Chodzi o 'diving', czyli nurkowanie, czynność z której słyną między innymi Cristiano Ronaldo, Pippo Inzaghi, a także niedawno zakończony mundial. Polega ona na skrytym zawiązywaniu sobie nóg na supeł, lub też - czasami - na rzeczowej rozmowie z prawami natury, głównie z siłą grawitacji. W każdym razie dyskusja o tym, co zrobić z symulantami nie cichnie. Wayne Rooney włączył się w nią jako krytyk i moralna wyrocznia. W końcu jest pisarzem.
"Nigdy tego nie robię. Myślę, że jestem uczciwym graczem. Taki jest mój sposób grania. Piłka nożna nie potrzebuje symulantów" - powiedział Rooney gazecie "The Sun".
A świstak siedzi i zawija...