Nie dość, że jego drużyna przegrała 0:2 z Montpellier (na dopiero-co-wyremontowanym, ślicznym Stade Velodrome), nie dość, że pod okiem Michela Platiniego, nie dość, że sam Ayew ucierpiał w pierwszej połowie z powodu urazu głowy, to jeszcze musiał opuścić przed czasem boisko, bo nie miał się w co ubrać.
Rana na głowie krwawiła tak mocno, że Ghanijczyk musiał się przebrać. Co też uczynił. Tyle, że w drugiej połowie rana otworzyła się ponownie, ponownie brocząc trykot zawodnika krwią. Ponownie więc zażądano od niego założenia czystej koszulki. I wtedy okazało się, że takowej nie ma, bo dla Ayewa przewidziano tylko dwie koszulki na ten mecz. To znaczy, znalazła się jeszcze jakaś, ale z numerem 33. A skoro Ayew był wpisany do protokołu z numerem 10... Sami rozumiecie. Finał był taki, że wkurzony Ayew został zmieniony w 52. minucie i do końca meczu przesiedział na ławce odziany tylko w odblaskową kamizelkę.
Andre Ayew Twitter.com Twitter.com