Mecz toczył się w szybkim tempie, według recepty Wiesława Wieczorkiewicza, upowszechnionej przez Joannę Chmielewską: ''Bieńdzio odbija, Łazarska odbija, Bieńdzio odbija, Łazarska odbija, Bieńdzio odbija, Łazarska odbija, Bieńdzio odbija, Łazarska odbija...'' Jako Bieńdzio wystąpił Lech Poznań, w szeregach którego najczęściej odbijali Tonev i Lovrencsics, ostrzeliwując bramkę Słowika z dystansu, a rolę Łazarskiej zagrała Jagiellonia, próbująca grać kombinacyjnie i zamęczyć Tomasza Frankowskiego świetnymi, aczkolwiek odrobinę niecelnymi podaniami.
Bieńdzio odbija...
W czasie kiedy Bieńdzio i Łazarska odbijali, Opinia Publiczna podziwiała specyficzny design stadionu w Białymstoku i zauważała pewną niesprawiedliwość. Oto za ''prawą bramką'', poza wielkim balonem w barwach Jagiellonii, stała równie wielka puszka, reklamująca bąbelkowy napój niskoalkoholowy, a obok puszki stał biało niebieski toi-toi i uśmiechał się zachęcająco. W sumie to nawet logiczne, że gospodarze stadionu postawili toi-toia obok puszki piwa, ale czemu tylko za jedną bramką? W końcu obaj bramkarze wychodzą na mecz z pełnymi bidonami, prawda? - Bieńdzio odbija, Łazarska odbija, Bieńdzio odbija, Łazarska odbija... Kasapar Hamalainen trafił posto w bramkarza, Maciej Gajos trafił w piłkę, ale nie trafił w bramkę, Gergo Lovrencsics podobnie, ale w odróżnieniu od Gajosa - nogą, a Jasmin Burić zdjął rękawicę i pokazał wszystkim palec. - No, wiecie pań... - Serdeczny - uspokoił Opinię Publiczną Głos Wewnętrzny. - Bieńdzio odbija, Łazarska odbija, Bieńdzio odbija, Łazarska odbija... - Ja ciebie serdecznie też! - obraziła się Opinia Publiczna. - Nie gest serdeczny, tylko palec serdeczny - tłumaczył Głos Wewnętrzny - O, popatrz: złamany albo wybity.
fot. AKJasmin Burić usiadł na ławce, a sprawę palca odłożono do końca meczu.
Palec ukłonił się i... i tak już został. Opinia Publiczna zemdlała. Głos Wewnętrzny nie zemdlał, bo nie takie urazy palców widział na meczach siatkówki. Nie zemdlał też Gergo Lovrencsics, który wykorzystał upadek Alexisa Norambueny (nie, Alexis nie zemdlał - poślizgnął się) i huknął jak z armaty. - Her Gott! - zawołał stary węgierski podoficer - Jak nasi strzelają... Bem komenderuje czy diabeł? Lovrencics, jak mówiłem. Ale był pan blisko, bo on też z Węgier. A Lech był o kolejne dwa punkty bliżej Legii... - Bieńdzio odbija, Łazarska odbija, Bieńdzio odbija, Łazarska odbija... - [Ocenzurowano]! [Ocenzurowano]! Bubu i ała! - krzyczał Alexis Norambuena do arbitra liniowego, gdy Gergo Lovrencsics trafił go dłonią w twarz - [Ocenzurowano]! - Yyyyy... - odpowiadał arbiter - No komprendo fersztejen! Ni chuchu! - O! - Alexis chwycił się dłońmi za górną wargę i naciągnął ją sobie na nos - Bueehehehee ohohoho! - Aha, ma pan zęby zdrowie na siódemkę! - ucieszył się arbiter. Do rozmowy wtrącił się Kebba Ceesay oraz arbiter główny. Boiskowy ''klub Wiewiórki'' dyskutował gorąco przez kilka chwil, Alexis wciąż pokazywał uzębienie i machał rękami, Ceesay zwracał mu uwagę, że jeśli już musi machać, to może niech najpierw puści wargę, bo wiatr zawieje i mu tak zostanie, a pan sędzia Gil apelował o odrobinę powagi.
fot. AKDla rozładowania agresji miejscowa sekcja ukulele odegra utwór z repertuaru orkiestry Edwarda Ciukszy.
- Bieńdzio odbija, Łazarska odbija, Bieńdzio odbija, Łazarska odbija... Jagiellonia cisnęła, chwilami zamykając Lecha na jego połowie, a momentami - nawet w polu karnym. Dani Quintana dośrodkowywał jak szalony, Maciej Gajos pudłował, a za Tomasza Frankowskiego na boisko wszedł Kim Min Kyun. - [Ocenzurowano]! - tym razem krzyczeli piłkarze Lecha. Krzyczeli na Tomasza Kupisza, bo Bartosz Ślusarski leżał na murawie po zderzeniu z Ugo Ukahem, a pan sędzia Gil nie przerwał gry. - Że, przepraszam, jak? - zdziwiła się Opinia Publiczna i zemdlała ponownie z nadmiaru danych. Bartosz Ślusarski powoli dochodził do siebie i zaczynał odpowiadać na pytania lekarzy. Początkowo twierdził, że to miło chmurką być, niebem płynąć jak po wodzie, potem przedstawiał się jako Wstęp Bronisław, aż wreszcie dał się odprowadzić na ławkę i przekonać, że kocha ezoteryczny Poznań, zwłaszcza po godzinach szczytu. - Łazarska odbija, Łazarska odbija, Łazarska odbija, Łazarska odbija... Jagiellonia cisnęła, tłamsiła, parła, darła, podawała, strzelała, kopała i gdyby mogła, pewnie by gryzła, ale pan sędzia Gil patrzył uważnie i nie pozwalał. Lechici grali na czas - minutami poprawiali getry, udeptywali trawę, podciągali spodenki, potem udeptywali spodenki, podciągając trawę, piłka wypadała im z rąk, by trafić do rąk kolegów, z których to rąk wypadała jeszcze dalej, a biegnący za nią piłkarze upadali także...
Ups... ups... ups...
- Grajże [Ocenzurowano], a nie [Ocenzurowano]! - powiedział trener Hajto do Marcina Kamińskiego. - [Ocenzurowano]! - odpowiedział Luis Henruiquez. Nie wiedział, co robi... A może wiedział? - [Ocenzurowano]! [Ocenzurowano] [ocenzurowano]! - dudnił trener Hajto. - Paweł, a bo on się przezywa! - arbiter liniowy podniósł dwa palce w górę i strzygł niecierpliwie w kierunku głównego. Główny odesłał trenera Jagiellonii na trybuny, ale trener Hajto, zanim przeszedł przez stadionową furtkę, wygłosił do linowego długą mowę, w której gniewne gesty mieszały się z gniewnymi słowami, a wzrok białostockiego trenera zawierał w sobie połowę ''Podręcznika mistrza małodobrego'', wydanego przez znaną uczelnię w Bieczu. I w półskórku niewiadomego pochodzenia.
fot. AKŁazarska odbijała... przepraszam: Jagiellonia ostrzeliwała bramkę Lecha... yyyy... przepraszam: piłkarze Jagiellonii świetnie dośrodkowywali, ale ani Tomasz Kowalski, ani Maciej Gajos nie potrafili trafić w bramkę. Co dziwnym nie jest, bo trudno trafić w bramkę, gdy się nie trafia w piłkę.
W końcu pan sędzia Gil zakończył spotkanie. Piłkarze Lecha tryumfalnie wznieśli ręce w górę, a trener Hajto wrócił na boisko i szybkim krokiem zbliżał się do linii bocznej. Sędzia liniowy włączył kurcgalop i skierował się od opiekę arbitra głównego, ale trener Hajto kontrolował przestrzeń i po obsobaczeniu arbitra technicznego wziął kurs na trójkę sędziowską. Próbował go zatrzymać Alexis, ale tylko odbił się od trenerskiego autorytetu... próbował Dani Quintana, wczepiając się w rękaw ''cfeterka''... i żłobił korkami wzorek w murawie, gdy trener, nie zatrzymując się wcale, ciągnął go bez wysiłku... Wreszcie dotarł trener Hajto na środek boiska i stanął oko w oko z sędziami...
Jeszcze Ugo Ukah, nie ułomek przecież, próbował interweniować, ale trener Hajto strząsnął go bez wysiłku i dołożył tajemnicze zaklęcie, po którym Ukah nie był się w stanie przedrzeć przez trenerskie pole siłowe, zresztą, nawet nie próbował. Tomasz Hajto mówił... mówił... mówił... a sędzia boczny coraz głębiej zapadał się w murawę.
fot. AKNowoczesne kombinezony z udoskonalonym systemem wygłuszającym uchronią arbitrów przed uwagami trenerów.
- Nie odzywaj się - cedził szeptem pan Gil do drugiego liniowego - Udawaj, że cię tu nie ma, nie wykonuj gwałtownych gestów, zero kontaktu wzrokowego. - Zaraz już skończy się - szeptał duch leśniczego Baltazara z siekierą. - Nie mogę być dyskryminowany jako Polak! - wrzeszczał trener Hajto! - Nie może być tak, że obraża mnie obcokrajowiec! - A Polak może? - upewniał się Głos Wewnętrzny z bezpiecznej odległości. - Jestem dyskryminowany u mnie w kraju! A poza tym on pierwszy zaczął! - OK, dajcie im wiaderka, łopatki i niech zawołają starszych braci - znalazł rozwiązanie Głos Wewnętrzny. - Bieńdzio odbija, Łazarska odbija, Bieńdzio odbija, Łazarska odbija... - chichotała Opinia Publiczna. - ...i zobaczycie, że jeszcze zobaczycie! - zakończył trener Hajto, tupiąc nogą - Wszyscy jesteście u pani!
Andrzej Kałwa
Poligon to rubryka Z czuba.pl w której Andrzej Kałwa pisze o polskiej ligowej rzeczywistości, która jaka jest - każdy widzi, a niektórzy nawet sądzą, że ją rozumieją.