Poligon: ''Zapiski kłusownika'' czyli ostatni mecz XVIII kolejki

- Oj, strzelaj, prędzej strzelaj!... Jest! Kronika spor...- Nie ma.- Nie ma?- Nie ma.

Nie było. Kamil Kuzera nie trafił... - W bramkę? - W piłkę.

Zapiski kłusownikaZapiski kłusownika fot. AK fot. AK

Miejscowa Frekwencja zareagowała żywiołowo.

- Frustrujące. - Ba! Zwłaszcza że parę minut wcześniej gola strzelił Pavol Stano. - Czyli mogło być 0:2. - Nie, mogło być 1:1. - Nie rozumiem. Nikt nie rozumiał. Nikt też nie rozumiał, jak Kamil Kuzera z kapitańską opaską na ramieniu, mógł w trzy minuty zarobić dwie żółte kartki i wylecieć z boiska. Nikt nie rozumiał, jak pan sędzia Siejka mógł zasygnalizować spalonego przy golu Macieja Korzyma i jak pan sędzia Siejewicz mógł tego gola nie uznać. Badania rozpoczęła specjalna komisja, ale ponieważ pytała głównie o ryby, które wyglądały jak inne ryby i kury, które wyglądały jak osioł, wyniki jej prac nie mogą być uznane za miarodajne. - Przepraszam bardzo - wtrącił Paweł Buzała - Ale technicznie bramkę zdobyłem ja.

Zapiski kłusownikaZapiski kłusownika fot. AK fot. AK

- Widzisz, Janie? - nadął się z dumy pan hrabia- Tak się świeci!

Na trybunach siedziała Frekwencja i dygotała z zimna. Nic dziwnego - była malutka, chudziutka, zabiedzona. Niestety - jak to zwykle w skośnych bajkach bywa - gębę miała niewyparzoną, czemu dawała wyraz, a nawet całe serie wyrazów, z których niektóre mogłyby nawet nadawać się do zacytowania. Frekwencja darła się przez cały mecz, skupiając się wokalnie głównie na tym, z kim jazda, komu strzelcie gola, co komu w twarze oraz na pozdrowieniach wobec Wisły Kraków. Ucichła Frekwencja w 54. minucie, gdy Michał Janota strzelił Lechii bardzo efektownego gola na 1:1, ale ucichła tylko na chwilę, by już wkrótce wzmóc wysiłki wokalne, śpiewając piosenkę z repertuaru Górnika Zabrze.

Lechia próbowała atakować, Korona próbowała kontrować, a pan sędzia Siejewicz próbował ogarnąć to wszystko jakoś, ale jakoś mu nie szło. - Faul! - odgwizdał w 69. minucie, gdy Adam Duda wychodził na ''sam na sam'' ze Zbigniewem Małkowskim. - Gdzie faul? Gdzie faul? - warczeli wściekli lechiści. - Yyy... tam? - pokazał niepewnie arbiter. Tam nie było faulu. Tam był tylko wywracający się samoczynnie obrońca Korony.

Zapiski kłusownikaZapiski kłusownika fot. AK fot. AK

Niektórzy telewidzowie nie wytrzymywali napięcia.

- Nie mogę na to patrzeć - powiedział gdański telebim, pokazał 90. minutę i wyłączył się. Lechia za to włączyła piąty bieg i w przeciągu sześciu minut strzeliła dwie ładne bramki. Pierwszą strzelił Marcin Pietrowski, który ostatnio obejrzał ''Być jak Kazimierz Deyna'' i postanowił, że nie tylko będzie, ale przypomni bramkę Deyny z meczu z Włochami na Mistrzostwach Świata w 1974 roku. W roli Henryka Kasperczaka wystąpił Łukasz Kasprzycki, a uwagę zwracała subtelna, techniczna interpretacja, z jaką Pietrowski potraktował oryginał.

Bramkę na 3:1 strzelił Adam Duda po podaniu Pawła Buzały, Frekwencja ucieszyła się bardzo i powoli zaczęła się szykować do powrotu do domu, gdy nagle Pavol Stano przykopał Łukaszowi Kasprzyckiemu w łydkę. W polu karnym. Łukasz Kasprzycki wykonał prawidłowe ojezusmariagruch!, a piłkarze Lechii krzyknęli ''Karny!'' - Gdziegdziegdzie? - zainteresował się pan sędzia Siejewicz. - Tam - pokazali gospodarze. - Tam? - zdziwił się arbiter główny.

Zapiski kłusownikaZapiski kłusownika fot. AK fot. AK

Przenośny zestaw weryfikacyjny Carl Zeiss Ojenyjeny. Tanio. Zadzwoń teraz!

- Hubert, nie pytaj mnie, proszę cię, nie pytaj mnie - szeptał gorączkowo w mikrofon pan sędzia Siejka. - Radek, był karny? - pan sędzia Siejewicz w poszukiwaniu alibi był bezlitosny. - Nie, proszę, nie, nie pytaj, nie widziałem, nie, proszę... - Nie było - zdecydował pan sędzia Siejewicz. - Ale poza tym wszystko w porządku, tak? - upewniali się piłkarze Lechii - Bo wie pan, w razie czego możemy przytachać tu telewizor z powtórką, psa-przewodnika załatwić. - Nie trzeba, naprawdę - bronił się arbiter. - To może chociaż pół-przewodnika? - naciskali piłkarze - Albo laskę.

- Nie taką! Białą! - A ja co, różowy? - zdziwił się Laska. - Wy tu gadu-gadu, a tam Stano gola strzela! - irytowała się Frekwencja, a ponieważ w wypowiedzi cenzuralnej czuła się nieswojo, dodała jeszcze kilka niezwiązanych z tematem słów brukowych. Stano rzeczywiście strzelił gola na 3:2 - głową po rzucie wolnym. Jak to Pavol Stano. Wszyscy wiedzą, że on tak właśnie strzela, ale jednak... a jednak on nadal tak właśnie strzela.

Zrobiło się nerwowo. Ale tylko na chwilę, bo pan sędzia Siejewicz dmuchnął w gwizdek i zakończył spotkanie. - Nie idę - powiedział pan sędzia Siejka - Tam w hallu czeka trener Szczęsny. Podsadźcie mnie do barierki, wyjdę z kibicami, rozbiegam się przed stadionem, odbierzecie mnie za pół godziny. - Łap go, Konrad! - krzyknął pan sędzia Siejewicz - Rzucimy go w hallu na przynętę, a sami myk-myk-myk i jesteśmy w szatni. - ...i kiedy oni rzucą nam liniowego, dwóch go łapie, a reszta zagania ich w stronę szatni - komenderował trener Szczęsny - A tam przed drzwiami już czeka Kamil...

.. .

Andrzej Kałwa

Poligon to rubryka Z czuba.pl w której Andrzej Kałwa pisze o polskiej ligowej rzeczywistości, która jaka jest - każdy widzi, a niektórzy nawet sądzą, że ją rozumieją.

DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOKU

Copyright © Agora SA