Najlepsze zwierzęce maskotki

Po co komu człowiek w mało wiarygodnym kostiumie, skoro można mieć generujące znacznie więcej westchnień i zachwytów prawdziwe zwierzę?

Każdy szanujący się sportowy klub ma dziś maskotkę. Bardzo często jest to zwierzę. Często tym zwierzęciem jest człowiek w kiepsko klimatyzowanym kostiumie. Górnik Zabrze ma np. uroczego Rumcajsa Jorgusia , który zwierzęciem nie jest - chyba że stadionowym - ale ma też koguty, wręczane najlepszym zawodnikom po każdym meczu. A koguty są prawdziwe. Zwierzęta - o ile nie są to przypadkowo przebiegające przez boisko koty czy wiewiórki - dość rzadko zaszczycają jednak swoją obecnością widowiska sportowe. Zdarzają się jednak wyjątki. Najczęściej na amerykańskich uniwersytetach. Również od tej zasady zdarzają się wyjątki. Ale wyjątkowo rzadko. Np. w Lizbonie i w Rzymie. Oto zestaw najciekawszych zwierzęcych maskotek:

Vitoria - Benfica / Olimpia - Lazio

W Lizbonie już od blisko pół wieku przed rozgrywanymi na stadionie Benfiki spotkaniami ma miejsce uroczysta ceremonia. Skrzydlaty element klubowego herbu - orzeł Aguia Vitoria - dokonuje przelotu nad stadionem, w końcowej fazie lądując na postumencie z niekompletnym herbem klubu, w ten właśnie sposób go dopełniając.

 

Gdy cztery lata temu w Portugalii znowelizowano prawo, dotyczące obecności egzotycznych zwierząt na imprezach masowych i związanych z tym niebezpieczeństw, wśród kibiców Benfiki zawrzało. Obawiano się, że to koniec lotów Vitorii. Należący do najbardziej utytułowanej drużyny w Portugalii orzeł otrzymał jednak specjalną dyspensę.

 

Ceremoniał na tyle podobał się wszystkim w Lazio, które w godle ma takiego samego drapieżcę, że dwa i pół roku temu rzymianie podpisali roczny kontrakt wart 125 tys. euro z jednym z wychowanków Benfiki, który nigdy nie został Aguią Vitorią. Olimpia - tak nazwano orła po przeprowadzeniu głosowania wśród kibiców - jest w Lazio do dzisiaj.

Jest jednak ktoś, komu takie działania bardzo się nie podobają. To walcząca o prawa zwierząt PETA, argumentująca m.in., że zwierzaki nie powinny być wystawiane na stres związany z paradowaniem przed wiwatującym kilkudziesięciotysięcznym tłumem. Kluby musiały walczyć w sądach i póki co udaje im się zachować ich symbole. Są też jednak miejsca, które ze skarg PETA sobie nic nie robią. To amerykańskie uniwersytety, które niezwykle często mają żywe zwierzęta za maskotki swoich zespołów.

Handsome Dan - Yale

Oryginalny Handsome Dan

Przystojny buldog był prawdopodobnie pierwszą żywą maskotką w historii. Od czasu gdy w 1889 r. kupił go od kowala mocno udzielający się sportowo na uczelni student, Przystojny Dan nie odstępował go na krok. Szybko stał się więc maskotką, której rolę do dziś odgrywało aż 17 psów. Dan, jak żywe maskotki mają w zwyczaju, po prostu przechadza się po arenie przed rozpoczęciem zawodów.

 

Scotty - Carnegie Mellon University

Scottie

Szkocki terrier z uniwerku z Pittsburgha to nowicjusz. Zaledwie sześć lat temu na uczelni wymyślono, że też warto by mieć jakąś maskotkę, ale zaczęto od człowieka w bardzo dużym kostiumie. Rok później, odwiedzający Carnegie Mellon z okazji nadania mu honorowego doktoratu, Bill Cosby podarował uczelni Scotty'ego.

Renegade - Florida State University

Renegatowi, wspierającemu futbolową drużyną "Seminolów" z florydzkiego uniwersytetu, obowiązkowo towarzyszy od 35 lat dawny wódz indiańskiego plemienia, Osceola, który dzielnie stawiał opór Amerykanom podczas kolonizacji. Dziś niektórzy przedstawiciele plemienia cieszą się z takiego głoszenia jego chwały, inni uważają, że to bardzo niestosowne i urągające wodzowi. Uniwersytet na wszelki wypadek zapewnia, że Renegade oraz Osceola nie są "maskotkami" lecz "symbolami".

 

Reveille - Texas A&M

Długowłosy szkocki owczarek z wojskowej szkoły jest podobno traktowany na kampusie jak królowa - jeżeli położy się na łóżku kadeta, kadet musi spać na ziemi a jeśli zaszczeka w sali zajęciowej, będzie to oznaczać, że się nudzi i należy natychmiast przerwać zajęcia. Na stanowisku od 82 lat, obecny - ósmy przedstawiciel - pełni swoją funkcję od pięciu lat.

 

Tusk - University of Arkansas

Tusk III

Tusk to dzik o rosyjskich korzeniach. Maskotką swojej uczelni stał się zaledwie 11 lat temu, więc wcielało się w niego dopiero trzech przedstawicieli jego rodzaju. Bycie maskotką w koledżu w Arkansas to rodzinny interes - poprzedni, Tusk II, był potomkiem pierwszego. Rozdawał nawet autografy racicami. Aktualny jest młodszym bratem Tuska II.

Traveler - University of South California

Kalifornijczycy nie okazali się przywiązani do podobieństwa między kolejnymi aktorami. Najważniejsze, żeby Traveler był koniem. Białym koniem. Aktualny, siódmy (pierwszy pojawił się w 1961 r.) jest koniem andaluzyjskim. Jego zadaniem jest m.in. robienie rundek honorowych wokół boiska, gdy gospodarze zdobędą punkty.

 

Bill the Goat - United States Naval Academy

Koza BillKoza Bill  Koza Bill

Koza może wydawać się dziwnym wyborem dla uczelni, kształcącej przyszłą marynarkę wojenną, ale któż ośmieliłby się dyskutować z tradycją zaledwie cztery lata młodszą od tej z Przystojnym Danem z Yale.

Uga - University of Georgia

Zespoły z University of Georgia nazywają się "Buldogami", a więc wybór ich maskotki był dość oczywisty. Od 1956 r. do dziś Ugą było dziewięć psów. Właścicielem ich wszystkich jest prawnik Sonny Seiler, najbardziej znany właśnie z hodowania psów dla uniwerku, choć przy okazji jest on też znanym prawnikiem, uwiecznionym w powieści Północ w ogrodzie dobra i zła . Uga najczęściej wygrywa konkursy na ulubioną maskotkę USA. Czyż można się dziwić?

 

Marek Kuprowski

DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOKU

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.