Gramy światowo i klubowo. Sanfrecce Hiroszima i Auckland City

Dokładnie w mikołajki zaczynają się Klubowe Mistrzostwa Świata 2012, czyli jeden z (wielu) ulubionych turniejów Z Czuba. Zawody, w których niektóre drużyny zaczynają swój udział od półfinałów, to niepowtarzalna okazja, aby obejrzeć piłkarskie ekipy z najdalszych zakamarków planety Ziemi. W pierwszej rundzie zmierzą się japońskie Sanfrecce Hiroshima i Auckland City z Nowej Zelandii.

Sanfrecce Hiroszima

Piłkarze Sanfrecce HiroszimaPiłkarze Sanfrecce Hiroszima fot. Internet

Lotne umysły - a tylko takie czytają nasz serwis! - w mig wychwycą, że Japończycy trochę nie pasują do reszty towarzystwa. Nie Watsonie, nie chodzi o ich dziwne teleturnieje. Chodzi o to, że jako jedyni uczestnicy KMŚ 2012 nie wygrali oni Ligi Mistrzów swojego kontynentu. Tak Watsonie - chodzi o Azję. Japonia jest jednak gospodarzem turnieju, w związku z czym ma prawo wystawić w nim jednego swojego reprezentanta, z czego zresztą skwapliwie zawsze korzysta. Sanfrecce Hiroshima to mistrz Japonii 2012. Tytuł został wywalczony pewnie, z siedmiopunktową przewagą nad wicemistrzem Vegalta Sendai i z największą liczbą strzelonych goli.

Głównym architektem sukcesu Sanfrecce jest trener Hajime Moriyasu . Ten były zawodnik klubu z Hiroshimy zamienił ligowego średniaka (Sanfrecce zajęło 7. miejsce w poprzednim sezonie) spektakularnego mistrza kraju. W polu natomiast rej wodzi ikona klubu - napastnik Hisato Sato . Występuje on w SH od 2005 roku i w każdym sezonie strzelał sporo goli. Nigdy jednak nie uzbierał ich tyle, co w 2012 roku - Sato ukąsił aż 22-krotnie i dzięki temu został królem strzelców rozgrywek. Zresztą i bez tego był celebrytą pełną gębą, który nawet prowadzi własną stronę internetową . Nie wiedzie mu się tylko w reprezentacji Japonii, gdzie grywa wyłącznie ogony i mało istotne mecze towarzyskie. Taki japoński Radosław Gilewicz albo Jacek Dembiński.

Mózgiem środka pola jest mikry Naoki Ishihara (173 cm/ 61 kg). Nie tylko rozdziela piłki między kolegów, ale także sam strzela dużo goli.

Bramki strzeże rezerwowy w kadrze Japonii Shusaku Nishikawa , a w defensywie z prawej strony operuje bardzo ofensywny Ryota Moriwaki . Ciekawymi postaciami są także dwaj obcokrajowcy w klubowej załodze. Młody Koreańczyk Seok-Ho Hwang ma na koncie udział w Igrzyskach Olimpijskich 2012. Natomiast Chorwat Mihael Mikic ma na koncie występy w Bundeslidze (w 1.FC Kaiserslautern) i w Lidze Mistrzów (w Dinamie Zagrzeb).

Taki skład osobowy jest wystarczający, żeby zagrać w KMŚ, ale chyba niewystarczający, żeby coś w nim osiągnąć. Najważniejsze jednak, że dzięki Sanfrecce być może zobaczymy na tych międzynarodowych zawodach... fantastyczne cieszynki! Może na specjalną okazję wymyślą coś specjalnego?

Auckland City

Ilekroć Oceania wysyła na klubowe mistrzostwa jakąś drużynę z Nowej Zelandii, to ja z łezką w oku wspominam edycję KMŚ z 2010 roku, gdzie zagrali Papuasi z Hekari United . Bo przecież Auckland to żaden ciekawy okaz, miasto podobne do Warszawy, a drużyna gra na KMŚ już czwarty raz (!) - ostatnio w poprzedniej edycji . No, ale skoro już przyjechali to kilka słów im się należy.

Przede wszystkim Auckland City znowu zwyciężyło w Oceanicznej Lidze Mistrzów. W finałowym dwumeczu pokonało AS Tefana Faa'a. Brzmi nieco egzotycznie i faktycznie takim jest. Zespół ten to bowiem mistrz Tahiti. Aucklad wygrało dwukrotnie - 2:1 i 1:0.

Strasznie żałuję, że to jednak nie Faa'a wygrało. Wtedy mogliby wychodzić na boisko podczas KMŚ w rytm tej piosenki.

W samej drużynie z Auckland niezbyt wiele się pozmieniało. Wciąż brylują tam tacy zawodnicy jak coraz bardziej sędziwy Ivan Vicelich, Anglik Dave Mulligan, Hiszpan Manel Exposito , Kostarykańczyk Luis Corrales i Argentyńczyk Emiliano Tade . To już jednak znamy z zeszłego roku. Ale co nowego? Do drużyny dołączył niedawno kolejny Hiszpan - Pedro . Ma on na koncie grę w Primera Division (Sporting Gijon) oraz w belgijskiej Eerste Klasse (Sporting Charleroi). Świeżak dołączył również do linii defensywnej. Jest nim... Japończyk! Takuya Iwata będzie mógł przynajmniej pogaworzyć po meczu ze swoimi rodakami. Wreszcie odkryciem pierwszych spotkań tego sezonu obwołano młodziutkiego Simona Armsa (ur. 1993). Kwestią czasu pozostaje podobno jego debiut w reprezentacji.

Ujmę to najprościej jak potrafię. Wygrają Japończycy. Kolejna runda - ćwierćfinał! - już 9 grudnia.

Przemysław Nosal

DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOKU