Alessandro Del Piero trafił do A-League dlatego, że wszyscy na całym świecie go znają. Emile Heskey trafił do A-League dlatego, że wszyscy na całym świecie już się na nim poznali. Anglik nie radzi sobie jednak w Australii najgorzej. W trzech pierwszych kolejkach strzelił dwa gole, z czego jednego w zwycięskim (3:2) meczu z zespołem Del Piera.
Ponieważ Australia względem normalnego świata stoi na głowie, Anglik robi tam karierę. Gdy Del Piero i Shinji Ono dostali ostatnio swoje własne kamery - kibice, wybierając odpowiedni kanał, przez 90 min. mogli oglądać obraz z kamery wymierzonej w danego zawodnika - mądrzy ludzie z telewizji uznali, że taki sam przywilej należy się Heskey'owi. No bo kto nie chciałby urządzić sobie Emile Heskey Watch?
W normalnym świecie pomyślelibyśmy, że ktoś znowu nabija się z napastnika reprezentacji Anglii, który w 62 meczach w kadrze strzelił siedem goli (raz zablokował się na sześć lat), a gdy 11 lat temu Anglia rozbiła Niemcy 5:1, kibice wyszydzali przeciwników, śpiewając "Nawet Heskey strzelił". W Anglii taką transmisję znienawidzonym zięciom wykupowałyby teściowe. Ale nie w Australii, gdzie takim właśnie hasłem reklamuje się Heskey Cam. Jak w ostatni weekend wypadł napastnik? Kibicom, którzy zdecydowali się śledzić jego losy przez cały mecz, odwdzięczył się dwoma bramkami - ma ich na koncie cztery po czterech kolejkach.
Zawsze dobrze życzyłem Grzegorzowi Rasiakowi. Chyba już wiem, gdzie chciałbym oglądać go w przyszłym sezonie.
MK