Bieber pochodzi z kanadyjskiej prowincji Ontario, w której kibicuje się Toronto Maple Leafs lub Ottawa Senators. Nic więc dziwnego, że kiedyś pograł sobie z tymi pierwszymi, a nawet strzelił kilka bramek Jonasowi Gustavssonowi, bramkarzowi ''Klonowych Liści''.
Ale po pierwsze - Maple Leafs to najgorsza drużyna w Ameryce Północnej , a Jonas Gustavsson to z kolei... No cóż, Jonas Gustavsson. Nie przeszkodziło to jednak dyrektorowi klubu Bakersfield Condors z ECHL, Mattowi O`Dette, złożyć agentowi Biebera propozycji. I nie była to propozycja ''zrobienia Edyty Górniak'' czyli odśpiewania hymnu przed meczem. Nie, była to propozycja rozegrania sezonu w barwach ''Kondorów''.
Propozycja kontraktu już leży u agenta gwiazdy, a Condors w dodatku zarezerwowali nawet dla Biebera jego ulubiony numer 6. Niektórzy spekulują, że 18-letni Kanadyjczyk mógłby przystać na tę propozycję, bo podobno jest przeraźliwie zmęczony swoim statusem idola nastolatek oraz posiadaniem pełnego uzębienia.
Nie wiemy wprawdzie, z jakim słowem pomyliła się O`Dette`owi ''twardość'' Biebera...
...ale faktycznie jednym z lepszych sposobów na zerwanie z wizerunkiem ''tego chłopca z grzywką'' jest gra w hokeja. Problem tylko w tym, że Bieber ma zaledwie 170 cm wzrostu. Wprawdzie legendarny Theo Fleury miał o dwa centymetry mniej, ale po pierwsze dysponował imieniem jak dowódca szwadronu Rohirrimów (Theoren), a po drugie był twardszy niż postanowienie polskich klubów, by jednak nie grac w Lidze Mistrzów.
A teraz zastanówcie się, co będą chcieli zrobić na lodzie wszyscy hokeiści Justinowi Bieberowi.
Tak, jesteśmy zdecydowanie za tym, żeby przyjął tę ofertę.
ŁM