Najseksowniejsza olimpijka, Leryn Franco, nie wierzy w medal

To news typu ''Ptaki wciąż zamierzają śpiewać, a nie growlować'' lub ''Ziemia nie rozważa tego, czy nie stać się przypadkiem płaska jak naleśnik''. Leryn Franco, piękna paragwajska oszczepniczka, składająca się w 99% z potencjału wizualnego i w 1% z talentu, jest zdania, że nie zdobędzie medalu olimpijskiego w Londynie.

Leryn była odkryciem igrzysk w Pekinie, mimo że zajęła tam dopiero 51., przedostatnie miejsce. Lista jej pozostałych sukcesów to 24. lokata na lekkoatletycznych mistrzostwach świata w 2003, 42. pozycja na 45 uczestników na igrzyskach w Atenach i ostatnie, dwunaste miejsce na Igrzyskach Panamerykańskich. A także tytuł wicemiss Paragwaju w roku 2007 oraz drugie miejsce w konkursie Miss Bikini Universe.

Jak widać rzucanie kuszących spojrzeń na wybiegach i podczas sesji zdjęciowych przychodzi jej z większą łatwością niż rzucanie oszczepem. Sama panna Franco nawet nie próbuje temu zaprzeczyć, a zarazem stara się wcielać w życie idee barona de Coubertin. Te mówiące o tym, że liczy się sam start, a zawodniczki lepiej prezentujące się w bikini niż w obcisłym kombinezonie i z dzidą w ręku, nie powinny być rozliczane ze swoich wyników sportowych.

- Moja sytuacja różni się od tej, w jakiej znajduje się większość moich rywalek. Nie jestem tylko sportsmenką. Muszę być szczera, moja kariera rozwija się głównie w mediach. Jeśli ludzie otwierają jakiś kolorowy magazyn, znajdą mnie tam. Nie spodziewam się medalu. Zawody są bardzo mocno obsadzone i widzę wiele zawodniczek, które są lepsze ode mnie. Ale traktuję to poważnie i chcę dać z siebie wszystko. Dla mnie największą nagrodą jest już sam start. Dostanie się na igrzyska to dla mnie jak medal - mówi Leryn Franco.

Dla nas też sam udział Paragwajki w zawodach olimpijskich jest jak medal. Co prawda taki zdobyty w pływaniu synchronicznym, ale zawsze.

ŁM

DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOKU

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.