Fanfary i fujary - dzień 14.

Portugalia miała, powinna była oraz wiele innych słów - ten mecz wygrać. I wygrała.

Fanfary

Czesi

Pierwszy w historii Europy zwycięzca grupy z ujemnym bilansem bramkowym. Drużyna, która naprawdę swoim składem nie kładła na łopatki, a już na pewno nie w porównaniu z najdroższymi na Euro Portugalczykami. Zagrali jedną bardzo dobrą (jak na swoje możliwości) połowę, drugą nieco słabszą, ale ogólnie stawili solidny opór, dostali minimalny wymiar kary i do domu mogą wrócić, nie wstydząc się swojej postawy na tym turnieju.

Petr Cech

Szczególne wyróżnienie. Bramkarz Chelsea bronił jak w transie, możliwe że do teraz próbują go z niego wyprowadzić, bo podawane mu bidony wybija chłopak na rzut różny. Wyjął to, co miał wyjąć, a także kilka piłek, których miał prawo nie wyjmować, a wszystko to nas niezwykle cieszy. Dlaczego? Bo Cech to znakomity specjalista i, zwłaszcza po tym jak zawalił Czechom Euro 2008, smutne byłoby, gdyby i tym razem wina za porażkę spadła na niego. Aczkolwiek teraz nie spadnie. Chociaż nie wiadomo, czasem winy spadają na człowieka po prostu, kiedy przechodzi sobie spokojnie pod jakimś feralnym balkonem.

Cristiano Ronaldo

Ewidentnie się przebudził. W czwartkowym ćwierćfinale walczył na każdym centymetrze boiska, przechwytywał, atakował, bronił, mówił ''Messi'' do kamery po strzelonym golu, dwukrotnie trafił słupek i zamknął usta krytykom, mówiącym że nie potrafi grać w ważnych meczach, bo w końcu strzelił bramkę, dającą Portugalczykom półfinał Mistrzostw Europy. Choć rywalami jego kadry byli Czesi, więc może i usta krytyków wciąż są niedomknięte, tak akurat na głosce ''ą''. Czy CR7 sprosta oczekiwaniom przekonamy się pewnie dopiero w pojedynku półfinałowym z kimś z duetu Hiszpania - Francja.

Joao Moutinho

Wyrasta na prawdziwego komendanta linii środkowej Portugalczyków. W pierwszej połowie oddał jedyny celny w tej części gry strzał, zaliczył asystę przy golu Cristiano Ronaldo, a ten drugi wreszcie może stuprocentowo skoncentrować się grze w ataku, mając za plecami takiego rozgrywacza.

Pepe

Wciąż bez boiskowych wyskoków, a do tego naprawdę gra jak stary wyga. Wprawdzie wyeliminowanie z gry Milana Barosa nie należy do najtrudniejszych, ale jedyny przez większość meczu czeski napastnik zaliczył w tym starciu zaledwie dwa celne podania do przodu przy aż 34 w wykonaniu Pepe. Obrońca Realu naprawdę jest jak na razie na tym Euro bezbłędny.

Fujary

Portugalczycy

Mimo wszystko. Pisałem to już, ale to najdroższa jedenastka na Euro, choć wiadomo - Cristano R. robi różnicę. Ale zasadniczo w każdym elemencie gry są mocniejsi od Czechów i powinni ich byli teoretycznie zdemolować. Tymczasem nie zdemolowali naszych południowych sąsiadów ani teoretycznie, ani praktycznie, ani w ogóle. Pewnie, prawdopodobnie oszczędzali się na półfinał. Ale jak pokazuje historia dużych turniejów, takie oszczędzanie nie kończy się najlepiej, czyli kolejną polską komedią w kinach.

Milan Baros

Ja naprawdę nie wiem, dlaczego twardo, w każdym meczu, wychodził on na boisko w pierwszej jedenastce. Jest naprawdę cieniem samego siebie, choć też nawet nie - cień prawdziwego Milana Barosa wnosiłby do gry dużo więcej niż ta dziwna czeska ''piętnastka'' na boisku. W czterech spotkaniach oddał ledwie łącznie trzy strzały (!) na bramkę rywali i snuje się po murawie chyba tylko dlatego, że płacą mu za występy w kadrze od zdeptanego źdźbła trawy.

Howard Webb

Nie zrozumcie mnie źle, nie mam do niego pretensji o sławetny już mecz z Austriakami. Mam do niego pretensje o wszystkie błędy popełniane podczas sędziowanych przez niego spotkań Premier League, które oglądałem. A tych było naprawdę sporo. Mam wrażenie, że tan gość odgwizdałby spalonego Komecie Halleya tak skutecznie, że ta wróciłaby tam, skąd przybyła. W czwartkowym ćwierćfinale również sporo kontrowersyjnych decyzji.

Łukasz Miszewski

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.