Poligon: Gorączka sobotniego popołudnia czyli jeszcze tylko parę godzin...

''- To ludzie zadowoleni?- Oficjalnie nie bardzo, ale podejrzewam, że cieszą się po kątach''

Dla jednych Euro zacznie się dzisiaj o 16:00, dla drugich o 18:00, dla niektórych zaczęło się parę dni temu, gdy piłkarze zaczęli zjeżdżać do Polski, a niektórzy tkwią w okopach św. Petardy i udają, że wszystko mają w nosie, Fakełro i te rzeczy. Mhm... akurat. Już biegnę wierzyć.

''Mam w nosie Euro, bo kryzys'', ''nie oglądając protestuję przeciwko skomplikowanej sytuacji społecznej w dorzeczu Górnej Półki'', ''Panie, mnie w latach osiemdziesiątych francuska policja skonfiskowała szesnaście kilo kremu Nivea, więc powiedz pan, jak ja mogę kibicować Perquisowi?'', ''Lisy, panie dzieju! To są farbowane lisy! Nie oglądam! Nie kibicuję!'', ''A gdzie tam! Wcale nie oglądałem, ani minuty nawet!''... Dobra, dobra, obiecanki-cacanki i deklaracje na kolację. I tak wiadomo, że 80 procent deklarujących obejrzy mecz Polska-Grecja, a jeśli Polacy go (odpukać! i wzionć kure czarno...) wygrają, to połowa sceptyków zamontuje flagi na samochodach, oszalikuje całą rodzinę i przy goleniu nucić będzie ''Polskaaaaa! Bia! Łoczerwoni!''.

Strach pomyśleć, co się stanie, jeśli nasza reprezentacja zdobędzie jeszcze jakieś punkty w meczach z Czechami i Rosją i wyjdzie z grupy... Sceptycyzm z siła wodospadu przerodzi się w entuzjazm i nawet wieloletni członkowie Narodowego Odrodzenia Polski założą koszulki z nazwiskiem ''Matuszczyk'' na plecach.

Oczywiście, jeśli reprezentacja Polski przerżnie (odpukać! I wznionć kure czarno...) w dowolnym momencie odpadnie z mistrzostw, flagi powędrują do piwnicy, koszulki do szafy, ''Flaczki kibica'' zostaną zjedzone i popite ''futbolówką'', a opakowania przed wyrzuceniem do kosza wstydliwie owinie się w gazetę i zapanuje ogólne ''A nie mówiłem? I nie oglądałem! Ani sekundy, bo ja wiedziałem, że tak będzie''.

Na razie jesteśmy podzieleni radykalnie - jedni jarają się Euro nieprzytomnie i nieprzyzwoicie, gotowi przypisać mu wszelkie pozytywne cechy, wpływ na zwiększenie dojności krów w Wielkopolsce i zdolność uzdrawiania płaskostopia, drudzy radykalnie odcinają się od tej imprezy (przy czym stan radykalizmu jest ściśle związany z brakiem biletu na którymś z meczów), a trzeci czekają na Euro 2012 jak na każdą taką imprezę, choć udział Polaków stanowi dodatkowy bonus i powód zainteresowania lub dumy.

A pośrodku całego tego tłumu stoi sobie skrzynka po mydle z napisem ''Poligon''. Na skrzynce stoi niepozorny facecik z rozwianym wzrokiem i zachrypniętym włosem i drze się nieprzytomnie: ''Medal! Medal! Ma być medal!''. Ludzie pokładają się ze śmiechu, wytykają go palcami i wysyłają do Kulparkowa albo nawet do Bedlam, a ten nic - stoi i drze się nadal.

- Nigdy nie będzie łatwiej! - chrypi. - Trzy lata przygotowań, pieniądze, możliwości, ptasie mleczko, okres ochronny, komfort! Nowe stadiony, nowe domy, pincet kilometrów wybrzeża! Sędziowie gwiżdżący pod gospodarzy! Polonia Dortmund jako wartość dodatkowa! Dał nam przykład Bonaparte! Oraz Duńczycy w 1992 i Grecy w 2004 roku! Ma być medal i już! - U nas, w Crinfrid - mruknął Boholt. - trzymają takich w obórce, na łańcuchu i dają kawałek węgla, wtedy oni na ścianach cudności malują... - Przez trzy lata siedziałem cicho! - darł się człowieczek na skrzynce. - Formalnie mnie dusiło, ale milczałem. Znosiłem powołania do kadry i wygnania z niej, stawianie na Iksińskiego i rezygnację z Ygrekowskiego, znosiłem obietnice i ich łamanie, nie krytykowałem reklam z Adamiakami, kafelkami i innym barachłem, integracji przez dezintegrację ani sparingów z ogórkami. Doceniałem, przeceniałem, byłem cierpliwy. A teraz wymagam! Ma być medal! Znaczy pierwsza czwórka! I tam-tamy zwycięstwa!

Tłumek wokół skrzynki zafalował.

- Może niech ktoś zadzwoni po... - Już dzwoniłem - uspokoił pan w kaszkiecie. - Powinni być w ciągu kwadransa, prosili, żeby go nie denerwować i nie karmić.

Facecik na ''poligonowej'' skrzynce wyciągnął do tłumu ręce w geście błagalno-rozpaczliwym.

- No bo czy ja naprawdę chcę tak wiele? Ot, tu wygrana, tam remis, tam remis, tu wygrana i już. I tyle. Dwa remisy, dwa zwycięstwa i niech nawet będą w karnych, co mi tam... - Yyy... - pani w szarym wdzianku liczyła na palcach. - Zwycięstwo i dwa remisy dadzą nam pewne wyjście z grupy - tłumaczył jej pan Zenek w kaszkiecie. - Następna wygrana to awans do półfinału, a ponieważ meczu o trzecie miejsce się nie rozgrywa... - A medale dają? - Pewnie jakieś dają, podobno były przedpłaty i pobierali po 32 złote. - A ja widziałem wczoraj Beckhama - pochwalił młodzieniec w koszulce z nazwiskiem ''Podolski''. - Nie miał włosów i miał garnitur. Z krawatem! - Panie, co mi pan tu będziesz... Moja szwagierka ma cukiernię w Ciechanowie i, rozumisz pan, kiedyś przyjechałem do niej, bo akurat jej syn z wojska wrócił, więc była okazja pogadać i... i tego... i pogadać, hehe... no i ta szwagierka mi mówi, że dzwoniła do niej Hela spod siódemki, że jak była na zakupach to widziała takiego gościa z fryzurą, w okularach, normalnie. ''I rozumiesz kochana, tak sobie chcę przypomnieć, skąd ja go znam'', mówi ta Hela do szwagierki... - A ja byłem na treningu Włochów! - popisał się obywatel z czapeczce z orłem. - Janusz! - rzucił z tłumu osobnik z zaawansowanym ABS-em [*]. - Mieczysław, bardzo mi przyjemnie! - ucieszył się pan w czapeczce, potrząsając dłonią protekcjonalnego osobnika, któremu na moment odebrało mowę. - ...i wtedy sobie przypomniałam'', mówi szwagierka, ''że jak byliśmy kiedyś na Inwazji Mocy, to on tam grał na gitarze w takiej budce... ''Jakiej budce'', pyta szwagierka, ''Zielonej?" a ta jej mówi, że w Budce Suflera, więc mi pan tutaj nie imponuj Beckhamem, bo wszyscy, panie, jesteśmy Europejczykami! - ...I dlatego z gruntu mając na uwadze, że ewentualna krytyka może być...- wtrącił starszy pan z łysinką. - Medal... medal... - skrzypiał facecik na ''poligonowej'' skrzynce i choć cichł ze słowa na słowo, to oko wciąż błyskało mu szaleństwem. - Eee, puchnie, panie... Nic już ciekawego nie powie - kibic w koszulce z napisem ''Fakełro'' poklepał w ramię pana w czapeczce. - Chodź pan, ja stawiam, znam tu jeden fajny pubik, jest telewizor, może jeszcze będą miejsca, to obejrzymy jak nasze orły dokopują Grekom.

Entuzjaści wywieszali flagi, otwarcie deklarując swój stosunek do mistrzostw, sceptycy zasłaniali okna, żeby sąsiad na balkonie nie zauważył włączonego telewizora i szalika na szyi, żony westchnęły ''Jak dzieci, zupełnie jak dzieci...'' i udały się do kuchni, a dzieci ''wesoło wybiegły ze szkoły, zapaliły papierosy, wyciągnęły flaszki''.

Było coraz cieplej, coraz duszniej, coraz bliżej do pierwszego gwizdka.

- Patrz, Stasiu, jakie te ludzie teraz są! - zgrzytnął zębami pracownik MPO. - Naśmiecić, zabrudzić, skrzynek jakichś nastawiać pod nogami... Dobra, ładuj i jedziemy, mecz niedługo.

Andrzej Kałwa

Poligon to rubryka Z czuba.pl w której Andrzej Kałwa pisze o polskiej ligowej rzeczywistości, która jaka jest - każdy widzi, a niektórzy nawet sądzą, że ją rozumieją.

[*] ABS - Absolutny Brak Szyi

DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOKU

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.