Pierwsza runda playoffs NHL już za nami

Pierwszy akt dramatu pod tytułem ''Playoffs NHL'' za nami. Z tej okazji tradycyjnie pokusiliśmy się o małe podsumowanie, równie tradycyjnie podpierając się liczbami, bo jak byliśmy mali bardzo lubiliśmy matematykę. Zwłaszcza z dżemem.

1 - drużyna na pewno zagra pierwszy raz w historii w finale konferencji. Tak daleko nigdy nie zaszli Phoenix Coyotes, którzy w NHL grają od 1996 roku i w ogóle dopiero pierwszy raz udało im się przebrnąć pierwszą serię playoffs. Jeszcze krócej, gdyż od 1998 w NHL występują Nashville Predators, którzy swój historyczny awans do drugiej rundy zaliczyli w zeszłym roku, a w tym sezonie powtórzyli ten wyczyn. Los sprawił, że te zespoły trafiają na siebie w drugiej rundzie, co znaczy, że jeden z nich pierwszy raz w dziejach stanie do boju o wielki finał.

1,59 - gola na mecz wpuszczał Jonathan Quick z Los Angeles Kings. W dodatku bronił 95,3 proc. strzałów rywali, co czyni z niego jednego z najlepszych bramkarzy tych playoffs (najlepszego jeśli brać pod uwagę tych, którzy grali we wszystkich meczach) i jeden z powodów, dla których najlepsza drużyna sezonu zasadniczego, czyli Vancouver Canucks, resztę zmagań oglądać będzie w telewizji.

2 - Dogrywek trzeba było, żeby rozstrzygnąć wynik siódmego meczu między New Jersey Devils a Florida Panthers. Wygrali Devils, którzy także w szóstym spotkaniu zaglądali śmierci i wakacjom w oczy, ale zwyciężyli po gratisowej tercji, co każe nam przypuszczać, że chyba naprawdę mają konszachty z diabłem.

5 - pierwszych meczów w serii Phoenix i Chicago Blackhawks kończyło się dogrywkami. Dopiero szósty, ostatni mecz Coyotes wygrali w regulaminowym czasie. Aby zobaczyć drugą podobną sytuację, trzeba by cofnąć się w czasy, gdy po ziemi biegały dinozaury, a szczęka Jacka Gmocha była dopiero młodym, obiecującym lądolodem, czyli do finałów NHL w 1951 roku. Wówczas Toronto Maple Leafs wygrali z Montral Canadiens 4:1 i także pierwsze pięć (no w sumie to też ostatnie pięć) meczów rozstrzygała dogrywka.

7 - poprzednich mistrzów NHL nie ma już w walce o tytuł. Ostatnim zdobywcą Pucharu Stanleya, który wciąż pozostaje w grze są New Jersey Devils - czempioni z 2003 roku. Od tego czasu rozegrano 7 serii finałowych, przez które przewinęło się 12 zespołów. 11 z nich jest już na wakacjach, a jedyni ocalali to Philadelphia Flyers - finaliści z 2010 roku.

15 - tyle lat na swoje pierwsze od 1997 zwycięstwo w playoffs czekali Florida Panthers, którzy w ogóle ostatni raz w rozgrywkach posezonowych grali w 2000 roku. W tym sezonie nikt nie dawał im większych szans w starciu z New Jersey Devils, jednak okazało się, że ''Pantery'' potrafią kąsać, nawet jeśli większość ich napastników nie ma zębów. Odpadły, jak już pisaliśmy, dopiero po drugiej dogrywce w siódmym meczu.

45 - tyle goli padło w pierwszych czterech starciach pomiędzy Philadelphia Flyers i Pittsburgh Penguins, co daje ponad 11 trafień na pojedynek i wystawia mocno średnią recenzję defensywom obu zespołów. Cała ta seria była zresztą szalona. W pierwszych dwóch w spotkaniach w Pittsburghu gospodarze prowadzili już 3:0 i 3:1, by przegrać ostatecznie 3:4 i 5:8. Spotkanie numer trzy skończyło się zwycięstwem ''Lotników'' u siebie aż 8:4 po meczu, w którym odgwizdano 172 minuty kar, a w pojedynku numer cztery ''Pingwiny'' odkuły się demolką 10:3. Następnie obie ekipy wygrały jeszcze po jednym meczu i ostatecznie w hokejowych derbach Pensylwanii lepsza okazała się drużyna z Filadelfii.

48 - meczów rozegrano w pierwszej rundzie playoffs. Maksymalnie mogło być ich 56 (minimalnie 32) i mówi się, że mieliśmy jedne z najbardziej zaciętych początków batalii o Puchar Stanleya w historii. W końcu zaledwie drugi raz od lokautu, który odwołał sezon 2004/05 żadna z drużyn nie odpadła bez zwycięstwa, a o wyniku wielu meczów rozstrzygał zaledwie jeden gol, często zdobywany dopiero w dogrywce. Trzy serie przerodziły się w siedmiomeczowe horrory, z których dwa zakończyła nagła śmierć w doliczonym czasie ostatniego spotkania.

100 - procent meczów między broniącymi tytułu Boston Bruins, a Washington Capitals rozstrzygało się zaledwie jednym golem. To pierwszy przypadek, gdy trwająca na pełnym dystansie seria była aż tak zacięta. Jej bohaterem został bramkarz Caps Braden Holtby, który w ogóle miał nie grać, ale szanse dały mu urazy Tomasa Vokouna i Michala Neuvirtha. Debiutujący w playoffs 22-latek kontuzjowanych kolegów zastąpił przerewelacyjnie, wpuszczając zaledwie 2 gole na mecz i broniąc z 94-procentową skutecznością.

102 - Wygrane mecze w playoffs ma Martin Brodeur z Devils, który w czasie serii przeciw Panthers został drugim w historii NHL bramkarzem z ponad setką posezonowych zwycięstw na koncie. Dominacji Patricka Roy jednak raczej nie zagraża, gdyż legenda Canadiens i Avalanche wygrywała aż 151 razy.

2500 (i zero) - Tyle dolarów kary (przy jednoczesnym braku zawieszenia) dostał Shea Weber z Nashville Predators za to, co zrobił Henrikowi Zetterbergowi w ostatnich sekundach pierwszego meczu z Detroit, do tego meczu już wygranego. Naszym zdaniem karą za takie zachowanie powinno być co najmniej dożywotnie jeżdżenie na wszystkie koncerty Patrycji Markowskiej w Mławie.

Andrzej Bazylczuk & Łukasz Miszewski DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOKU

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.