Przypomnijmy krótko. Popularny Henryk Kwinto do Poznania został ściągnięty w 2006 roku przez Franciszka Smudę. Gracz z Ameryki Południowej z miejsca stał się liderem efektownie grającego wówczas Kolejorza. Nie tylko mądrze rozgrywał piłkę, ale także świetnie wiedział jak ją skierować do bramki przeciwnika. Grzechem byłoby nie przypomnieć kilku jest cud-miód trafień. Najpiękniejsze? Chyba to z ŁKS.
Cóż, gol z Ruchem Chorzów też nie od macochy.
No to jeszcze ten pucharowy z Polonią Warszawa.
Po dwóch latach jednak Quinterosowi podziękowano za współpracę. Z jednej strony borykał się on z problemami rodzinnymi w Peru, z drugiej Smuda miał już w głowie inną wizję linii pomocy Kolejorza. Pewnie trochę smutny Peruwiańczyk postanowił więc wrócić do ojczyzny. Zakotwiczył w drużynie Alianza Lima, którego jest wychowankiem i w którym grał już przed wyjazdem do Polski. W tym nowym-starym klubie Kwinto zaczął prezentować wszystko to, z czego był już świetnie znany, czyli świetne rozegranie i kapitalne uderzenie. Precyzyjny rzut wolny? Nie ma sprawy.
Jeszcze precyzyjniejszy, taki bardziej w okienko? OK.
Gol w 0:20 filmiku
Efektowna klepka? Żaden problem.
To wszystko są jednak usługi podstawowe w wykonaniu Kwinto. A może by tak coś ekstra? Proszę bardzo. Oto dwa najbardziej utytułowane gole Quinterosa. Przepiękny wolej w meczu z Bolognesi urzekł nawet najbardziej zaciekłych przeciwników strzelania z woleja.
To jednak wszystko pikuś przy bramce, którą eks-lechita zapakował w spotkaniu z Universitario. Zachęcam, żeby wziąć głęboki oddech i klapnąć sobie na chwilę na fotel.
To sieknięcie zostało okrzyknięte Golem Roku 2009 w Peru. Taka tam krzyżówka kropnięć Papina z Roberto Carlosem, Mendiety z Lizarazu czy wszystkich innych wolejmistrzów. Dla mnie absolutna rewelacja. Ech, przydałby się taki gość w ekstraklasie.
Warto zwrócić uwagę, że Kwinto ma już na karku niemal 35 lat. Jak widać wysokogórskie powietrze mu służy. Aby służyło jak najdłużej.
Przemysław Nosal