Jak pielęgnować w sobie zainteresowanie F1 w czasach bezKubicowych?

W zbliżający się weekend inauguracja nowego sezonu Formuły 1 (prawda, że prawie ten fakt umknął?), w którym podobnie jak w poprzednim nie zobaczymy Roberta Kubicy, czyli alfy i omegi polskiego dorobku w tym najbardziej prestiżowym wyścigowym cyrku. Wierzymy, że Robert jeszcze tu wróci, a wiarę tę chcemy wzmacniać zainteresowaniem dyscypliną, którą Polak wypromował w swoim kraju. Jak to zrobić w czasach, w których jedyne, co po Kubicy zostało w F1, to byli współpracownicy?

- Oprócz kibicowania powrotowi Roberta Kubicy do Formuły 1, warto marzyć i tęsknić do Nicka Heidfelda jako kogoś, z kim wiąże się praktycznie cała jaśniejsza strona kariery Roberta w Formule. Fantazjowanie o powrocie Nicka jest zresztą wcale nie jakieś oderwane od podłogi, przecież on posiada niebywałą umiejętność pojawiania się i znikania, a swoje beznadziejne występy z łatwością zamienia w występy bardzo spektakularne.

 

- Warto kibicować underdogom. Sprzyjanie słabszym zawsze było dobrym patentem na utrzymanie w sobie żaru rywalizacyjnego - przeciwnie do kibicowania Sebastianowi Vettelowi, któremu można tak naprawdę sprzyjać przez 5 wyścigów, a później już tylko tępo patrzeć w telewizor, w którym on bije rywali na głowę. To nawet niebezpieczne, od kibicowania Vettelowi można dostać ślinotoku.

- Podpunkt wynikający trochę z dwóch poprzednich: warto kibicować Lotusowi Renault. Po pierwsze jest to zespół, który będzie chciał w tym sezonie zaskoczyć wszystkich i z teamu w odwrocie stać się teamem w natarciu. Po drugie jest to były zespół Roberta Kubicy i Nicka Heidfelda. Żółty bolid powinien się dobrze kojarzyć. A po trzecie Lotus Renault będzie prowadzone przez Kimiego Raikkonena, jedną z najbarwniejszych postaci ostatniej dekady w wyścigach - byłego Mistrza Świata w F1, mistrza technik upijania się i mistrza ciętej riposty.

 

- To już naprawdę ostatnia okazja, żeby podziwiać Michaela Schumachera, który w Mercedesie wygląda wprawdzie, jak Michael Jordan w stroju Washington Wizards, ale wciąż jeszcze ma szanse na pojedyncze sukcesy, o ile zespół da mu samochód, którym można jechać na podium. Schumi nie stawał na pudle od prawie 6 lat. Jeśli na koniec kariery uda mu się to w jednym z wyścigów, będzie to wydarzenie godne obejrzenia.

- W stawce kierowców nie ma Rubensa Barrichello. Nie mamy pojęcia, co z tego wyniknie, bo nie pamiętamy, kiedy ostatnio taka sytuacja miała miejsce. Ok, sprawdziliśmy. Ostatni raz w stawce kierowców nie było Brazylijczyka w 1992 roku, czyli wtedy, kiedy tytuł wygrywał Nigel Mansell, a Ayrton Senna jeździł w McLarenie. Czyli jeszcze raz: nie mamy pojęcia, co z braku Rubensa wyniknie. Może to jest ten zapowiadany przez Majów koniec świata? Warto tam być, żeby się przekonać.

- Kiedy już nadejdzie ten moment, w którym ciało Kubicy powie: jestem gotowe, by znowu dawać wycisk innym, Robert będzie z pewnością potrzebował kompetentnych doradców, którzy wskażą mu team, w którym powinien jeździć. Chcemy być wtedy na bieżąco, tak jak pozostałe 38 milionów doradców.

Spiro

DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOKU

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.