- Wymieniać i chlorować po każdym okrążeniu wodę w rowie za przeszkodą biegu na 3000 metrów. Grzybica stóp i inne dermatologiczne powikłania - tego mogliby uniknąć sportowcy, którzy muszą forsować stojące wody stadionów lekkoatletycznych, te gniazda zarazków i innych żabiścieków. Jeśli przedsięwzięcie okaże się dla organizatorów zbyt karkołomne, zawodnicy powinni być przynajmniej wyposażeni w gumowce.
- Obowiązkowa kąpiel po każdym upadku na materac/piasek. Prysznice rozmieszczone na murawie stadionu byłyby najlepsze, ale jeżeli patent z chlorowaną, wymienianą regularnie wodą w rowie się sprawdzi, z jego zasobów będą mogli korzystać również zawodnicy uprawiający dyscypliny skokowe. Po każdym upadku na brudny materac/piasek, dodatkowo skok do wody.
- Maski, wszędzie maski. Chore podejście do chorób amerykańskich kolarzy z Pekinu przestaje być chore wobec rewelacji lekarza reprezentacji Wielkiej Brytanii. Zatem niech tak będzie, niech smog londyński nikomu nie zaszkodzi.
- Permanentna dezynfekcja bokserskich rękawic. Pięściarz nie miałby prawa uderzać dwa razy pod rząd tą samą rękawicą, gdyż już przy pierwszym ciosie ta staje się bronią obosieczną infekując atakującego zawodnika zarazkami przeciwnika. Dlatego w każdym narożniku ringu zamontowalibyśmy pojemniki z dezynfekującym specyfikiem, w którym zawodnik po ciosie musiałby zamoczyć rękawicę, w ten sposób oczyszczając ją z zarazków.
- Sztafeta biegnie w rękawiczkach. Przekazywanie pałeczki to jeden z najbardziej pierwotnych, niezgodnych z normami higienicznymi zwyczajów sportowych, z którym najlepiej byłoby skończyć ze względu na bezpieczeństwo zawodników, ale można też ich poprosić o nałożenie ochronnych rękawic. Bez tych zabezpieczeń uczestnicy biegu sztafetowego są narażeni na zgubny wpływ czynników zewnętrznych w takim stopniu, jak ci spod Stadionu X-lecia/Narodowego.
Spiro