Sportowcy dlatego zdecydowali się na gospodarstwa agroturystyczne, które dają im pewność, że spożywane zwierzęta mają wszystko jak Pan Bóg stworzył, a nie jak stworzyli chemicy jądrowi. Hodują kurki, biorą mięso jaków od zaufanych pasterzy, a wszystko to po to, by za parę miesięcy w Londynie nie było żadnych przykrych niespodzianek pod postacią biletu powrotnego w związku z oblanym testem antydopingowym.
Maratończycy mają podstawy, by się takiej sytuacji obawiać. Klenbuterol na przykład, lekarstwo dawno wycofane z aptek dla ludzi, dość często podawane jest inwentarzowi zwierzęcemu, a jest to środek niedozwolony, przyspieszający wzrost i masę tkanki mięśniowej. Kiedy złota medalistka w judo z Pekinu, Tong Wen została przyłapana na dopingu, przyznała się tylko do objadania kotletami wieprzowymi.
Historia, jak i komunikat z niej płynący, jest dość klarowny dla wszystkich fanów złotego kurczaka i kurczaka w curry. Jak sobie wyhodujesz, tak się najesz. Jak jednak w tej rzeczywistości mają się odnaleźć fani krewetek?
Spiro