Kot z Anfield Road, największa piłkarska gwiazda internetu

Niektórzy twierdzą, że Sieć powstała po to, by jedni ludzie mogli wrzucać do niej śmieszne zdjęcia i filmiki z kotami, a inni je oglądać. To oczywista nieprawda. Głównym celem jej powstania było to, żeby Kot z Anfield Road mógł założyć sobie konto na Twitterze, w heroicznej walce o zdystansowanie popularnością Kota w Butach, Garfielda i Tomasza Kota.

Poniedziałkowy hit Premier League Liverpool - Tottenham zakończył się nieco rozczarowującym kibiców bezbramkowym remisem. Najjaśniejszym punktem tego spotkania została zatem uznana kocia inwazja na murawę Anfield Road.

Kot wydawał się szary, zwykły, niepozorny, a jednak stał się gwiazdą. W momencie pisania tego tekstu jego konto na Twitterze śledziło blisko 39 tysięcy osób. A wszystko to dzięki takim wpisom.

Jeśli mogłem przebiec koło Friedela, to przebiegnięcie koło De Gei byłoby łatwe.

Właśnie dzwonił Villas-Boas. Chciał, żebym nauczył Torresa, jak dostawać się w pole karne.

Mam nadzieję, że dostanę trochę więcej czasu na murawie Old Trafford. Albo po prostu posiedzę sobie przy linii bocznej jak Michael Owen.

Mancini żałuje, że zamiast ze mną, podpisał kontrakt z Tevezem. Przynajmniej mógłby porozwieszać plakaty, gdybym mu zaginął.

W ciągu trzech minut na boisku minąłem więcej zawodników niż Stewart Downing przez cały sezon.

Manuel Almunia i ja mamy coś wspólnego ze sobą. Murawa piłkarska to tak naprawdę nie jest miejsce dla nas.

Powiedziano mi, że jestem całkiem szybki i zwinny. Mam nadzieję, że zrobię na tej podstawie karierę, zupełnie tak jak Theo Walcott.

Owen Hargreaves zadzwnił do mojego trenera od przygotowania fizycznego. Był zdziwiony tym, że tak długo przebywałem na boisku, nie doznając kontuzji.

Jako że Kot z Anfield już ma więcej Twitterowych fanów niż jakikolwiek polski serwis sportowy, mamy nadzieję, że kiedyś o nas wspomni. Na przykład z okazji tego tekstu.

Jego konto znajdziecie tutaj .

ŁM DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOKU

Copyright © Agora SA