Kto w Polsce ogląda Super Bowl?

No i finał Super Bowl za nami. New York Giants wygrali z New England Patriots i zostali mistrzami NFL. Za oceanem mecz oglądano wszędzie, pewnie nawet na cmentarzach zombie ustawiali się przy telewizorach, nie mogąc przegapić takiego wydarzenia. A w Polsce ludzie spali. No przynajmniej zdecydowana większość, gdyż jest kilka typów, które oglądają Super Bowl. Oto i one.

Pasjonaci - W Polsce jest wiele rzeczy, których przeciętny zjadacz bigosu i spijacz piwa może się nie spodziewać. Jest na przykład liga baseballowa i ludzie, którzy lubią oglądać futbol amerykański. To oni najgłośniej odliczają czas do finału NFL. Fajnie, że mają jakąś pasję. Mogliby na przykład hobbystycznie dźgać wiewiórki patykiem albo oglądać ''M jak Miłość''.

Zawodnicy - Jeżeli trudno było Wam uwierzyć, że są ludzie, którzy oglądają futbol amerykański, to jeszcze trudniej będzie Wam przyjąć do wiadomości, że są i tacy, którzy w niego grają. I to jest ich nawet sporo, a do Polskiej Ligi Futbolu Amerykańskiego wciąż zgłaszają się nowe zespoły. Tradycyjnie organizują one wspólne oglądanie Super Bowl, często połączone z konkursami i tłumaczeniem zasad ludziom, którzy o futbolu amerykańskim wiedzą głównie, że istnieje.

Fani reklam - Futbol amerykański w Polsce ma ciężko między innymi dlatego, że gra jest często przerywana, co Amerykanie sprytnie wykorzystali do wsadzania reklam tam, gdzie inni nie wsadziliby nogi. Ma to swoje plusy, gdyż dzięki temu Super Bowl stało się prawdziwym festiwalem reklam. A że finał NFL przykuwa do telewizorów nieprzeliczone hordy ludzi, to wykupienie czasu antenowego w jego trakcie kosztuje drobne 3,5 mln dolarów za 30 sekund. Wielkie i bogate firmy nie chcą wyrzucać tych pieniędzy w błoto, więc nie szczędzą środków na to, by ich emitowana w czasie wielkiego finału reklama na długo zapadała w pamięć. Zazwyczaj się to udaje, o czym świadczy choćby słynny Terry Tate - biurowy linebacker.

Kolejną grupę z tym związaną stanowią pracownicy polskich agencji reklamowych, podpatrujący, jak zrobić spot bez użycia sformułowań ''Biel taka jak nigdy'', ''Mmmm... pyszne. To może być tylko wyciąg z tasmańskiego jeża'' lub ''Czy to naprawdę nowa sukienka?''.

Melomani - Super Bowl to nie tylko święto sportu, reklam i pizzy. To także święto muzyki, gdyż każdy czeka, jak zostanie wykonany przed meczem hymn i jak wypadnie prezentowane w przerwie show z udziałem gwiazd. Przeważnie nie żałują, gdyż niemal co roku wyskakują takie perełki jak, ''awaria garderoby'' Janet Jackson , która wstrząsnęła Ameryką w 2004 roku czy zeszłoroczny popis Christiny Aguilery, która zrobiła z melodią i słowami kochanego przez Amerykanów hymnu tak złe rzeczy, że miała szczęście, iż prosto ze sceny nie trafiła do Guantanamo.

W Stanach na pewno będzie oglądał Steven Tyler. Ten sam Tyler, który tak rozwścieczył amerykańskich kibiców, amerykańskich dziennikarzy, amerykańskich futbolistów oraz amerykańskich Amerykanów swoim wykonaniem hymnu podczas meczu New England Patriots - Baltimore Ravens, decydującym o wejściu do Super Bowl .

Albo nauczy się wykonywać hymn tak, jak się od niego tego oczekuje. Albo pocieszy się, że jego wykonanie wcale nie było takie złe.

Ciekawscy - Super Bowl większości mieszkańców naszego wesołego kraju kojarzy się z kolejnym niesamowitym produktem z TV Shopu (jeśli w ciągu 10 minut zamówisz Super Bowl za jedyne 199 zł, drugie Super Bowl dostaniesz gratis!), albo czymś, czym można się zarazić. Jednak każdy słyszał, że coś takiego istnieje i wiele osób w końcu decyduje się organoleptyczne sprawdzić, co to za wynalazek.

Dziennikarze sportowi - Bo dobrze jest wiedzieć o czym się pisze. Tak przynajmniej słyszeliśmy, ale nie jesteśmy do końca przekonani do tej idei.

Hipsterzy - Słyszeli, że w Polsce Super Bowl ogląda bardzo mało osób, więc uznali, że koniecznie muszą je zobaczyć, bo będzie to alternatywne niczym przebieranie się za drążek zmiany biegów Fiata Multipla. Oczywiście będą oglądać w okularach, na których chwilę wcześniej przyjechali do knajpy.

Emo - Bo tam jest ból, dużo bólu. W dodatku w Polsce niemal nikt nie rozumie futbolu amerykańskiego, więc emo mogą czuć pewną więź emocjonalną z zawodnikami. Oczywiście jest to więź z grzywką i różową czaszeczką.

Barmani - W wielu pubach w Polsce organizowane jest oglądanie Super Bowl. Przedstawiciele wszystkich wymienionych wcześniej typów przybywają tam, bo chcą zobaczyć mecz, ale jest towarzysząca im grupa, która będzie od pierwszego do ostatniego gwizdka, niezależnie od tego czy ma na to ochotę. To barmani i barmanki z pubów, którzy zrobili szefowi coś bardzo złego, dzięki czemu znaleźli swoje nazwisko w grafiku w niedzielną noc.

Rozbitek-niedobitek - Ten poszarzały na twarzy smutny dżentelmen, który w swoje wory pod oczami mógłby złapać wyrzuconą poza boisko piłkę. On nie przyszedł na Super Bowl. On po prostu został w knajpie od piątku, kiedy to wyszedł ze znajomymi na jedno piwo.

Działacze - Wszędzie gdzie jest sport i kibice, pojawiają się polscy działacze sportowi. To dla nich chwila wytchnienia od śpiewanych podczas zawodów sportowych radosnych piosenek o tym, co należy robić z PZPN-em. Będą również podziwiać, jakie fajne logo ma Super Bowl. Takie nowoczesne i do tego jeszcze bez orzełka.

Amerykanie - Dziwna prawidłowość sprawia, że Amerykanie nie potrzebują wiz do Polski, Polacy potrzebują wiz do Stanów, a mimo wszystko tych pierwszych jest u nas zdecydowanie więcej niż tych drugich w USA. Może dlatego, że liczba Amerykanów rośnie wprost proporcjonalnie do ilości ropy, dlatego też w tym regionie świata spotyka się ich głównie na stacjach benzynowych. Kilku, a nawet więcej niż kilku hamburgeiros się jednak po tej stronie oceanu i po tych obu stronach Wisły znajdzie. I zapewne najważniejszy dla swojej nacji mecz będą oglądać. Dlatego też nie polecalibyśmy prób załatwiania czegokolwiek w amerykańskiej ambasadzie w posuperbowlowy poniedziałek. Jej personel może mieć problemy z porozumiewaniem się z otoczeniem i nie mówimy tutaj o barierze językowej.

Irytujący kolesie - Pierwsza niepisana zasada knajpiana mówi, że zasady nie mówią, bo nie mają jak. Druga, żeby nigdy nie pytać siedzącej przy barze dziewczyny, czy lubi angielskojęzyczne płyty Comy lub najnowsze produkcje U2. A trzecia, że w każdej knajpie znajdą się irytujący kolesie, którzy albo będą was zamęczać swoimi nudnymi tyradami z obojętnie jakiej przyczyny, albo będą was próbować naciągnąć na piwo, albo będą chcieli wyjść na zewnątrz, żebyście porachowali sobie kości, przeliczyli zęby i zsumowali stawy, albo będą czytać wam na głos fragmenty swojego dopiero co napisanego scenariusza serialu szpiegowskiego o dżdżownicach. Nieśmiertelna stałość tychże zasad sprawia, że irytującego kolesia lub jego liczbę mnogą spotkacie również podczas oglądania Super Bowl.

Andrzej Bazylczuk & Łukasz Miszewski

DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOKU

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.