Traore urodził się 23 lata temu w Abidżanie, dawnej stolicy Wybrzeża Kości Słoniowej. Jako jednak, że w prawdopodobnie najmocniejszej obecnie reprezentacji Afryki zadebiutować nie miał szans, wybrał grę dla Burkina Faso, skąd pochodzi część jego rodziny. I nie było z tym najmniejszego problemu. Gracz Lechii w swoich nowych barwach narodowych wystąpił już sześć razy i - co zabawniejsze z perspektywy tego, co miało się wydarzyć - grał nawet w eliminacjach do PNA, strzelając w nich bramkę w wygranym 4:1 spotkaniu z Namibią.
Tak więc nasz mały bohater przyjechał na afrykańskie mistrzostwa, by odpocząć od wizji Cracovii będącej tylko o trzy punkty za Lechią, wziąć autograf od Drogby i zmierzyć się ze swoimi rodakami, bo Burkina Faso nieszczęśliwie wylądowało z nimi w grupie. Tymczasem okazało się, że istnieje poważny problem. Ponieważ Abdou Razack Traore wprawdzie według światowych władz piłkarskich istnieje, jest piłkarzem i faktycznie nazywa się Abdou Razack Traore, jednak zgodnie z bazami danych jest futbolistą z Wybrzeża Kości Słoniowej. Posiadającym paszport tylko i wyłącznie Wybrzeża Kości Słoniowej. Wyszło na jaw, że kiedy piłkarz przechodził do Lechii z Rosenborga Trondheim, został zarejestrowany w systemie elektronicznym UEFA jako zawodnik z WKS i tak też w nim figuruje do dzisiaj. Co oczywiście, podkreślmy to jeszcze raz, zupelnie nie przeszkodziło mu w międzyczasie grać w eliminacjach do PNA w barwach Burkina Faso.
W pierwszym grupowym meczu swojej kadry, z Angolą (przegranym 1:2), zawodnika Ekstraklasy wprawdzie nie wystąpił, ale cała sprawa jest obecnie w trakcie wyjaśniania. Władze Lechii uaktualniły dane piłkarza przez helpdesk FIFA i wysłały Traore paszport Burkina Faso, także będzie on mógł prawdopodobnie zagrać w czwartkowym meczu z... Wybrzeżem Kości Słoniowej.
ŁM