Skoki narciarskie już nie są małyszomanią

Koniec narciarskiej kariery Adama Małysza w sposób naturalny zamykał też okres małyszomanii w Polsce, choć wielu uważało, że małyszomania może trwać w najlepsze również bez Małysza. Dziś wiemy, że nie jest to takie proste, bo z jednej strony skoki narciarskie odziedziczyły po małyszomanii oddanych fanów, którzy na zawody do Zakopanego przyjadą nawet dla Stefana Huli i piwa na Krupówkach. Z drugiej strony, obecna popularność skoków ma niewiele wspólnego z gorączką, jaką wywoływał Adam Małysz - zresztą myśl o konkursach w Zakopanem nie przyprawia dziś o zawrót głowy samego Adama Małysza.

Dość znaczące jako komentarz do obecnej sytuacji skoków narciarskich w Polsce były słowa rajdowca Małysza, który po powrocie z Dakaru, na lotnisku w Warszawie zasugerował, że organizatorzy zawodów w Zakopanem chętnie widzieliby go choćby jako przedskoczka, byle tylko Wielka Krokiew znowu zapuściła wąsy. Adam odciął się od tych spekulacji stanowczo:

- Nie chcę robić za małpkę. Jeśli pojadę na zawody Pucharu Świata, to incognito, by spotkać się z kolegami, którym kibicowałem podczas Rajdu Dakar i których będę dalej wspierał. Na razie zamierzam odpocząć w domu, bo naprawdę jestem zmęczony

Rozbrat Małysza z Wielką Krokwią jest tylko jednym z wielu symbolicznych końców małyszomanii. Zwycięstwa Kamila Stocha w Zakopanem są kolejnym. To zupełnie inne tryumfy, niż te skoczka z Wisły. Adam przyjeżdżał do Zakopanego po to, żeby miliony oglądających go co tydzień w telewizji, miały okazję zobaczyć go z bliska. Kamil Stoch wygrywa zawody znacznie bardziej prywatnie. Pod narty dmuchają mu tylko ci stojący pod zeskokiem. W innych miejscach kraju życie toczy się dalej, w zupełnie innym rytmie, bez echa kibicowskich trąbek.

W sobotę rano zastanawiałem się, czy w związku z tym, że nie widziałem zwycięstwa Kamila Stocha w Zakopanem na żywo, popełniłem haniebne zaniedbanie, zrobiłem coś ekstrawaganckiego. Okazało się, że nie. Wielu miało tak jak ja. Pytając, uświadomiłem niektórych znajomych, że konkurs w Zakopanem w ogóle się odbył (za czasów Małysza o jego występach na Wielkiej Krokwi wiedzieli nawet zakonnicy z klasztorów klauzurowych). Poszedłem więc dalej i nie obejrzałem również sobotnich zawodów - pierwszy raz od dekady nie obejrzałem żadnego z zakopiańskich konkursów.

No i żyję. Chyba jestem wolny. Bez małyszomanii da się żyć.

Piotr Kalata vel Spiro

DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOKU

Copyright © Agora SA