Przypomnijmy. Obrońca Polonii Warszawa efektownym szczupakiem umieścił wczoraj piłkę w strzeżonej przez Wojciecha Szczęsnego bramce. Jak już ma być samobój, to niech chociaż będzie ładny.
W powodzi kolejnych goli ładowanych nam przez Hiszpanów mało kto zwrócił uwagę, że dwa z nich strzeliliśmy sobie sami. Najpierw Dariusz Dudka wślizgiem wykończył akcję Iniesty, a potem Robert Lewandowski tak niefortunnie interweniował po strzale Xabiego Alonso, że zupełnie zmylił Kuszczaka. Swoją drogą, ilekroć widzę jak Hiszpanie z nami wtedy jechali, to czuję kłucie w mostku.
Dla mnie to trafienie Gancarczyka było świetną metaforą kondycji polskiej piłki. Absurdalny śnieg w połowie października, puste trybuny, bojkot PZPN, trener Stefan Majewski, 3. minuta meczu i niepokojony przez nikogo Pan Seweryn pięknym wolejem trafia do własnej bramki. Takich klimatów nie wymyśliłby Ionesco, Jarry ani nawet Monty Python.
Legendarny - to właściwe określenie samobója z meczu z Irlandią Północną w eliminacjach do MŚ 2010. W moim odczuciu ta właśnie akcja była gwoździem do polskiej trumny w tamtych kwalifikacjach. Do kronik trafił co prawda Żewłakow jako zdobywca bramki, ale w tym przypadku zrobiłbym wyjątek i dopisał gdzieś w nawiasie "zaangażowana asysta - Boruc".
Przy całej głębokiej sympatii dla naszego obrońcy, to nie wierzę, że Polska z nim w składzie jest w stanie wygrać jakiś ważny mecz. Archie Header w kluczowym momencie z pewnością popisze się w nim jakąś stylową wtopą - kogoś sfauluje w polu karnym, da się odryblować, dostanie czerwoną kartkę albo po prostu strzeli samobója. Jak w meczu z Anglią w eliminacjach do MŚ 2006. Tę bramkę można obejrzeć TUTAJ.