Odil Ahmedow i jego uzbecki skwar w meczu z Katarem (2:0).
Nie wiem co jedzą ci Uzbecy, że strzelają takie bramki. Tłumacząc komentującego spotkanie Chińczyka: "Jak tak można!? Czy to wypada!? Taki skwar!?". Aleksander Geynrikh w meczu z Chinami (2:2).
Denga Zhuoxiang w meczu z Kuwejtem kropnął jak się patrzy (2:0).
Rzuty wolne to była w zasadzie jedyna fajna rzecz, jaką zaprezentowały Chiny podczas PA 2011. Hao Junmin w meczu z Uzbekistanem (2:2).
Yusef Ahmed i gol pakujący Chińczyków do domu (2:0).
Szkoda, że Harry Kewell w finale z Japonią nie zaprezentował tego, co prezentował podczas poprzednich meczów. Np. takich strzałów jak w meczu z Indiami (4:0).
Yoon Bit-Garam zapewnił Korei awans do półfinału w meczu z Iranem (1:0).
Trafienie Abdula Rahmana z Jordanii w spotkaniu z Arabią Saudyjską to zdecydowanie najpiękniejszy gol turnieju nie poprzedzony strzałem (1:0).
Trzy podania wzdłuż pola karnego przeciągnęły uzbecką obronę jak sforę niedorajdów. A na końcu stał Ji Dong-won i kropnął do bramki (3:2).
Ji to wszechstronny chłopak. Przed chwilą kończył zespołową akcję, teraz konkretnie urwał z czachy. Znów cierpi Uzbekistan (3:2).
Fabio Cesar w dziele "Jak nauczyć Katarczyków strzelania wolnych?". Mecz z Kuwejtem (3:0).
Server Djeparow sprezentował reprezentantom Kuwejtu smakowitego rogala, ale nie sądzę, żeby przeciwnicy docenili ten prezent (2:1).
Będę się upierał, że w tej akcji przyjęcie i zwód był żywcem wzięty od Zidana. Aleksander Geynrikh w meczu z Koreą Południową (2:3). Zresztą strzelany dwa razy karny, to także popis w stylu Francuza.
Pisałem już o narzucających mi się od razu analogiach. Tadanari Lee w finale z Australią (1:0) i kopia bramki Zidana w finale LM z Bayerem Leverkusen.
Przemysław Nosal