"Teraz wszyscy mogą mnie pocałować w dupę". Fragment książki "KAT" o meczu z ZSRR

"30 lipca 1976 roku został rozegrany najważniejszy mecz w historii polskiej siatkówki". W dniu innego, bardzo ważnego meczu z Rosją - o wejście do półfinałów mistrzostw świata - zamieszczamy fragment książki "KAT" o drużynie legendarnego trenera Huberta Wagnera, która sięgnęła po olimpijskie złoto w Montrealu.
Hubert Wagner Hubert Wagner Fot. archiwum prywatne

"30 lipca 1976 roku został rozegrany najważniejszy mecz w historii polskiej siatkówki"

"Walka o olimpijskie złoto w Montrealu między drużynami ZSRR i Polski była jednocześnie finałem zmagań dwóch trenerów, Huberta Wagnera i Jurija Czesnokowa, którzy od 1973 roku toczyli pojedynek o prymat na świecie. Napięcie było ogromne, bo z jednej strony Czesnokow i jego drużyna chcieli zemsty za Meksyk, Wagner zaś zapowiedział, że w Montrealu interesuje go tylko złoto.

Tymczasem w igrzyskach to drużyna ZSRR od początku grała rewelacyjnie. Dotarła do finału, nie tracąc ani jednego seta, praktycznie nie natrafiając na opór. Tymczasem Polska męczyła się niemiłosiernie z kolejnymi rywalami. Dopiero w piątych setach pokonywała Koreę Południową, Kubę, Japonię, a Czechosłowację ograła w czterech. - Im wyższą rangę miał funkcjonariusz, który nam towarzyszył, tym goręcej namawiał, żebyśmy dokopali Ruskim - wspominał Hubert Wagner - Oczywiście namawiał po cichu. Dla mnie jednak nie miało żadnego znaczenia, kto stał po drugiej stronie siatki."

Hubert Wagner Hubert Wagner Fot. archiwum prywatne

Wspomina Zbigniew Zarzycki:

"Nie można powiedzieć, że Rosjan się nie baliśmy. Mecze z nimi zawsze jednak mobilizowały człowieka. To takie polityczne zaszłości, na Niemców też zresztą się mobilizowaliśmy. Przez lata dostawaliśmy jednak od Rosjan lanie. Nic dziwnego. Kiedy w 1966 roku pierwszy raz grałem na mistrzostwach Europy juniorów i zobaczyłem, jak ci Rosjanie walą w piłkę, to pomyślałem: Co ja tu robię? To były konie. Kiedyś na jednym z meczów pokazowych w Belgii graliśmy z nimi na parkiecie zrobionym z płytek chodnikowych. Dostałem piłkę bez bloku i huknąłem nią w twarz w jednego z tych ruskich olbrzymów. Krew poszła mu z nosa, ale on wytarł ją ręką, wstał, odszukał mnie wzrokiem. Był w nim prosty komunikat: Ubijot. I taka to była ta reprezentacja. Mobilizacja na ten mecz finałowy była u nas ogromna. Jurek nic nie musiał mówić. ZSRR wygrywał w Montrealu w prawie wszystkich dyscyplinach. Ludzie na trybunach byli więc za nami i liczyli, że ogramy ZSRR."

Hubert Wagner o meczu z Rosją Hubert Wagner o meczu z Rosją Fot. archiwum

A zaczęło się od przegranej do jedenastu...

"W finale Wagner wystawił szóstkę: Gawłowski, Wójtowicz, Stefański, Bosek, Rybaczewski i Skorek. Czesnokow zagrał szóstką: Zajcew, Seliwanow, Dorochow, Moliboga, Poliszczuk i Czernyszew. Czesnokow miał młodszy zespół (średnia wieku 24, Polacy 26), ale przede wszystkim wyższy - średnio o 6 centymetrów. Zawodnicy ZSRR byli jednak mniej doświadczeni - tylko trzech ich zawodników uczestniczyło w poprzednich igrzyskach w Monachium. W polskiej reprezentacji grało siedmiu weteranów. Rosjanie byli do tego wypoczęci. W ramach afrykańskiego protestu z turnieju wycofał się Egipt. Rozegrali więc o jeden mecz mniej. Łącznie przed finałem na parkiecie spędzili tylko pięć godzin. Polacy ? jedenaście i pół godziny. Do tego półfinał z Japonią rozegrali niecałe dwadzieścia cztery godziny przed meczem z ZSRR. Polacy mieli więc prawo być zmęczeni.

Mecz zaczyna się od wymiany cios za cios, ale to Polacy wychodzą na prowadzenie. Jest 5:2. Rosjanie odrabiają straty i dochodzi do remisu 6:6. Polacy zaczynają popełniać błędy, a do tego na boisko wchodzi dwumetrowiec Jermiłow. Rosjanie odskakują. Polakom udaje się jeszcze doprowadzić do remisu 9:9, chwilę potem prowadzą 10:9. Ale potem znów ekipa Czesnokowa jest górą. Ostatecznie Bosek posyła piłkę w aut i Rosjanie wygrywają pierwszego seta do 11.

Drugi set Polacy zaczynają nerwowo. Rosjanie prowadzą 3:0, potem jest 10:6. Wtedy Polacy zaczynają pościg. Zdobywają cztery kolejne punkty i doprowadzają do remisu. Walka staje się zacięta, jest 12:12. Ale po długiej wymianie to Polacy zdobywają 13 punkt i zaczynają dominować. Set należy do Polaków. Wydaje się, że nasi się rozkręcają. Trzeci set zaczynają świetnie: zdobywają trzy punkty, ale Rosjanie szybko odrabiają straty.

I w tym momencie Wagner wykonuje zaskakujący ruch. Zdejmuje z parkietu świetnie grającego Mirosława Rybaczewskiego i wpuszcza w jego miejsce Marka Karbarza. Kto miesza w składzie, któremu dobrze idzie? Szaleniec?

Sam Wagner nie próbował tej decyzji przesadnie racjonalizować. Jak wspominał po latach, jego zespół grał znakomicie? ale czegoś mu w tej grze brakowało.

? W finale coś mnie tknęło, chociaż jak pamiętam, jak Marek wchodził na boisko, to ręce mu się trzęsły i upłynęło trochę czasu, nim zaczął grać, jak oczekiwałem - powiedział trener po latach - O tę zmianę wiele razy mnie potem pytano. Kiedy brać czas i robić zmiany, to niezwykle ważna sprawa. Niektórym wszystko się w takich przypadkach udaje, innym trenerom wręcz przeciwnie. To musi być dar od Stwórcy.

Kilka lat po igrzyskach o sens tej zmiany zapytał Wagnera sam Marek Karbarz."

"Piłka jak zaczarowana turla się po taśmie..."

"Wiesz co, Łysy... Ja miałem taką filozofię, że wpuszczałem Rybę zawsze na początku spotkania, by rozruszał zespół, ale jak było już tej energii za dużo na boisku, wtedy wpuszczałem ciebie - odpowiedział mu trener.

Karbarz stał się cichym bohaterem tego finału. Jego fantastyczne ataki blok-aut po rękach radzieckich zawodników były jednym z kluczowych elementów zwycięstwa polskiej reprezentacji. Trzeciego seta Polacy przegrali do 13. Kluczowy dla wyniku meczu okazał się jednak set czwarty. Trzydzieści dziewięć zaciętych minut. Polacy grają pierwszą piłkę setową przy wyniku 12:14. Ale Rosjanie doprowadzają do remisu. I mają dwa meczbole.

Obydwa przy wyniku 15:14. Wydawało się, że Polacy gonią resztkami sił, że za chwilę padną na parkiet. Obronili się jednak i doprowadzili do remisu. Końcówka seta należy do naszych.

Przy szóstej piłce setowej dla Polaków Czernyszow atakuje w taśmę. Piłka jak zaczarowana turla się po niej w aut i Polacy wygrywają 19:17.

- Przez cały mecz konsekwentnie graliśmy na Czernyszowa. Chcieliśmy go zmęczyć. W końcu musiało to przynieść efekt - wspominał Hubert Wagner.

Piąty set to prawdziwy horror. Rosjanie zaczynają dobrze, Polacy popełniają błędy i jest 4:0 dla ZSRR. Potem jednak Polacy włączają dopalacze. Doprowadzają do remisu 5:5. Odskakują na dwa punkty. Potem znowu jest remis 7:7. Od tego momentu ZSRR nie zdobył już punktu. Przy 13:7 Czernyszow uderza w siatkę. Meczbol. Znów atakuje Czernyszow. Tym razem w aut!

- Mówiłem, że piąty set, o ile do niego dojdzie, będzie formalnością! - opowiadał po latach Wagner. ? Rosjan zgubiła łatwość, z jaką wygrywali w całym turnieju. Kiedy prowadzi się 2:0, gra się na luzie, bo nawet nagłe załamanie nie przesądza sprawy. Przy stanie 2:2 każda piłka jest decydująca. My większość spotkań wygrywaliśmy po pięciu setach, dla Rosjan ta sytuacja była nowością, dlatego ręka zadrżała im."

Radość polskich siatkarzy po zdobyciu złotego medalu na igrzyskach w Montrealu Radość polskich siatkarzy po zdobyciu złotego medalu na igrzyskach w Montrealu fot. archiwum

Euforia!

"Euforia! Po 146 minutach meczu Polacy mają złoto! Wagner dotrzymał swej szalonej obietnicy! Radzieccy siatkarze tymczasem długo nie mogą zrozumieć, co się właściwie stało. A Polacy?

Gawłowski siedzi na ziemi i płacze jak małe dziecko. Przygląda się kolegom, którzy w podskokach tańczą na parkiecie taniec zwycięstwa. Ten taniec ogląda cała Polska. Nie oglądała natomiast momentu, gdy Polaków dekorowano medalami, a biało-czerwoną flagę wciągano na maszt. Mecz zakończył się bowiem nad ranem 31 lipca (około 4 rano polskiego czasu). Satelita, dzięki któremu transmitowano spotkanie, skończył już pracę.

Wagner płacze, Romański nieżywy, wszyscy oszaleli - tak Lech Cergowski w Przeglądzie Sportowym zatytułował relację z wygranej siatkarzy na igrzyskach.

Był to najtrudniej zdobyty medal na olimpiadzie - pisał - Nawet najsilniejszy człowiek świata Wasilij Aleksiejew nie nadźwigał się tyle co siatkarze Polski i Związku Radzieckiego. Dwa meczbole. Pogodziliśmy się już z myślą, że nie damy rady, że jednak siatkarze radzieccy są lepsi. Dwa meczbole, nie ma nadziei. Trudno, przegramy jak hokeiści na mistrzostwach świata, jak Średnicki i inni pięściarze po twardej walce. Rywale byli lepsi. Tylko Wagner z nieruchomą twarzą, tylko rozpaleni siatkarze nie dopuścili wtedy do siebie tej myśli. Wtedy właśnie wznieśli się na Mount Everest swoich możliwości, wylądowali na Marsie.

(...) Oto wychodzą na podium w czerwonych dresach z białymi pasami, a sala wiwatuje. Spiker mocno się męczy, by prawidłowo wymówić dwanaście przeraźliwie dla niego trudnych nazwisk.

Medale wręcza sam Lord Killanin, przewodniczący MKOl. Oklaski dla nas, oklaski dla drużyny Związku Radzieckiego, oklaski dla brązowych medalistów z Kuby. Widzowie doskonale zapamiętali tych, którzy grali najlepiej, i przy podawaniu ich nazwisk brawa jeszcze się nasilały. Ciągle jednak mam przed oczami kamienną twarz Huberta Wagnera w chwilach, gdy siatkarze radzieccy, doskonale znający swoje rzemiosło, już, już łamali opór naszych reprezentantów. Widzę także białą twarz prezesa PZPS Stanisława Romańskiego wybiegającego z hali, gdy nie mógł już wytrzymać napięcia. Wyglądał na człowieka, który za chwilę dostanie zawału. Wrył mi się w pamięć także ten najbardziej radosny ze wszystkich moment, kiedy wiwatowaliśmy wraz z oszalałą widownią, a trener Wagner, całując się z zawodnikami, nareszcie stracił swój kamienny spokój

Partyjna Trybuna Ludu też chwaliła Polaków:

Żaden przymiotnik, żadne określenie nie są w stanie wiernie oddać tego, co się działo wtedy na boisku. Ten, kto na własne oczy obejrzał ten pojedynek dwóch fantastycznych drużyn, może powiedzieć, że przeszedł taką terapię, iż od tej pory nic już jego systemu nerwowego poruszyć nie może.

Ale musiała też dodać coś 'słusznego':

Podkreślmy jednak: najlepszym zespołem całego montrealskiego spotkania była reprezentacja Związku Radzieckiego, a w ogóle trzeba powiedzieć, że styl i tempo igrzyskom nadawali sportowcy krajów socjalistycznych. Sześć z nich zajęło miejsca w pierwszej dziesiątce klasyfikacji medalowej.

O złocie Polaków pisał nawet emigracyjny Dziennik Polski i Dziennik Żołnierza:

W Montrealu w siatkówce męskiej Polska zagarnęła złoto, bijąc Sowiety 3:2 w szalenie emocjonującym meczu. Czwartego seta Polacy wygrali 18:16, choć Moskale prowadzili 9:3. W ostatnim secie Polacy roznieśli Sowieciarzy.

Jesteśmy szczęśliwi. Nasza droga okazała się prosta i słuszna. Więcej nie jestem w stanie napisać o meczu o złoty medal - zanotował Wagner w swoim dzienniku. Jednak jego pierwsze słowa po zwycięstwie miały brzmieć zupełnie inaczej."

Hubert Wagner Hubert Wagner Fot. archiwum prywatne Anny Wagner

Teraz wszyscy mogą mnie pocałować w du*ę!

"- Po wygraniu tego finałowego meczu z ZSRR Jurek podszedł do mnie i stwierdził: Teraz wszyscy mogą mnie pocałować w dupę! ? wspomina Władysław Pałaszewski. - Miał rację.

Wagner wspominał tamten moment nieco inaczej: - Pamiętam, jak mnie zaprowadzili na konferencję prasową. Nieżyjący już dziennikarz Lech Cergowski nalał stakana i powiedział: A teraz możesz mieć ich wszystkich w dupie!. To była pierwsza rzecz, o której z ręką na sercu mogę powiedzieć, że naprawdę się wydarzyła.

A Rosjanie - Polacy okazali się bardziej odporni psychicznie i według mnie Wagner miał lepszych zmianowych niż ja - komentował po latach klęskę swojej drużyny Jurij Czesnokow.

- Poza tym Polacy byli pierwszym zespołem, który stawił nam opór na tych igrzyskach. I pewnie to też miało wpływ na naszą postawę. Moi zawodnicy zaczęli grać nerwowo i popełniali błędy. Trochę stracił też głowę w końcówce Zajcew, który cały czas rzucał piłki do czwartej strefy do Czernyszewa, a ten uderzał po autach. Taki jest sport. Jak widać, nie dane mi było wygrać igrzysk w roli trenera.

Jurij Starunski stwierdził po prostu, że Polacy okazali się lepsi. Miał żal - nie do Polaków, raczej do losu - o jedno: - Na poprzednich igrzyskach w Monachium też nie zdobyliśmy złota, bo przegraliśmy półfinał z NRD. Mam więc w dorobku olimpijskim dwa medale, ale nie mam złotego. W Rosji olimpijskie emerytury dostają tylko mistrzowie, nie jak w Polsce medaliści.

1 sierpnia Hubert Wagner zanotował: Na sportowym porannym apelu Jacek Wszoła [dzień przed siatkarzami zdobył w Montrealu złoto - przyp. aut.] powiedział: Walczyć nauczyłem się od siatkarzy. Oglądałem ich mecze. Nie słyszałem tych słów. Dowiedziałem się o nich od Witka Duńskiego. To ostatni zapis Huberta Wagnera z jego montrealskiego dziennika.

Dwa miesiące później nie był już trenerem polskich siatkarzy."

 

"KAT". Biografia Huberta Wagnera>>

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.