Rajd Polski. Kuba Przygoński: WRC to dla mnie kompletnie nowa dyscyplina

- Jedziemy jako zerówka, nie mam presji związanej z czasem, ale wszystko inne robimy tak jak inni kierowcy. Nasz samochód jest dwa razy cięższy od aut WRC, ma inną charakterystykę, ale dla kibiców to frajda, bo rzadko takie auta mogą zobaczyć - mówi Kuba Przygoński, który swoim dakarowym Mini jedzie jako tzw. zerówka, auto otwierające trasę przed zawodnikami Rajdu Polski.

7.miejsce na Dakarze, drugie miejsce w Katarze i Kazachstanie, wreszcie zwycięstwo w Italian Baja. W cross-country masz chyba najlepszy sezon w karierze.

Kuba Przygoński: Dobrze zaczynam czuć się w samochodzie po przesiadce dwa lata temu z motocykla. Coraz lepiej współpracuję z moim pilotem Tomem Colsoulem i jedziemy szybciej i szybciej. Dakar to było takie przetarcie do szybkiej jazdy, a w zawodach Pucharu Świata etapy są krótsze, więc możemy bardziej ryzykować. Ja też czuję, że mamy dobrą prędkość, ale zdaję sobie sprawę, że jeszcze brakuje mi dużo doświadczenia, żeby przejechać Dakar takim tempem. Poziom jest fajny, tempo też, co nas dobrze nastraja, bo cały czas robimy progres.

Spodziewałeś się tego zwycięstwa we Włoszech?

- Czuję, że jedziemy bardzo szybko, widzę to po czasach na koniec odcinków. Podium w Kazachstanie i Katarze, a jeszcze zwycięstwo w tak legendarnym rajdzie jak Italian Baja robi wrażenie. Przejeżdżamy te odcinki bardzo szybko, choć jeszcze w wielu miejscach moglibyśmy się poprawić. Potrzeba do tego czasu i kilometrów, bo spośród czołówki to ja jestem najmłodszy.

Młokosem też nie jesteś. Na Dakarze ścigałeś się od lat, w aucie to już też kolejny sezon.

- Rzeczywiście wiedzę dakarową mam. Pod tym względem jestem doświadczonym zawodnikiem, bo wiem, co może mnie zaskoczyć. To wszystko czego nauczyłem się w motocyklach, procentuje w samochodzie i stąd tak duży progres. Mam coraz więcej pewności w aucie, coraz lepiej rozumiem, jak się zachowa w określonej sytuacji i czego mogę się spodziewać. Czuję teren, po którym jadę i już nie wiele mnie zaskakuję.

Ty wolisz te krótsze rajdy terenowe od Dakaru?

- Dakar jest fajniejszy, bo to jest prawdziwe wyzwanie. Tam przez 300 km trzeba jechać w dobrym tempie, myśleć o taktyce. Rajdy w Pucharze Świata są to sprinterskie zawody, gdzie wiele zależy od szczęścia. Złapanie jednego kapcia to tak naprawdę blisko trzy minuty straty i eliminuje cię to z walki o podium.

Wygrywasz w rajdach terenowych, a tydzień później nie masz sobie równych w zawodach drifterskich. Jak to się robi?

- Mam ostatnio dobry czas. Wszystko się ładnie zazębiło. Na torze w Słomczynie jechał nowym samochodem. To konstrukcja, nad którą pracowaliśmy całą zimę, jest dużo lżejsza. Cieszę się, że wygrałem nowym samochodem.

Wygrywasz tydzień po tygodniu. Nie żałujesz, że w Rajdzie Polski nie ścigasz się, tylko jedziesz jako tzw. zerówka?

- WRC i rajdy płaskie to dla mnie kompletnie nowa dyscyplina. W rajdach terenowych ścigam się 10 lat. W drifcie jestem od siedmiu lat, a w rajdach jestem świeżakiem. Na Rajdzie Polski jedziemy jako zerówka, co też jest fajne, bo nie mam presji związanej z czasem, ale wszystko inne robimy tak jak inni kierowcy. Mieliśmy rekonesans, opisywaliśmy odcinki, co jest dla mnie nowością, bo w rajdach terenowych tego nie ma. Już na odcinku testowym zobaczyliśmy, że na opis da się jechać. Wymaga to dużo zaufania kierowcy do pilota i do samego siebie.

A jak twoje dakarowe Mini odnajduje się na trasach dla WRC?

- Nasz samochód jest dwa razy cięższy od aut WRC, ma inną charakterystykę, ale i podczas Dakaru mierzymy się na podobnych próbach. Jedziemy innym tempem, bo choć mocy mamy tyle samo, to jednak masa robi swoje. Dla mnie to świetne doświadczenie. To cudowne jechać w największym rajdzie w Polsce i przedzierać się między tymi kibicami. A i dla nich to frajda, bo takich aut pewnie nie widzą zbyt często na odcinkach specjalnych.

Mówisz, że presji czasu nie ma, ale za tobą jedzie Krzysztof Hołowczyc, który zna te drogi jak własną kieszeń i ma przykazane jechać dobrym tempem. Może jest presja z tyłu?

- Wiadomo, że przygotowujemy się profesjonalnie, więc jedziemy najszybciej jak się da naszym autem. Świetnie, że jest „Hołek”, bo on zna się na rzeczy, ale on też ścigał się w aucie dakarowym, więc wie, z czym ja się mierzę. Może będziemy porównywać sobie czasy na koniec dnia. Cieszę się, bo to też dla mnie świetny trening i nowe doświadczenie.

Twoim zadaniem jest też troska o bezpieczeństwo kibiców. To trudna rola?

- Jazda samochodem zerowym mobilizuje do tego, żeby o bezpieczeństwo zadbać, bo to my jako ostatni dbamy o to bezpieczeństwo kibiców. To my jako ostatni możemy im zwrócić uwagę, że robią coś nie w porządku. To też jest dobre, bo nas się raczej posłuchają chętniej niż kogoś od organizatorów. Ważne jest, żeby kibice ustawiali się w rozsądnych miejscach. Rajdy to ogromne prędkości i spore niebezpieczeństwo, więc polecam stawać w miejscach wyznaczonych przez organizatorów, bo w ten sposób dbacie o swoje zdrowie.

Transmisje Rajdu Polski od 30 czerwca do 2 lipca na bezpłatnej platformie Red Bull TV.

Rajd Polski w Mikołajkach. Jari-Matti Latvala: Zawsze zaczynałem tu zbyt ostrożnie

Więcej o: