Skandal w Rajdzie Dakar. "Dzięki za wczesne zabicie wyścigu"

Rajd Dakar 2023 to nie tylko rywalizacja sportowa kierowców, ale i walka o prym aut z różnym napędem. Oliwy do ognia dodała decyzja FIA, która części stawki ułatwiła walkę o najlepsze pozycje.

Rajd Dakar to od lat rywalizacja nie tylko samych zawodników, ale i konstruktorów. Poszczególne marki, wystawiające swoje samochody w największym rajdzie świata, starają się więc szukać nowych rozwiązań, które mogą dać kierowcom startującym w ich barwach coraz większe możliwości. Nie inaczej jest w tym roku, głównie za sprawą Audi, które poprawiło swoją konstrukcję samochodu elektrycznego.

Zobacz wideo Za kulisami skoczni w Oberstdorfie. Raj dla freaków. Trafiliśmy do skokowego raju

Walka o prym

Od samego początku tegorocznego Dakaru, rywalizacja w klasyfikacji samochodów była więcej niż interesująca. Po swoje pewnie zmierzał Nasser Al-Attiyah, broniący tytułu zdobytego przed rokiem. Po piętach deptali mu jednak m.in. Stephane Peterhansel i Carlos Sainz senior, będący kierowcami fabrycznego zespołu Audi, korzystającymi z samochodu napędzanego silnikiem elektrycznym.

Niezgodnie z duchem sportu?

Gdy po czterech etapach prowadzący w wyścigu Katarczyk odskoczył rywalom już na około 20 minut, do gry postanowiła wejść Międzynarodowa Federacja Samochodowa, która podjęła bardzo zaskakującą decyzję. Od piątego etapu, zawodnicy startujący w autach elektrycznych otrzymali pozwolenie na zwiększenie mocy swoich jednostek napędowych o 8 kW, co dało w sumie 266 kW (około 362 konie mechaniczne). 

To bardzo szybko wywołało niemałą burzę w stawce zawodników walczących o końcowy triumf. Najgłośniej w sprawie protestował duet prowadzący w imprezie - Naser Al-Attiyah i jego pilot Mathieu Baumel. Obaj sportowcy podzielili się swoimi spostrzeżeniami na Instagramie, gdzie do dyskusji z nimi włączyli się przedstawiciele beneficjenta decyzji FIA, Audi.

Co za niespodzianka, że nasi rywali dostali dodatkowe 11 koni mechanicznych mocy. Dzięki za wczesne zabicie wyścigu

- napisał Al-Attiyah w poście, który kilka godzin później usunął.

W odpowiedzi przedstawiciele Audi przypomnieli, że decyzja nie została podjęta jedynie na ich wniosek. Na podniesienie mocy silników elektrycznych zgodzili się bowiem decyzyjni wszystkich zespołów startujących w rajdzie, w tym Toyoty, w której częścią jest doświadczony Katarczyk.

Moi drodzy, możemy o tym bez końca dyskutować, ale wszystkie czołowe zespoły, w tym Toyota, zgodziły się na podniesienie mocy naszych samochodów

- mogliśmy przeczytać w odpowiedzi szefa programu rajdowego Audi, Svena Kwandta.

Oliwa sprawiedliwa?

Dwa dni później, 6 stycznia, podczas szóstego etapu wyścigu, los sprawił, że całe zamieszanie rozwiązało się samo. Wszystko za sprawą problemów Peterhansela i Sainza, którzy mogą już zapomnieć o dobrych miejscach w klasyfikacji generalnej. Obaj w święto Trzech Króli zanotowali niebezpieczne, niekontrolowane akrobacje na trasie, które skończyły się rozbiciem samochodów i koniecznością wycofania się z rywalizacji.

Obecnie w klasyfikacji generalnej, na czele cały czas znajduje się Nasser Al-Attiyah, który utrzymuje przewagę ponad godziny nad innym kierowcą Toyoty, Henkiem Lateganem. Spośród kierowców Audi, w walce o dobre miejsce został już jedynie Szwed Mattias Ekstrom, zajmujący piątą lokatę ze stratą ponad godziny i 45 minut.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.