Przed otrzymaniem kary Giniel de Villiers wraz z pilotem Dennisem Murphym w poniedziałkowym odcinku specjalnym przegrywali z Sebastianem Loebem i Fabianem Lurquinem, ale jednocześnie zmniejszyli swoją stratę do trzeciego miejsca do 29 sekund. Wyniki nie utrzymały się jednak długo, bowiem kierowcy jadący w barwach Audi otrzymali pięc minut kary.
Na jednym z odcinków poniedziałkowej trasy kierowcy musieli pokonać odcinek pustynny pomiędzy głazami. Na jednym z zakrętów motocyklista Cesare Zumaran zaliczył upadek. Kiedy próbował wstać, na jego maszynę najechał de Villiers, a po chwili ruszył dalej i najechał na Chilijczyka. Kierowca z RPA nawet nie wysiadł z auta. Po kilku sekundach poprawił swoją pozycję i pojechał dalej.
Organizatorzy przekazali, że de Villiers złamał Artykuł 48.5 Regulaminu Sportowego Rajdów Terenowych FIA, a odjęcie pięciu minut od łącznego czasu nastąpiło na skutek "niesprawdzenia i nieudzielenia pomocy poszkodowanemu". Na skutek tego kierowca z RPA spadł z czwartej na szóstą pozycję klasyfikacji generalnej Rajdu Dakar.
Wielu obserwatorów uważało, że za takie zachowanie de Villiers powinien zostać wykluczony z dalszej rywalizacji. Sam kierowca tłumaczył się i twierdził, że nie był w stanie odpowiednio zapanować nad samochodem z uwagi na grząski grunt.
- Jechałem powoli i zobaczyłem motocyklistę stojącego po lewej stronie. Ponieważ w piasku był kamień, popchnęło mnie to w kierunku zawodnika, uderzyłem go i upadł. Kiedy wstał i machnął ręką, był to dla mnie sygnał, że wszystko z nim w porządku i że powinienem jechać. Minąłem motocykl i nie chciałem się ponownie zatrzymywać, ponieważ było bardzo piaszczysto i obawiałem się, że utknę w tym miejscu - skomentował.
Pomimo groźnie wyglądającego incydentu Cesare Zumaran wyszedł z niego niemal bez szwanku i zdołał ukończyć poniedziałkowy etap.