Krzysztof Hołowczyc, jeden z najbardziej utytułowanych polskich rajdowców (m.in. trzeci w Dakarze 2015) podkreślał, że w tym roku karty powinni rozdawać kierowcy Peugeota. Francuski koncern zainwestował ponad 20 mln euro w przygotowania do rajdu. M.in. specjalnie na Dakar skonstruował nowe samochody – 3008 DKR. Do tego ma znakomitych czterech kierowców, z których największy apetyty na wygraną powinien mieć Sebastian Loeb. Wszyscy jego koledzy mają bowiem na koncie zwycięstwo w Dakarze. Francuz półtora roku temu przesiadł się z samochodów startujących w WRC (wygrał dziewięć edycji mistrzostw świata) na cross-country. Rok temu wygrał cztery etapy Dakaru, ale w klasyfikacji generalnej najlepszy był jego klubowy kolega Stephane Peterhansel.
W poniedziałek wszyscy kierowcy Peugeota pojechali dość ostrożnie, ale we wtorek właśnie Loeb pokazał siłę. Prowadził od początku na wszystkich punktach pomiarowych. Szybko odrobił straty do najgroźniejszego konkurenta z Toyoty – Nassera Al-Attiyaha. Wyprzedził go o prawie półtorej minuty i objął prowadzenie w klasyfikacji generalnej.
Dobrze spisał się jedyny polski kierowca samochodowy w rajdzie – Jakub Przygoński. Mini BMW All4racing, którym się ściga, miało być trzecią siłą obok Peugeota i Toyoty na Dakarze. We wtorek w czołowej dziesiątce znaleźli się Yazeed Al-Rahji i Mikko Hirvonen. Polak był 11. i awansował na 12. miejsce w klasyfikacji po dwóch etapach. – Trzymam kciuki, by Kuba znalazł się w pierwszej dziesiątce – mówi Hołowczyc.
Przygoński na instagramie poinformował:
"Odcinek był bardzo trudny, cała trasa była pełna błota. Były momenty kiedy jechaliśmy kilkaset metrów przez olbrzymie błotniste bajoro, wycieraczki nie dawały rady i momentami zupełnie nic nie widzieliśmy. Zalepiła się nam chłodnica i samochód zaczął się przegrzewać przez co mieliśmy mniej mocy. Cieszę się, ze trzymamy się blisko zawodników przed nami."
Poza Przygońskim z Polaków w kategorii aut startuje też Sebastian Rozwadowski, który jest pilotem litewskiego kierowcy Benediktas Vanagasa. Po pierwszym etapie byli zadowoleni, ale... – Choć na finiszu byliśmy z 17. czasem, w wtorek startujemy z 24. pozycji. Zgodnie z zasadami, kierowcy z listy priorytetowej mogą skorzystać z „jokera” i polepszyć pozycje. Z tej szansy skorzystało siedem ekip, które w poniedziałek udało się nam wyprzedzić – narzekał Litwin. – Specyfika wtorkowego odcinka była taka, że cała trasa biegła tylko drogami. Na briefingu organizatorzy rajdu ostrzegali, że po ulewach wiele dróg zostało uszkodzonych, więc trzeba być uważnym.
We wtorek odcinek specjalny ukończyli na 18. miejscu.
Ekipa Vanagas – Rozwadowski w Dakarze startuje razem po raz drugi. W ubiegłym roku litewsko-polska załoga w klasyfikacji generalnej zajęła 26. pozycję. Rok wcześniej Vanagas był pierwszy w kategorii zespołów prywatnych i 24. w klasyfikacji generalnej. We wtorek
Wśród quadowców walczący o odzyskanie tytułu Rafał Sonik po wypadku na pierwszym etapie zapowiedział odrabianie strat. Poszło mu niewiele lepiej niż w poniedziałek. We wtorek był co prawda 16., ale kilku najgroźniejszych rywali powiększyło nad nim przewagę. Do zwycięzcy etapu Pablo Copettego stracił 25 minut. Kamil Wiśniewski był 22.
Był jednak zadowolony z jazdy. - Spełnił się najlepszy z możliwych scenariuszy. Wiedziałem, że będę mieć przed sobą wielu wolniejszych motocyklistów i quadowców, przez których stracę kilkadziesiąt cennych minut. Wyzwanie polegało na tym, by
było ich jak najmniej. Udało się! Skoczyłem w klasyfikacji o kilka
pozycji i taki sam plan mam na kolejne kilka dni – zapowiedział Sonik, który awansował z 25. na 18. miejsce w „generalce”.
Sonik Sport.pl
W rywalizacji motocyklistów rywalom nie pozostawi złudzeń Toby Price. Broniący tytułu Australijczyk na pierwszym etapie był 178, ale we wtorek był najszybszy na wszystkich pomiarach czasu. Wygrał z przewagą ponad trzech minut nad Matthiasem Walknerem i już prowadzi w klasyfikacji generalnej.
Zmniejsza się i tak skromna ekipa polskich uczestników Rajdu Dakar. Po wypadku na pierwszym etapie i złamaniu nadgarstka wycofał się najlepszy polski motocyklista Jakub Piątek. – Jechałem bardzo ostrożnie, złapałem dobry rytm. Niestety trafiłem na koleinę, „zabrało mi” przednie koło i skończyło się wywrotką. Kciuk wypadł ze stawu, ale jechałem dalej, choć bardzo mnie bolało. Na mecie odcinka lekarze zabandażowali mi rękę i przejechałem 350 km dojazdówki – taką informację zamieszczono na facebooku motocyklisty. – Cały czas byłem przekonany, że to tylko wybity kciuk. Niestety, prześwietlenie na biwaku wykazało złamanie kości śródręcza. Bardzo chciałem jechać dalej i pewnie dałbym radę, ale kosztem zdrowia. Lekarze nie zgodzili się na mój dalszy udział w rajdzie. Jeszcze się ten Dakar na dobre nie zaczął, a dla mnie już się skończył.
Ze startujących Polaków Adam Tomiczek był 31., a Paweł Stasiaczek 104.