Dakar 2015. Hołowczyc: Dla takich momentów warto się ścigać, a może nawet zginąć

Nani [Roma] powiedział, że zwariowałem. A to był dla mnie jeden z najlepszych momentów w karierze. Taki, dla których warto się ścigać, a może nawet zginąć... - napisał na Facebooku Krzysztof Hołowczyc po maratońskim etapie Rajdu Dakar.

Hołowczyc w niedzielę zajął piąte miejsce, o 12 sekund wyprzedził Naniego Romę, z którym stoczył pasjonujący pojedynek na wydmach.

- Cały czas mieliśmy na plecach Naniego Romę. W końcu nas dogonił i zaczął wyprzedzać. Na szczyt słynnej kilometrowej wydmy spadającej do Iquique wpadliśmy równocześnie. Wtedy poczułem to coś, to samo, co przed ostatnim oesem pamiętnego Rajdu Polski 96, gdy ściągałem się na śmierć i życie z Deppingiem. Pomyślałem "prędzej zginę niż dam się wyprzedzić w tym kultowym dla amerykańskiego Dakaru miejscu". Myślę, że cały biwak miał niezłe widowisko. Poszliśmy w dół wszystko co fabryka dała. Mieliśmy na spadaniu ponad 200 km/h. Nani powiedział, że zwariowałem. A to był dla mnie jeden z najlepszych momentów w karierze. Taki, dla których warto się ścigać, a może nawet zginąć... - opisuje Hołowczyc.

Polski kierowca, który w klasyfikacji generalnej rajdu zajmuje czwarte miejsce, miał jeszcze jeden trudny moment, gdy niemal doszło do wypadku z Orlando Terranovą. - Szukając waypointu, wypadliśmy z dużą prędkością z dwóch stron niewielkiej wysepki wprost na siebie. Auta wcale nie chciały skręcać ani hamować i tylko wielkiemu szczęściu zawdzięczamy, że nie doszło do groźnej kolizji dwóch Mini, a tylko musnęliśmy się niegroźnie. Ale byłby wstyd! - pisze Hołowczyc.

W poniedziałek kierowcy samochodów i ciężarówek mają dzień przerwy. Na trasę Dakaru 2015 wrócą we wtorek. Pojadą z Iquique do Calma.

Wygraj wyjazd do Zakopanego na weekend z Pucharem Świata! [KONKURS]

Więcej o:
Copyright © Agora SA