Kondycja psychiczna Roberta Kubicy zaskakuje. Pomimo okropnego wypadku, zagrożenia amputacją ręki, przebycia trzech skomplikowanych operacji i braku pewności, że kiedykolwiek powróci do pełnej formy, Polak pozostaje w dobrym humorze. Sam siebie nazywa "szczęściarzem".
- Wiem, że nie jestem w najlepszej formie, ale uważam się za szczęściarza. Przede mną długa i trudna rehabilitacja, ale nie martwię się o to - cytuje słowa przebywającego w szpitalu w Pietra Ligure Polaka serwis autosport.com.
Zapewne wpływ na dobre samopoczucie polskiego kierowcy F1 mają pozytywne sygnały płynące z włoskiej kliniki.
- Obserwujemy stopniową poprawę ogólnego stanu klinicznego Kubicy, o czym świadczy także zmniejszenie się wskaźników stanów zapalnych. Pozwoliło to rozpocząć program rehabilitacji, do którego wyznaczono odpowiedni zespół, złożony ze specjalistów oddziału urazów kręgosłupa i oddziału rehabilitacji - głosi biuletyn medyczny w sprawie zdrowia Kubicy.
Wciąż jednak lekarze nie mogą być pewni, że Kubica bezproblemowo będzie przechodził proces rehabilitacji.
- Robert ma przed sobą jeszcze wiele etapów i jego podróż będzie długa. Przez miesiąc istnieje ryzyko infekcji. Gdy kość jest odkryta przez 45 minut, a tak było w tym przypadku, atakują ją bakterie i trzeba zwalczyć je antybiotykami - powiedział w wywiadzie dla dziennika La Stampa Antonino Massone z oddziału pourazowego szpitala, w którym przebywa Kubica. Massone dodał, że Polak jest "nadzwyczajnym" pacjentem.
- To dlatego, że jest kierowcą wyścigowym. Lekarze i fizjoterapeuci są dla niego jak inżynierowie w Renault. Modyfikują, regulują i poprawiają maszynę, by dawała najlepsze rezultaty - obrazowo tłumaczy wyjątkowość Kubicy jego menedżer Daniele Morelli.
Co osiągnie Renault bez Kubicy? Miał być świetny sezon, a już są kłopoty
Nie będzie oskarżenia organizatorów rajdu, w którym Kubica miał wypadek