- To niewiarygodne! Kilka lat temu byliśmy postrzegani jako imprezowa ekipa, której nie zależy na postępie, na wynikach, a teraz jesteśmy mistrzami - cieszył się szef Red Bulla Christian Horner po podwójnym zwycięstwie (Vettel przed Webberem) w Brazylii. Rzeczywiście, sześć lat temu trudno było uwierzyć, że kaprys Mateschitza to początek budowy nowej siły w Formule 1.
W listopadzie 2004 roku Red Bull kupił Jaguara w ostatniej chwili - sprzedawcą był amerykański koncern Ford, bo zespół, w który wpompowano setki milionów dolarów, w pięciu latach nie wygrał ani jednego wyścigu, tylko dwa razy stanął na podium. Ford odstąpił go za dolara, choć wymógł na Mateschitzie, że ten zainwestuje 400 mln dol. w następnych trzech sezonach.
Austriacki biznesmen potraktował własny zespół w Formule 1 jako platformę reklamową i zadbał, żeby ekipę kojarzono z energią, luzem i dobrą zabawą. Imprezy urządzane przez Red Bulla w padokowej siedzibie przechodziły do historii, a zaproszenia do modnych klubów były rozchwytywane podobnie jak "Red Bulletin" - humorystyczny dziennik wydawany podczas weekendów Grand Prix.
Mateschitz równocześnie budował jednak fundamenty zespołu, który miał osiągnąć sukces. W 2005 roku dokonał kluczowego transferu - ściągnął do Red Bulla znakomitego projektanta Adriana Neweya, twórcę mistrzowskich williamsów i mclarenów z lat 90. W negocjacjach pomagał kierowca zespołu David Coulthard, który wcześniej ścigał się w samochodach Neweya, ale kluczowa była pensja - ok. 12 mln dol. rocznie.
- Szef działu technicznego jest królem na zamku, a Adrian zdobył więcej tytułów niż Michael Schumacher - mówi teraz Coulthard, ekspert BBC. - Adrian jest jak dyrygent orkiestry. Zbudował zespół od zera, od niego zależało najwięcej - dodaje Horner.
Red Bull zatrudnił doświadczonych kierowców (Coultharda i Marka Webbera) i robił postępy, ale na skok musiał czekać do 2009 roku, czyli radykalnej zmiany przepisów. - Mamy szczęście, że obecne regulacje obowiązują dopiero drugi rok. Zmiany sprzyjają zróżnicowaniu klasyfikacji - przyznaje Newey, który już w poprzednim sezonie skonstruował świetny samochód, sprawdzający się i na szybkich, i na wolnych torach.
W 2009 roku Red Bull zajął drugie miejsca w obu klasyfikacjach (za rewelacyjnym Brawnem), teraz klasyfikację konstruktorów zdominował - Vettel i Webber aż 14 razy na 18 wyścigów wygrywali kwalifikacje, które w najczystszej postaci pokazują potencjał samochodu. Gdyby nie awarie i błędy kierowców, tytuł indywidualny byłby wewnętrzną sprawą Red Bulla i nawet prowadzący obecnie w klasyfikacji Fernando Alonso z Ferrari nie dałby im rady.
Jaka jest cena mistrzostwa konstruktorów? "Formula Money", jedyne miarodajne źródło na temat finansów w Formule 1, szacuje, że tegoroczny budżet Red Bulla wynosi ok. 216 mln dol. - tyle samo co Renault i mniej niż McLaren (221 mln), Mercedes (279 mln) oraz najbogatsze Ferrari (ok. 400 mln).
Mistrzostwo konstruktorów oznacza jednak kilkadziesiąt milionów nagrody, co dopełni fantastyczne uczucie pracowników Red Bulla - prywatnego zespołu korzystającego z silników Renault - który utarł nosa wyścigowym potęgom tak samo, jak zrobił to Brawn w poprzednim sezonie. Fabryczne zespoły Ferrari i Mercedesa oraz doświadczona ekipa McLarena przez większość sezonu oglądały tylne skrzydła rywali.
Choć jeśli Alonso obroni w niedzielę w Abu Zabi pierwszą pozycję, na twarzach uradowanych dzisiaj pracowników Red Bulla pozostaną tylko kwaśne uśmiechy.