Jakby 14, 15 samochodów wypadło z trasy, to i tak mógłbym nie wygrać - stwierdził Polak.
Nie widziałem nadziei w oczach Kubicy - korespondencja z Monako
Od pewnego czasu konieczność cudu pojawia się w wypowiedziach członków zespołu BMW Sauber w tym Kubicy. Monako to jednak nie Lourdes, nawet cuda w tutejszym kasynie to pewnie PR księstwa hazardu.
Pierwszy cud się nie zdarzył w czwartek, kiedy źle poszły treningi. Po południu spalił się silnik BMW Sauber Polaka i mówił potem, że tylko cud może sprawić, że samochód zostanie dobrze przygotowany na wyścig podczas jednej jedynej sesji treningowej jaka pozostała - w sobotę rano.
Cud się nie stał, kwalifikacjach brakowało przyczepności, więc były najgorsze w tym sezonie, a że sezon najgorszy, to i najgorsze w karierze - osiągnął 18 czas.
Konsekwencją braku cudownego zwrotu w kwalifikacjach było i to, że na starcie samochód Kubicy ruszył wolno jak wagony EKD ze stacji w Milanówku, ale również - co mówi sporo o jakości bolidu - jak ze startu do Grand Prix Hiszpanii przed dwoma tygodniami. Minęli go i Jarno Trulli i mistrz świata Lewis Hamilton, który w Monako miał do momentu startu jeszcze większego pecha. Gdyby nie Timo Glock, który ruszył do wyścigu z alejki dojazdowej, Polak byłby ostatni.
Kubica na pierwszym zakręcie Ste Devot wykorzystał, że Hamilton został zablokowany i wyprzedził go, ale potem musiał mu ulec w tunelu. Jeszcze półtora miesiąca temu szanse na to były żadne, ale teraz Hamilton dysponuje świetnym bolidem - z podwójnym dyfuzorem, ze rewelacyjnie działającym KERS, z doskonale pracującym nowym tylnym skrzydłem. Gdyby nie kraksa zaraz na początku kwalifikacji i gdyby nie zniszczona skrzynia biegów, Hamilton pewnie walczyłby w Monako o podium.
Potem Kubica ściął zakręt nr 10 Chicane i dodatkowo musiał się liczyć z karą. Być może wtedy doszło do uszkodzenia bolidu - Kubica musiał zjechać do boksu, choć miał niemal najwięcej paliwa w całej stawce. Przez długi czas, jadąc samotnie za rozciągniętym peletonem, Kubica robił coraz lepsze czasy, zdarzało się, że ustępujące tylko najszybszym: Jensonowi Buttonowi, Rubensowi Barrichello i Kimi Raikkonenowi.
Nieoczekiwanie Kubica zaczął jechać coraz wolniej, pojawiły się kłopoty z hamulcami, o których Polak mówił też niepochlebnie w czwartek, aż na 29 okrążeniu zjechał do garażu. Tam mechanicy wyjechali z podnośnikiem i wtoczyli na nim samochód do wewnątrz.
Kubica po raz drugi w tym sezonie nie ukończył wyścigu i wiem nawet, co mógłby powiedzieć po nim: "Cud się stał. Cud, że to nie silnik".
Cudu nie było też na czele wyścigu. Brawn GP cudu nie potrzebuje. Znów wygrał wyścig podwójnie. Stało się to po raz trzeci w tym sezonie, ale samodzielnie Button wygrał Grand Prix po raz piąty w tym sezonie na sześć wyścigów. Tak się zdarzyło kilka razy w historii Formuły 1, ostatni raz z Michaelem Schumacherem w 2004 roku, kiedy Wielki Niemiec wygrał 12 z pierwszych 13 wyścigów, ale akurat w Monako zwycięzca był Jarno Trulli. Było to też jedyne podium w Monako Jensona Buttona, niedzielnego zwycięzcy.
Zaraz na starcie obydwa brawny Buttona i Barrichello wyrwały do przodu. Raikkonen, który wraz ze swoim KERS powinien dać sobie rade na starcie, spadł na trzecie miejsce. To był kluczowy moment walki z przodu. Na tym torze szalenie trudno wyprzedzać, a ci którzy próbowali, często kończyli źle - jak choćby Felipe Massa, który próbował na Chicane wyprzedzić Vettela, a skończyło się tym, że nie tylko nie udało mu się, że musiał ściąć ten zakręt, ale też wyprzedził go Nico Rosberg w Williamsie.
Jeden z nielicznych manewrów wykonał Hamilton - pod koniec wyścigu właśnie tam, na Chicane, wyprzedził wreszcie Jarno Trullego. Mistrz świata, startując z ostatniego rzędu, przebił się na 13 miejsce.
Teraz cudu potrzeba, aby Button nie wywalczył tytułu dla siebie w połowie sezonu, a dla swojej stajni Brawn GP. Bo przypadek Michaela Schumachera i 2004 roku może się powtórzyć. Nie bez kozery mówił o tym Ross Brawn, szef Buttona, który przez 15 lat współpracował z siedmiokrotnym mistrzem świata.
Ale właściwie dlaczego ten cud nie miałby się dokonać? Bo byłby to cud - stajnia, która miała nie istnieć, zdobywa tytuł w oszałamiającym stylu. Niezwykły widok Buttona biegnącego wzdłuż alejki serwisowej po torze w kierunku podium, gdzie czekał książe Albert Grimaldi - dobre czterysta metrów - wiwatującego przy tym, machającego rękami, podskakującego, krzyczącego: Yeah, Monaco, baby, yeah!", szczęśliwego, otóż widok ten mówi, że byłby to cud odświeżający.
Zobacz skrót GP Monako na Zczuba.tv ?