Robert Kubica: Na razie nie ma możliwości mojego powrotu do F1

Nie mogę obracać mojego przedramienia. Żeby wykonać podobny ruch muszę to zrobić ramieniem, bo tam mam siłę. A to wymaga miejsca, którego w samochodzie F1 brakuje. Nienawidzę tego mówić i przyznawać przed samym sobą, ale na razie nie ma możliwości mojego powrotu do F1 - mówi Robert Kubica dziennikowi "Corriere della Sera".

Sześć lat po wypadku w rajdzie Ronde di Andora, który przerwał karierę Kubicy w Formule 1, Polak w rozmowie z włoskim dziennikiem rozlicza się z przeszłością. - Od dziecka ciężko pracowałem, by spełniło się moje marzenie. Byłem w najlepszym momencie mojej kariery. To był ogromny cios. Fizyczny i mentalny - mówi.

- Ten wypadek skierował mnie na ścieżkę, której nie planowałem. To sprowokowało mnie do myślenia. Przeszedłem kilka operacji w różnych częściach świata. Gdy inni się ścigali, ja szedłem pod nóż. Czułem ból wewnątrz, ból był wszędzie. Niepełnosprawność, z którą musiałem się zmierzyć, nie dotyczy tylko ścigania, ale i codzienności. Wszyscy mówili o kontuzji kierowcy, ale ja musiałem pokonywać przeszkody każdego dnia - dodaje.

W wypadku poważnym uszkodzeniom uległa prawa ręka Kubicy, Polak do dziś nie odzyskał pełnej sprawności. Musiał nauczyć się być leworęcznym. - Radzę sobie z tym coraz lepiej. Na początku się wstydziłem, bo przecież każdy z nas jest zaprogramowany w określony sposób i musiałem to wyćwiczyć. Próbowałem, ale nie dawałem rady. Uczyłem się powoli. Spędziłem wiele czasu w szpitalu, widziałem jak ludzie cierpią i wtedy sobie powiedziałem: inni to mają prawdziwe problemy.

"Nienawidzę tego mówić"

Kubica dobrze radzi sobie za kierownicą symulatora F1, ale na razie na powrót do prawdziwego ścigania w królowej motorsportu nie ma co liczyć. - Nie mogę obracać mojego przedramienia. Żeby wykonać podobny ruch muszę to zrobić ramieniem, bo tam mam siłę. A to wymaga miejsca, którego w samochodzie F1 brakuje. Nienawidzę tego mówić i przyznawać przed samym sobą, ale na razie nie ma możliwości mojego powrotu do F1. Nie myślę o tym. Zobaczymy - tłumaczy Kubica.

"Jestem lepszą osobą niż wcześniej"

Polak opowiada o tym, jak po wypadku cierpiał, nie mogąc robić tego, co najbardziej kocha. - Rana jest otwarta od dłuższego czasu. Starałem się odrzucić wszystko, co przypominało mi o mojej przeszłości. Nie byłem w stanie oglądać wyścigów w telewizorze. Starałem się poradzić sobie z rzeczywistością, która zaprowadziła mnie w zupełnie innymi kierunku, ale moja pasja zawsze nadawała ton mojemu życiu. Teraz czuję się o wiele lepiej. Czuję się lepiej psychicznie, żeby sprostać temu, co mnie spotkało. Chciałem zwyciężać każdego dnia. Teraz wiem, że nie zawsze jest to możliwe. Może to było potrzebne, żeby na chwilę się zatrzymać, wziąć głęboki oddech i być świadomym - mówi Polak.

Kubica w tym roku wraca na wyścigowe tory. Przejedzie sezon z zespołem ByKolles w ramach World Endurance Championship, czyli mistrzostw świata w wyścigach długodystansowych. W skład serii wchodzi m. in. legendarny 24-godzinny wyścig w Le Mans.

- Dla mnie to wielkie wyzwanie i postaram się mu sprostać. Kiedyś ścigałem się dla zespołu, teraz robię to dla siebie, a czasem wbrew sobie. Prawda jest taka, że dopiero poznaję siebie. Czuję się, jakbym wyszedł z długiego tunelu. Jestem zdeterminowany, ale cichy. Mówią na takich: cisza przed burzą. W życiu uczysz się wiele z cierpienia. Każda z tych lekcji jest cenna. Musiałem odnaleźć coś, czego nie znałem, nowe aspekty mojego charakteru, których być może nie znałem. Może dziś jestem lepszą osobą niż wcześniej - zastanawia się.

Verstappen? Miałem gęsią skórkę

Kubica odmówił potwierdzenia pogłosek, że miał zostać kierowcą Ferrari. - To delikatna sprawa. Nie wiem, czy minęło już wystarczająco dużo czasu, by o tym mówić - stwierdza.

Odnosi się także do tego, że nigdy nie jeździ się łatwo w zespole, w którym jest mistrz świata. - Ciężko jest z każdym mistrzem. W F1 koledzy z zespołu zawsze się porównują, zawsze jest rywalizacja. Znam kierowców, którym bardziej zależy na tym, by do mety dojechać przed swoim kolegą z zespołu choćby na ósmym miejscu, niż być trzecim w wyścigu, ale przegrać z kolegą z teamu - mówi.

Kubica podziwia młodego kierowcę Red Bulla Maxa Verstappena. - To prawdziwy mistrz. Wiele osób uważa go za szalonego, ale on bardzo dużo myśli na torze. Dzięki swojemu ojcu, w wieku 18 lat potrafi o wiele więcej niż kierowcy starsi od niego o 10 lat. Gdy zobaczyłem jego zwycięstwo w Barcelonie w zeszłym roku, miałem gęsią skórkę. A ja należę do osób o grubej skórze - dodaje.

Wrócił myślami także do swojego wypadku z Kanady w 2007 roku, gdy rozpędzonym samochodem uderzył w betonową ścianę. - To wyglądało jak w filmie. Wyszedłem z tego bez zadrapania, choć wyglądało to koszmarnie. Powiedziałem lekarzom, że czuję się dobrze, a oni mi nie wierzyli. Ale nie wiem, czy jest coś wspólnego między tym wypadkiem, a zwycięstwem rok później na tym torze.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.