- Ten mój finałowy skok był przyzwoity, ale pod koniec serii zaczęły znowu poprawiać się warunki, a na górze zostali sami najlepsi lotnicy. Można więc było się spodziewać bardzo dalekich lotów. Obniżono belkę jeszcze o dwa stopnie, a oni skakali wyśmienicie. Rzadko kiedy zdarza się, aby na mamucie dwóch zawodników stawało ex aequo na najwyższym stopniu podium - mówił po konkursie Adam Małysz.
- W pierwszej serii na pewno warunki były dosyć trudne, ale ja też nigdy nie należałem do takich super lotników. Gdy byłem w wyśmienitej formie to umiałem odlecieć, ale i tak zawsze w powietrzu nadrabiałem siłą odbicia na progu, a to ogromna skocznia. Obiekt jest przygotowany wyśmienicie i ciężko krytykować tę skocznię, natomiast można sporo złego powiedzieć o organizacji. Tutaj zawsze są problemy, ale tak to już jest z Norwegami, narzekają na wszystkich wokół, a sami najgorzej to wszystko organizują - kontynuuje "Orzeł z Wisły".
- Rozmawiałem w szatni z Walterem Hoferem i mówił, że może być jutro problem z rozbiegiem, bo już dziś w serii próbnej brakowało belek i skakaliśmy z dokładanej belki nr 0. Jutro zawody są przeprowadzane w ciągu dnia, więc może być ciekawie - uważa czterokrotny zdobywca Kryształowej Kuli.
Wszystko o sobotnim konkursie lotów znajdziesz na Skijumping.pl?