Adam Małysz: Kolano nie dawało zapomnieć

Z dziesiątki Pucharu Świata nie wypadłem, ale chcę walczyć o miejsce lepsze niż ósme, na którym jestem - mówi ?Gazecie? i Sport.pl najlepszy polski skoczek po czterech pierwszych konkursach sezonu

W Kuusamo, Kuopio i raz w Lillehammer Małysz skakał równo, ale zajmował dopiero dziewiąte miejsce. Wyjątkiem był sobotni konkurs w Norwegii, gdzie był piąty. W klasyfikacji generalnej PŚ jest ósmy ze stratą prawie 200 punktów do lidera Thomasa Morgensterna z Austrii. W piątek kwalifikacje, w sobotę i niedzielę konkursy w czeskim Harrachovie.

Robert Błoński: Jak pan oceni skandynawskie turnieje?

Adam Małysz: Nie było źle. Raz moje skoki były ciut lepsze, czasem trochę gorsze, ale warunki nie zawsze były sprawiedliwe. Nie do końca też sprawdził się system oceniania skoków, szczególnie kiedy wiało. W niedzielę w Lillehammer mała zmiana kierunku wiatru decydowała, że jeden zawodnik frunął dziesięć metrów dalej od drugiego.

W sobotę podium było blisko.

- Bardziej podobały mi się jednak skoki niedzielne. Miałem w nich pecha, bo kiedy akurat ja leciałem, nie było wiatru pod narty i dodawano mi kilka punktów. Wolałbym lekki nawet podmuch pod narty, bo w Lillehammer bardziej opłaca się polecieć dalej i mieć ujemne punkty za wiatr z przodu, niż wylądować bliżej z dodatnimi punktami za wiatr w plecy.

Tydzień przed początkiem sezonu przeciążył pan kolano i potem przez kilka dni w ogóle nie trenował. Czy tamten uraz miał znaczenie w Skandynawii?

- Miał. Cały czas musiałem uważać, żeby się nie pogorszyło. Nie straciłem tego czasu za wiele, tym bardziej że tuż przed startem trening nie jest tak intensywny jak wcześniej. Ale i tak przez tydzień nie robiłem zupełnie nic. Mięśnie się "zastały" i trochę bolały, byłem odrętwiały i źle się z tym lenistwem czułem. Ale nie skakałem jakoś wyjątkowo słabo. Brakuje mi jednak "dynamitu", który miałem latem i na początku listopada, już na śniegu w Norwegii. To może efekt tego, że nie mogłem zapomnieć o chorym kolanie. Podświadomie skakałem ostrożniej nie zwykle, chcąc je oszczędzić. Trenerzy zwrócili mi nawet uwagę, że przy lądowaniu bardziej obciążam prawą nogę, chroniąc lewą, tę kontuzjowaną. W głowie mi to siedzi, ale chcę szybko zapomnieć.

Mimo problemów nie wypadł pan z dziesiątki PŚ.

- Dwa razy po pierwszej serii byłem poza dziesiątką, ale odrabiałem straty. Wciąż więc nie muszę się kwalifikować do zawodów. Jasnowidzem nie jestem, nie wiem, kiedy wróci najwyższa forma. Mam jednak nadzieję, że ósme miejsce w klasyfikacji generalnej to nie jest moje ostatnie słowo i pójdę jeszcze do przodu.

Szkół jest mnóstwo. Którą wybrać?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.