Adam Małysz: Ammann nie do pokonania

Na Szwajcara nie ma siły, jak kiedyś na mnie. Pewnie nowe wiązania trochę mu pomagają, ale formę ma fenomenalną - mówi Sport.pl najlepszy polski skoczek. Adam Małysz opowiada również o tym, jak skradziono mu wiązania.

W pięciu ostatnich konkursach, w których startował, Polak zajmował drugie miejsce, zawsze za Simonem Ammannem. W konkursach Małyszowi tylko raz udało się skoczyć tyle, co Ammannowi, którego od Kryształowej Kuli PŚ dzieli 16 punktów (za zwycięstwo w konkursie dostaje się 100). W piątek i niedzielę zawody w Lillehammer oraz Oslo, które kończą rywalizację w Turnieju Nordyckim i równocześnie w PŚ. Za tydzień w Planicy mistrzostwa świata w lotach.

Robert Błoński: Skaczesz fantastycznie, ale Ammann jest jeszcze lepszy.

Adam Małysz: Co zrobić, świetnie skacze. Ja cieszę się ze swoich skoków. Trudno powiedzieć, na ile przewaga Szwajcara jest efektem nowych wiązań. Wiele ekip je próbowało, jednym szło lepiej, innym gorzej. A Simonowi kapitalnie, bo on trenował na nich dużo wcześniej. Różnica jest spora, opór pod narty zupełnie inny. Narta "idzie" w powietrzu bardziej płasko i napotyka na większy opór powietrza. Dzięki temu dalej niesie.

Jak wytłumaczyć formę Simona?

- Z nim jest tak samo, jak ze mną w 2001 roku. Nikt nie był w stanie mnie pokonać, teraz tak fruwa Simon. Do tego dołożył ten trick z zapięciami. Skacze jak nakręcony.

Ty też miałeś nowe wiązania.

- Może gdyby mi ich nie skradziono, też latałbym parę metrów dalej. Nie ma co gdybać, ale żal, że nie zdążyłem ich nawet zobaczyć, bo ktoś je zwinął.

Jak to się stało?

- W ubiegły czwartek, prosto z lotniska, przyjechałem na skocznię w Lahti. Trwał trening kombinacji norweskiej. Nawet nie wysiadałem z autobusu, ale wiedziałem, że koło naszej budki, która służy za przebieralnię, jest przedstawiciel firmy Bizon, producenta przygotowanego specjalnie dla mnie prototypu wiązań. Rozłożył je na specjalnym stojaku i pokazywał dokoła, na czym polega ich fenomen. Potem odszedł na chwilę, może do ubikacji, a kiedy wrócił, sprzętu nie było. Wieczorem zadzwonił do mojego trenera Hannu Lepistö z pytaniem, czy nie wziął tych wiązań. Hannu nic nie brał, zapięcia zniknęły, materiałów, żeby zrobić drugie, nie ma, bo to był prototyp. Teraz robi kolejne.

Zrobiliście raban wokół tej sprawy?

- Nikt nikogo nie widział, nie przyłapał, ale uważam, że to nie przypadek. Ktoś podebrał je celowo. Będzie bał się na nich skakać, ale spróbuje zrobić coś podobnego. Tym bardziej że teraz wszyscy kombinują z wiązaniami. Nowe mają Austriacy, Norweg Jacobsen, Słoweńcy.

Zdarzają się takie kradzieże?

- Nie. Niesmaczne jest to wszystko. Zawsze nas, Polaków, traktowano jak złodziei, ale to inni robią gorsze rzeczy.

Rozmawiałeś z Hannu Lepistö o dalszej współpracy?

- Jeszcze nie, ale zamierzam to zrobić, nim skończy się Turniej Nordycki. Efekty współpracy są znakomite, chciałbym kontynuować ją w następnym sezonie.

Jak się czujesz fizycznie? Pięć konkursów (cztery indywidualne, jeden drużynowy) w osiem dni. Więcej niż w Turnieju Czterech Skoczni.

- Jak się jest w formie, nic nie przeszkadza.

Ammann jest już niemal pewny triumfu w PŚ. Ktoś go wyprzedzi?

- Nie ma na to szans. W MŚ w lotach w Planicy będzie wielkim faworytem.

Małysz po konkursie: Szwankował system punktacji

Copyright © Agora SA