Już w niedzielę, po drugim odcinku specjalnym, było pewne, że Krzysztof Hołowczyc nie zajmie wysokiej pozycji w Rajdzie Dakar. Szansa na jakikolwiek rezultat, który można uznać za dobry, przepadła po wtorkowym etapie.
Trwa koszmar Krzysztofa Hołowczyka w tegorocznym Rajdzie Dakar. W niedzielę, próbując uniknąć zderzenia z motocyklistą, uderzył w głaz, przez co urwało się koło jego Mini. Naprawa auta trwała dobre kilka godzin, a takie straty na początku rajdu są bardzo kosztowne. Opowiadał, że był obolały, a skutki wypadku odczuwał w poniedziałek.
We wtorek ruszył na trasę czwartego etapu. Musiał pokonać trasę o długości 631 km z miejscowości Al Salamiya do Al Hofuf. Jechał naprawdę dobrym tempem. Całą trasę kręcił czas w okolicach dziesiątego miejsca. Ostatecznie dojechał do mety na 14. pozycji.
Niestety, Hołowczyc i jego pilot Łukasz Kurzeja otrzymali karę 31 minut, która została doliczona do ich czasu przejazdu, przez co spadli w klasyfikacji etapu na odległe, 60. miejsce. Nie wiadomo, za co ta kara została naliczona.
Najlepszy na czwartym etapie okazał się Sebastien Loeb, który o ponad minutę wyprzedził Yazeed Al Rajhiego. Saudyjczyk umocnił się jednak na prowadzeniu w klasyfikacji generalnej Rajdu Dakar, ma prawie 4 i pół minuty przewagi nad Carlosem Sainzem.
W klasyfikacji samochodów najwyższe miejsce zajmuje Eryk Goczał, jest 19. i ma stratę ponad półtorej godziny do lidera. Na 27. miejscu jest ojciec Eryka, Marek Goczał, do syna traci ponad pół godziny. Eryk Goczał jest liderem w klasie Challenger, a jego wujek, Michał Goczał, jest tutaj wiceliderem.
Krzysztof Hołowczyc zajmuje w "generalce" dalekie, 144. miejsce. Ma ponad 32 godziny straty do prowadzącego Al Rajhiego, ale ponad dobę stracił na karach i naprawach.
W środę piąty etap, trasa będzie prowadzić z Al Hofuf do miejscowości Shubaytash na wschodzie Arabii Saudyjskiej. Odcinek specjalny będzie miał długość jedynie 118 km.