Nowe zasady badania technicznego samochodu wywołały popłoch. Polska stała się czarnym punktem

Rejestracja samochodów rajdowych od lat była w Polsce szarą strefą. Choć specjalne klatki, sportowe pasy i fotele są w stanie zapewnić bezpieczeństwo załodze nawet przy dachowaniu, nie spełniają wymogów aut drogowych. W całej Europie potrafili sobie z tym poradzić. W Polsce ciągle trzeba mrugać okiem do znajomego w Stacji Kontroli Pojazdów. Teraz będzie jeszcze trudniej, bo według projektu ustawy, diagnosta będzie musiał przesłać zdjęcia badanego samochodu. A to może zabić rajdy w Polsce.

- Od lat badania techniczne odbywają się w ten sam sposób - tłumaczy mi znajomy rajdowiec-amator, który chce zachować anonimowość, bo temat jest drażliwy. - Przyjeżdżam do znajomego diagnosty, który zna mnie, zna sprawę i jest kibicem motorsportu. Zawsze mówi “Tylko schowaj gdzieś ten samochód na trzy dni. W razie czego powiesz, że przerobiłeś go sam i nikt się do mnie nie przyczepi”. I tak robię, bo nie mam innego wyjścia - wzrusza ramionami. Najczęściej wiąże się to ze “specjalną opłatą”.

Zobacz wideo Gosia Rdest zaprasza na digital Adventure

Samochody rajdowe i drogowe dzieli coraz większa przepaść. - Coraz większa liczba systemów elektronicznych w zwykłych samochodach z jednej strony oraz coraz większe wymagania Międzynarodowej Federacji Samochodowej w budowie rajdówek sprawiły, że drogi tych aut zaczęły się rozjeżdżać coraz bardziej. To czego wymaga FIA, nie spełnia wymogów naszego Prawa o ruchu drogowym. I odwrotnie. - wyjaśnia Jarosław Noworól, Przewodniczący głównej komisji sportu samochodowego PZM. 

A rajdy to specyficzna dyscyplina. O ile samochody wyścigowe poruszają się wyłącznie po zamkniętych torach, to rajdowcy muszą poruszać się również po drogach publicznych, dojeżdżając między kolejnymi odcinkami specjalnymi albo kierując się do strefy serwisowej. Ponieważ traktowane są jak zwykłe samochody, wymusza to nich obowiązek posiadania aktualnych przeglądów. I to podwójnych. Z jednej strony każdy taki samochód musi mieć aktualną Książkę Samochodu Sportowego PZM, czyli potwierdzenie zgodności z przepisami FIA. Oznacza to przejście drobiazgowej kontroli, prowadzonej przez delegatów technicznych PZMot. Jeśli załoga chce wziąć udział w konkretnej imprezie, samochód za każdym razem musi przejść kontrolę techniczną przed rozpoczęcie rajdu. A do tego dochodzą również roczne przeglądy w Stacji Kontroli Pojazdów. 

Pasy bezpieczne, ale tylko w rajdach 

Z jednej strony ma to sens, bo skoro samochody poruszają się po drogach publicznych, to muszą mieć np. kierunkowskazy, czy klakson. Z drugiej prowadzi do paradoksów i szarej strefy. Przepisy FIA wymagają pięcio- lub nawet sześciopunktowych pasów bezpieczeństwa, a Prawo o ruchu drogowym trzypunktowych. Samochody po 2006 roku muszą mieć ABS w standardzie, w rajdówkach to wykluczone. Klatka bezpieczeństwa, konieczna w rajdach, stanowi dla samochodów drogowych “znaczne naruszenie konstrukcji samochodu”. Rajdówki mają także zmodyfikowane, niezgodnie ze specyfikacją samochodu seryjnego, układy hamulcowe, czy kubełkowe fotele, poprawiające bezpieczeństwo. Do tego dochodzą takie szczegóły jak modyfikacje drążka hamulca ręcznego, czy problemy z montażem tablic rejestracyjnych. Najbardziej zaawansowane samochody rajdowe, z dużymi wlotami powietrza z przodu, nie mają miejsca na montaż tablic. Kierowcy wożą więc oryginały w kabinie, a na zewnątrz przyklejają nalepki. Ale teoretycznie jest to niezgodne z prawem. 

- Dochodzimy do takiej sytuacji, w której samochody rajdowe zapewniają bezpieczeństwo nawet podczas dachowania, czy rolowania, co dla zwykłych aut drogowych oznacza niemal pewną tragedię. Ale właśnie te dodatkowe zabezpieczenia w myśl prawa dyskwalifikują je z możliwości poruszania się po drogach publicznych - dziwi się Kacper Jeneralski, dziennikarz TVN Turbo, a także dwukrotny zdobywca Rajdowego Pucharu Polski Samochodów Terenowych. Prawda jest taka, że każdy samochód rajdowy w Polsce, startujący w oficjalnych imprezach PZM ma aktualne badania techniczne. I jednocześnie żaden z nich nie spełnia wymogów auta drogowego. Absurd. A jednak od wielu lat właśnie tak to się odbywa. Dowolny patrol policji mógłby zatrzymać każdy rajd w kraju, podważając badania techniczne wszystkich samochodów biorących w nich udział, a zarejestrowanych w Polsce. 

Co powie prokurator?

Załogi rajdowe mobilizują się zatem, by zapewnić sobie badania techniczne na kolejny rok, bo nie wiadomo co przyniesie przyszłość. Tylko nieliczni mają nieco więcej komfortu. Łukasz Byśkiniewicz, dziennikarz TVN Turbo, jeżdżący w rajdach płaskich ma akurat nowy samochód rajdowy, prosto z fabryki. - Nowe samochody nie muszą przechodzić przeglądów w stacjach diagnostycznych przez trzy lata, więc na razie mamy spokój - wyjaśnia. I to kolejny absurd całej sytuacji, ponieważ nowe samochody rajdowe nie spełniają przepisów dokładnie tak samo, jak starsze, ale z automatu nabywają prawo do poruszania się po drogach publicznych w takiej specyfikacji, w jakiej wyjeżdżają z fabryki. 

Oczywiście można przymykać na to oko, ale wyobraźmy sobie sytuację, że na drodze dojazdowej na rajdzie w Polsce dochodzi do tragedii z udziałem samochodu rajdowego, który na przykład śmiertelnie potrąca rowerzystę lub pieszego i do akcji wkracza prokurator. Dość szybko stwierdza niezgodność specyfikacji rajdówki z wymogami aut dopuszczonych do ruchu, w myśl Prawo o ruchu drogowym. Kto będzie winny?

Ministerstwo proceduje

Jesteśmy czarnym punktem na mapie Europy, który nie wie jak poradzić sobie z zakwalifikowaniem samochodów rajdowych. – Próbujemy rozwiązać ten problem wspólnie z Ministerstwem Infrastruktury. Wygląda na to, że zmierzamy w dobrą stronę, a ministerstwo rozumie potrzebę stworzenia regulacji systemowych - zapewnia Bartłomiej Urbański, delegat techniczny GKSS PZM. To pocieszająca wiadomość, a zdaniem rzecznika ministerstwa Szymona Huptysia, nie ma powodów do niepokoju - Ministerstwo Infrastruktury we współpracy z Polskim Związkiem Motorowym w połowie bieżącego roku podjęło działania mające na celu określenie sposobu dopuszczenia do ruchu pojazdów wykorzystywanych w sportach motorowych tak, aby mogły one uczestniczyć w zawodach sportowych. Z uwagi na skomplikowany zakres regulacji, na obecnym etapie jest jeszcze za wcześnie na wskazanie szczegółowych rozwiązań, które mogłyby zostać wdrożone. Tyle, że do końca roku pozostało kilka tygodni, więc czasu na analizy nie za ma za dużo.

Według ekspertów wystarczy wykorzystać doświadczenia np. Czechów, którzy mają bardzo dobrze rozwiązanie regulacje w tej sprawie. Samochody przeznaczone do rajdów przechodzą w ciągu roku badania w wyznaczone dni, gdzie w określonych stacjach diagnostom towarzyszą eksperci ze związku motorowego. Po przejściu takich badań samochody rajdowe mogą poruszać się po drogach publicznych w trakcie rajdów, na drogach wyznaczonych przez organizatorów, a także na krótkich odcinkach dróg wokół warsztatów samochodowych, gdzie przechodzą naprawy (chodzi o sprawdzenie, czy po takiej naprawie wszystko jest w porządku). 

Samochody rajdowe powinny być traktowane w specjalny sposób, bo to nie są zwykłe pojazdy, tak jak zwykłymi pojazdami nie są kombajny, koparki, czy auta zabytkowe. Bez względu na to, czy nowe przepisy nakładające wysyłanie zdjęć z okresowych przeglądów  wejdą w życie, czy nie, tę sprawę trzeba rozwiązać systemowo. Chyba że systemowym rozwiązaniem nazywamy znajomego Pana Józia, który mruga okiem, prosi, żeby przez trzy dni ukrywać samochód i przygarnia opłatę specjalną za przegląd. 

Więcej o:
Copyright © Agora SA