Rajd Korsyki. Łukasz Pieniążek: Jestem pewien, że będzie lepiej niż w zeszłym roku

- Z jednego zakrętu wjeżdża się w drugi, niektórym może nawet zrobić się niedobrze. Te trasy są bardzo techniczne, ale sądzę, że będzie mi dużo łatwiej, niż w ubiegłym roku - mówi Łukasz Pieniążek przed rozpoczynającym się 6 kwietnia Rajdem Korsyki.

Polak w tym sezonie rywalizuje Rajdowych Mistrzostwach Świata WRC-2. Krakowianin ma już za sobą występ w Rajdzie Szwecji, a teraz przed nim start na Korsyce.
W rajdzie wezmą udział 92 załogi - w tym tylko jedna polska: Łukasz Pieniążek - Przemysław Mazur. Przed rokiem był 10. w swojej klasie i 36. w klasyfikacji generalnej.

***

Ponad pięć tygodni temu zakończył pan start w Rajdzie Szwecji. Jak wyglądał ten okres w kontekście przygotowań do Rajdu Korsyki, który rozpocznie się 6 kwietnia?

- Przede wszystkim spędziłem ten czas na przestawieniu się z luźnej nawierzchni na asfalt. Przyjąłem plan treningowy i go realizowałem - od ćwiczeń na symulatorze w domu przez jeżdżenie gokartem na torze wyścigowym aż po testy w samochodzie we Włoszech. Ale głównie ćwiczyłem na symulatorze, bo to jest coś, co mam dostępne na co dzień. Dwa tygodnie przed rajdem mieliśmy okazję testować auto we Włoszech.

I jak?

- Bardzo dobrze. W trakcie tych dwóch dni jazd bardzo wiele się dowiedzieliśmy. Przetestowaliśmy sporo różnych rozwiązań i jestem naprawdę z tego zadowolony. Dużo zmieniliśmy w ustawieniach auta i sądzę, że powinno to dobrze działać na Korsyce. Jestem pewien, że będzie lepiej niż w zeszłym roku.

A jak dużo czasu zajmuje kierowcy przestawianie się ze śniegu na asfalt?

- Wraz z doświadczeniem ta przesiadka jest łatwiejsza, bo gdy zaczynałem jeździć było to znacznie trudniejsze. Wiadomo, że dziś jestem na innym etapie i muszę od pierwszych kilometrów po przesiadce czuć się dobrze w samochodzie. Zresztą w ubiegłym sezonie jechaliśmy w Rajdzie Katalonii – w tym też tam wystartujemy – a to rajd, który ma dwie różne nawierzchnie. Jednego dnia jedzie się po szutrze, a następnego po asfalcie i nie ma czasu na trenowanie, tylko trzeba od razu po zmianie nawierzchni jechać na sto procent. Odbywałem w przeszłości takie treningi, gdy miksowaliśmy nawierzchnię i to pomogło mi w tym, że dziś taka zmiana jest dla mnie łatwiejsza.

W Rajdzie Szwecji pan debiutował, ale Korsyka to już nie jest obcy teren.

- Tak, oczywiście, startowaliśmy tam w ubiegłym roku. To był wtedy w ogóle mój pierwszy rajd w aucie z napędem na cztery koła, więc porwałem się naprawdę na trudne zadanie, bo przecież to jest jeden z najtrudniejszych rajdów asfaltowych na świecie. 

To prawda, mówi się o nim, że to rajd dziesięciu tysięcy zakrętów.

- Z jednego zakrętu wjeżdża się w drugi, niektórym może nawet zrobić się niedobrze. Te trasy są bardzo techniczne, ale sądzę, że będzie mi dużo łatwiej, niż w ubiegłym roku. Wtedy mieliśmy sporo różnych trudności, m.in. przez cały rajd były problemy z mocą samochodu, czy z jego ustawieniem. Mam nadzieję, że teraz będzie inaczej, zresztą na testach sprawdziłem i widzę, że auto świetnie się prowadzi. Wykorzystam tę wiedzę.

Po Rajdzie Szwecji nie był pan zadowolony ze startu. Sporo czasu zajęła analiza?

- Tak, dużo analizowałem naszą jazdę na poszczególnych odcinkach specjalnych i mam wnioski. Jeśli chodzi o wynik to rzeczywiście nie jestem zadowolony, ale po analizie widzę dużo pozytywów. To był nasz pierwszy start w mistrzostwach świata na śniegu, a trzeba pamiętać, że inni zawodnicy mieli przewagę znajomości tras, czy doświadczenia na tej nawierzchni. Ciekaw jestem teraz jak wejdziemy w rajdy, w których startowaliśmy w zeszłym roku. Mam nadzieję, że będziemy umieli wykorzystać to doświadczenie i zanotujemy postęp.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.