Polski motocyklista miał groźnie wyglądający wypadek na wydmach ok. 15 km przed końcem odcinka specjalnego. Chwilę później przejeżdżał obok niego Hiszpan Marc Sola, który został przy Stasiaczku, dopóki po Polaka nie przyleciał helikopter.
Z trasy zabrano go na metę, gdzie opatrzono. Podejrzewano wielokrotne złamania, ale po badaniach w szpitalu okazało się, że to tylko wybicie barku.
Stasiaczek miał kłopoty już w poniedziałek na pierwszym etapie rajdu. Kłopoty z przednim kołem (złamane szprychy) sprawiły, że nie był w stanie kontynuować jazdy.
Na początku roku Stasiaczek wycofał się z Rajdu Dakar po tym, jak na trasie zginął jego przyjaciel Michał Hernik.