Rajd Dakar 2017. Krzysztof Hołowczyc: Chciałbym znów być na starcie...

- Karty w kategorii samochodów będzie rozdawał Peugeot. Francuzi zbudowali nowe auto, a do tego mają cztery asy w rękawie za kierownicą. Polacy? Kubie Przygońskiemu życze czołowej dziesiątki, a Rafał Sonik musi być pierwszy - mówi jeden z najlepszych polskich kierowców rajdowych.

Najtrudniejszy i zarazem najbardziej niebezpieczny (zginęło 28 zawodników) rajd cross country - Dakar wystartował po raz 38 w poniedziałek rano czasu polskiego. W tym roku ponad 300 kierowców motocykli, quadów, samochodów i ciężarówek pokona prawie 9 tys. km po bezdrożach Paragwaju, Boliwii i Argentyny. To ogromny wysiłek zarówno dla maszyn, jak i organizmów kierowców. Tym bardziej że sześć z 12 etapów odbędzie się na wysokości ponad 3 tys. m n.p.m., a uczestnicy ekstremalnego rajdu wjadą nawet półtora kilometra wyżej.

Andrzej Klemba: - Wiem, ze pan już nie startuje w Rajdzie Dakar, ale chciałem zapytać....

Krzysztof Hołowczyc: - Jak można pytać takiego biedaka, który dyszy, przeżywa i chciałby być razem z nimi na starcie. Na pytanie, które nie zostało zadane odpowiadam: Czuję się z tym kiepsko.

- W kategorii samochodów startuje tylko jeden polski kierowca - Jakub Przygoński. Trzy lata temu było nawet ośmiu. Po rezygnacji sponsorów w tym roku nie ma Adama Małysza, Marka Dąbrowskiego i Jacka Czachora.

- Było takie piękne hasło: "Bić Hołowczyca", bardzo je lubiłem, bo na starcie było coraz więcej Polaków, którzy chcieli się ze mną ścigać. Dzięki temu rośliśmy w siłę i w pewnym momencie zaczęto nawet mówić o "Polish power" na Dakarze. To było dla nas bardzo budujące. Kilku z nas kończyło w pierwszej czy drugiej dziesiątce. Powstał Poland National Team, który okazał się tworem bardziej emocjonalnym dla nas niż profesjonalnym. Zabrakło tego, by zmienić się w zawodowy zespół. Najwięksi sponsorzy w Polsce nie posługują się logiką sportową, tylko sympatiami mniejszymi lub większymi, żeby nie powiedzieć koneksjami. Byłem w szczycie foirmy, kiedy rozstałem się z Orlenem. Dla BWM i Monster Energy zdobyłem w 2013 roku PŚ, a dwa lata później potem podium Dakaru. Niestety nie zrobiłem tego dla polskiego temu, choć na szczęście pozwolono mi rozłożyć biało-czerwoną flagę. W środowisku słychać było, że Orlen poszedł na ilość, a nie na jakość. Choć było dużo zawodników, to nie było wyników. Brak sukcesów dopadł właśnie Małysza. Fajnie, że miał ambicje i to się dobrze sprzedawało. Adaś to znakomita osoba do promocji marki i marketingu. Wyniki są jednak na koniec ważniejsze.

- Pozostaje kibicować Przygońskiemu. Na co go stać?

- I Rafałowi Sonikowi. Kubie życzę pierwszej dziesiątki, albo najlepiej pierwszej piątki - to byłby ogromny sukces. Bywałem w niej regularnie, raz byłem nawet trzeci, ale też nie było pełnej satysfakcji. Byłaby wtedy, gdybym stanął na środku podium. Martwię się, że polska ekipa tak stopniała. Pozostał nam jeden silny faworyt - Rafał Sonik - który w quadach jest bardzo mocną postacią. Będę za niego trzymał kciuki i się modlił. To zawodnik wyrachowany, mądry, wykorzystujący taktykę, mający strategię. Potrafi zrobić wynik. Ma jedno zadanie: odzyskać tytuł. Musi być pierwszy. Jest superdoświadczony, wciąż potrafi być szybki i będzie miał kogoś, kto mu może pomóc, czyli Kamila Wiśniewskiego. Byleby wytrzymał psychicznie, bo to też element decydujący o wygrywaniu Dakaru. Quady to jednak wciąż sport amatorski, nieprzewidywalny, bo tu nie ma teamów fabrycznych.

Kubę czeka trudne zadanie, bo samochód, na którym startuje [BMW Mini All4Racing] już nie jest tak silny, jak kiedyś, jeśli porównać go z konkurencją, zwłaszcza z Peugeotem. Wygląda na to, że to Francuzi będą rozdawali karty. Budżet Peugeota na Dakar to ponad 20 mln euro, a bywał wyższy. W Orlenie było od 0,5 mln do 1 mln euro na jedną załogę. Rok po roku Francuzi budują nowe samochody, bardzo zaawansowane technologicznie, a do tego mają cztery gwiazdy za kierownicami - Sebastiana Loeba, Stepheanea Peterhansela, Carlosa Sainza i Cyrila Despresa. Jak ich obserwuje, to będą jechać dla Loeba. On będzie liderem, choć oczywiście każdy może z nich być w czołówce.

- Co na koniec decyduje w rywalizacji najlepszych teamów fabrycznych - samochody czy jednak kierowcy?

- Samochody są bardzo do siebie podobne, jeśli chodzi o możliwości, zawieszenie czy przeniesienie napędu. W Maroku testowaliśmy wersje fabryczne i tzw. klientowe. I w zależności, kto siedział za kierownica, ten był szybszy. Na jednak koniec decydowały ludzkie umiejętności. To były niewielkie różnice typu 0,1 sekundy na kilometrze. Po przejechaniu kilkuset kilometrów można nadrobić dwie, trzy minuty, ale wystarczy błąd w nawigacji, by za chwilę stracić 10 minut na szukanie trasy. Sukces w rajdzie Dakar jest wypadkową wielu czynników m.in. świetny pilot, szczęście. Niestety szczęście, wymieniam dość wcześnie, bo sam się o tym boleśnie przekonałem. Przecież prowadziłem w Dakarze, zostało kilka odcinków, rureczka poszła i trzeba było wracać do domu.

Ostatnio przepisy na tyle się zmieniły, że łatwiej jest jechać autami typu buggy, a takie są Peugeoty. Mają lepsze zawieszenie, dłuższy skok, większą moc, są lżejsze i to daje im przewagę. Te elementy wpływają na wynik. Ktoś powie, że mają tylko napęd na tylne koła, ale na Dakarze rozpędzamy auta i fruniemy. Francuzi są znakomicie przygotowani. Peterhansel po testach przyznał mi, że są bardzo dobrej myśli.

- Startujący na quadach Rafał Sonik narzeka, że w Rajd Dakar jest coraz trudniejszy, bo organizatorzy bardzo ograniczyli roadbook, czyli mapę trasy z największymi zagrożeniami. To ma stawiać lokalnych zawodników w uprzywilejowanej sytuacji.

- Wzdrygam się, gdy padają stwierdzenia, że ktoś ma lepiej, a ktoś gorzej. Zawsze jest tak, że jak ktoś startuje u siebie, to ma lepiej. Pamiętam, że Fin Marcus Gronholm powtarzał, że skoro ścigamy się w Rajdzie Finlandii, to trudno, żeby nie wiedział, jaka jest droga. To ma raczej wpływ w quadach, gdzie nie ma wielkich sponsorów, a zawodnicy wykładają własne pieniądze. W samochodach, gdzie prym wiodą teamy fabryczne, nic nie jest pozostawione przypadkowi. Najlepszy lokalny kierowca nie jest w stanie konkurować z kierowcami jak Loeb czy Peterhansel, za którymi stoją ogromne pieniądze i zaawansowana technologia.

Rafał chciałby, by było sprawiedliwie i po równo, ale w sporcie tak nie jest. A czasem zdarza się, że szef zespołu każe ci zwolnić, by ktoś inny z teamu wygrał. To są dopiero trudne chwile.

Polacy w Rajdzie Dakar 2017

Samochody

Jakub Przygoński i pilot Tom Colusul (Belgia) - Mini BMW

Benediktas Vanagas (Litwa) i pilot Sebastian Rozwadowski - Toyota

Motocykle

Jakub Piątek - KTM

Adam Tomiczek - KTM

Maciej Berdysz - KTM

Paweł Stasiaczek - KTM

Quady

Rafał Sonik - Yamaha

Kamil Wiśniewski - Yamaha

Ciężarówki

Gerard De Rooy (Holandia), pilot Moises Torrallardona (Hiszpania), mechanik Darek

Rodewald - Iveco

Dave Igels, pilot Benny Raes (obaj Belgia), mechanik Michał Wrzos - MAN

Sportowe legendy, które w 2016 roku powiedziały pas. Phelps, Bryant, ale i Polacy

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.