Badania w szpitalu w Montrealu, dokąd był przetransportowany helikopterem tuż po wypadku na GP Kanady, wykazały, że Polakowi nic się nie stało i ma tylko drobne urazy. A następnego dnia rano Polak miał już opuścić szpital. Jedyne urazy, których wtedy doznał, to wstrząśnienie mózgu i skręcona kostka. Tym razem w rajdzie Ronde di Andora Polak przeleciał przez barierkę przy jezdni i uderzył w ścianę kościoła. Zespół ratowników z trudem wydostał go z samochodu. Akcja ratownicza trwała 90 minut. Skutki wypadku mogą być znacznie poważniejsze, bo pierwsze doniesienia mówią o tym, że najlepszy kierowca Lotus Renault GP może nawet stracić dłoń, która jest potrzaskana.
Wypadek z 2007 roku wyglądał makabrycznie - po wyjściu z zakrętu nr 9 jadący w połowie drugiej dziesiątki Kubica walczył o miejsce z Jarno Trullim. Polak atakował po zewnętrznej - jego bolid zetknął się z jadącą obok Toyotą, został minimalnie zepchnięty na tarkę, która oddziela asfalt od pobocza. Na tym odcinku, kierowcy poruszają się z prędkością 300 km/h.
Kubica stracił panowanie nad bolidem i uderzył w betonowy mur. Bolid się roztrzaskał, a Polak wewnątrz samego kokpitu przekoziołkował jeszcze kilkadziesiąt metrów.
Robert Kubica długo nie podawał żadnych znaków życia, a w ciągu kilkunastu sekund na torze pojawiły się służby medyczne. Następnie informację doniosły o tym, że Polak jest jednak przytomny. Przetransportowany do szpitala w Montrealu przeszedł kompleksowe badania, które orzekły, że ani życiu, ani zdrowiu Polaka nić nie zagraża.
Wcześniejszą największą kraksę Polak przeżył jako pasażer, miało to miejsce w przededniu debiutu w Formule 3, Kubica doznał poważnego złamania ręki. Mimo to wziął udział w wyścigu mając w ramieniu śruby trzymające zrastającą się kość. Wielkim wyzwaniem była dla niego sama zmiana biegów, ale Kubica wyścig na torze w Norymberdze wygrał! Całe zdarzenie wspomina jako jeden z najważniejszych momentów w swojej karierze.
Czarny scenariusz rajdów Kubicy. Dlaczego tak ryzykował?