Pierwsze po rozpoczęciu sezonu słowa Gerarda Lopeza - człowieka, którego pieniądze i jednak wielka pasja uratowały prawdopodobnie istnienie Renault F1 Team - mogłyby trochę rozczarować. Lopez się kryguje, nie mówi wprost, jest za to kolejną osobą obsypującą Kubicę obficie komplementami. To choć wciąż jest strasznie miłe, to jednak zdążyliśmy się już do tego przyzwyczaić. Ale słowa Lopeza i tak są ważne, bo przenoszą - mam wrażenie - dyskusje o przyszłości Polaka w F1 z poziomu transferowych plotek na najwyższe szczeble właścicieli stajni - pisze na swoim blogu Bartosz Raj.
Co mówi Lopez? Może się wydawać, że to jeno generalne podsumowanie, pochwała zespołu, taki motywacyjny kop. Ale można też do tego podejść inaczej. Trochę od strony teorii spiskowej, ale tylko troszeczkę. Dlaczego Lopez mówi to akurat teraz? Czy podium w Australii nie było dostatecznym powodem na coming-out?
A może ma znaczenie fakt, że już mało które medium na świecie nie poinformowało o szumie, jaki wywołują plotki o transferze Kubicy do Ferrari, o nieprzedłużonym wciąż (chyba) kontrakcie Massy etc.
Co zrobi szef, kiedy o jego pracowniku, najlepszym z najlepszych, zacznie się mówić jak o łakomym kąsku dla konkurencji? A konkurencja zdementuje to bardzo pokracznie ("wolimy Rossiego")? Zaczyna go chwalić.
F1. Pozytywne zaskoczenia początku sezonu: wyczucie Renault Kubicy i Rosberg! Czytaj, co jeszcze powiedział Lopez >