- Chcielibyśmy przywrócić starą zasadę 107% - powiedział na oficjalnej konferencji prasowej szef FIA Jean Todt. - By reguła weszła w życie już w obecnym cyklu Grand Prix potrzebna jest jednomyślna zgoda wszystkich teamów w stawce. Jestem pewny, że takowej nie otrzymamy, więc z konkretnymi decyzjami musimy poczekać do 2011 roku - dodał Todt.
Nowa zasada stanowiłaby problem dla nowych teamów F1. W myśl tej reguły do wyścigu Grand Prix mieliby wystartować tylko ci kierowcy, którzy w kwalifikacjach osiągną czas nie gorszy niż 107% wyniku zdobywcy pole position.
Francuz zaznacza jednak, że jego działanie nie jest skierowane przeciw nowym załogom. - Musimy z szacunkiem odnosić się do nowych uczestników cyklu. Nie jest przecież rzeczą łatwą inwestować olbrzymie pieniądze w F1 w dobie wielkiego, światowego kryzysu gospodarczego. Każdy w tym biznesie powinien otrzymywać równą pomoc i wsparcie.
Prawda jest jednak inna. Szef Międzynarodowej Federacji Samochodowej dostrzega ułomności technologiczne teamów, które debiutują w tym roku na torach wyścigów F1. Sobotni występ Bruno Senny z zespołu HRT, który na trzecim treningu stracił do Fernando Alonso ponad 12 sekund na okrążeniu jest dowodem na to, że chęć przywrócenia prawa 107% jest wymierzona najsłabsze stajnie. Todt nie chce jednak jednoznacznie przedstawić problemu
- Byłem dzisiaj pod wrażeniem postawy nowych ekip. Debiutanci poradzili sobie całkiem nieźle i trzeba im dać trochę czasu by były gotowe do walki z najlepszymi - zachowuje pozory Jean Todt.
Renault walczy z McLarenem o skrzydło ?