Kubica już tylko oglądał, jak jeżdżą inni

To już nie jest porażka, to jest katastrofa - w samochodzie Roberta Kubicy znów spłonął silnik. Tym razem na treningu przed niedzielnym Grand Prix Monako.

Kubica po treningach miał niewiele do powiedzenia: Szkoda...

Kubica był po drugiej sesji treningowej zły jak diabli. Rzucił tylko: - Wyjątkowo rozczarowujący dzień. Brak osiągów, a przez awarię silnika miałem za mało czasu do jazdy na torze. Nie mam nic więcej do dodania. Poznaj tor w Monaco - trudny jak diabli!

Wyjątkowo rozczarowujący? Przypomnijmy, że pierwsze wyścigi sezonu kończyły się kompletną klapą. I w klasyfikacji kierowców Kubica uzbierał okrągłe zero punktów.

Już poranny trening w Monako mógł uznać za niepowodzenie. W trakcie jazdy przez radio narzekał na brak przyczepności i stabilności bolidu podczas hamowania. W sumie pokonał najmniej okrążeń ze wszystkich, jeśli nie liczyć Sebastiana Vettela, za którego red bullem pojawiły się w połowie sesji tak wielkie kłęby dymu, że żadnych skrzydeł nie było widać. Ale Kubica stwierdził później, że to jeszcze nie była katastrofa. - Zrobiliśmy 60-70 proc. tego, co chcieliśmy. Czasy nie były dobre, ale balans samochodu OK. Gorzej z przyczepnością - powiedział Kubica.

Katastrofa przyszła po południu.

Po okrążeniu instalacyjnym, które zawsze jest o kilkanaście procent wolniejsze od przejechanego na pełny szwung, bo chodzi w nim tylko o to, aby prawidłowo zaczęły pracować wszystkie systemy w samochodzie, Kubica ostro dodał gazu. Wziął pierwszy zakręt Ste Devote i zaczął się rozpędzać pod górę w stronę Kasyna. To najbardziej wymagający moment wyścigu - dla silnika. Ze 100 km na godzinę na zakręcie Ste Devote bolid rozpędza się pod górę do 260 km na godzinę na zakręcie Beau Rivage. Dystans - zaledwie około 400 m!

I w tym momencie silnik nie wytrzymał. Nastąpił wyciek oleju, który zapłonął.

Jeśli ktoś oglądał Grand Prix Malezji przed półtora miesiącem, musiał przeżyć déja vu. Tam również zaraz na początku wyścigu nie wytrzymał silnik BMW Sauber.

Na torze Sepang strata była jednak większa, bowiem nie tylko dla Kubicy przedwcześnie zakończyło się Grand Prix, ale również stracił on silnik. Tymczasem w tym wyjątkowym, rewolucyjnym sezonie każdy pilot ma do dyspozycji tylko osiem wyścigowych silników na 17 startów. Strata każdego jest dotkliwa i ma odległe konsekwencje jak nieleczona grypa - powoduje zwiększenie przebiegów następnych i kumulowanie się problemów w ostatniej fazie sezonu. Po Malezji już nie jeden z silników będzie musiał przetrwać trzy wyścigi, lecz aż dwa.

Tym razem Kubica stracił przede wszystkim czas na trening, bo silnik był używany w poprzednich Grand Prix. Według Williego Rampfa, dyrektora technicznego zespołu, miał już duży przebieg i tak czy owak było to dla niego ostatnie Grand Prix.

Silniki BMW w ostatnich latach psuły się rzadko, a jeśli już, to nie były to usterki powodujące przedwczesne zakończenie wyścigu tak jak w Malezji.

Poprzedni taki przypadek to Grand Prix USA w 2006 roku i uszkodzenie w samochodzie Jacques'a Villeneuve'a. Od czasu, gdy kilka tygodni później zastąpił go Kubica, w zespole takich kłopotów nie było. Rok 2007 stał za to w BMW Sauber pod znakiem awarii skrzyni biegów.

- Miałem teraz sporo czasu, by pooglądać sobie, jak jeżdżą inni (awaria nastąpiła w szóstej minucie półtoragodzinnej sesji). I wiem, że jesteśmy sporo z tyłu - powiedział Kubica i dodał obowiązkowe w takich przypadkach: - Musimy pracować i pracować, aby odrobić straty.

Ale jak? W ślimaczym tempie? Inni pracują nad zmianami szybciej. Podwójny dyfuzor założył w Monako Red Bull, więc BMW Sauber pozostaje ostatnim zespołem bez tego magicznego wynalazku. Postępy robią zwłaszcza Ferrari i McLaren. Kierowcy tych zespołów będą czarnymi końmi wyścigu. Przede wszystkim Hamilton.

Mistrz świata genialnie jeździ ulicami miast - dla niego podobnie jak dla Kubicy ulubionym torem jest jeszcze bardziej szaleńcze Makao - i dysponuje samochodem o odpowiednich do takich okoliczności cechach. McLaren świetnie trzyma się drogi, a dominujący w tym roku Brawn (wygrał cztery z dotychczasowych pięciu wyścigów) świetnie przyciska się do drogi. Niby niewielka różnica, ale na wolnym torze w Monako może zdecydować o zwycięstwie lub porażce.

Wyobraźmy sobie, że Hamilton jest wysoko w kwalifikacjach, bo tankuje bardzo mało paliwa. Na starcie wykorzystuje dodatkową moc z KERS (już tylko McLaren montuje system), wchodzi jako pierwszy w zakręt Ste Devote, a potem wystarczy mu już tylko trzymać się drogi...

W piątek księstwo ma dzień wolny od Formuły 1, negocjacje w sprawie przyszłości prowadzić będą szefowie FIA, Formuły 1 i zespołów. W sobotę o godz. 14 kwalifikacje, wyścig w niedzielę też o 14. Grand Prix pokaże Polsat.

Copyright © Agora SA