Drugi występ Roberta Kubicy po wypadku. Miękkie lądowanie Kubicy

- Wylecieliśmy z drogi w jedynym miejscu, gdzie to było możliwe. Prosto do strumyczka - mówił Robert Kubica o pierwszym z dwóch niegroźnych wypadków podczas nieukończonego rajdu San Martino di Castrozza. Polak jest zadowolony z postępów w rehabilitacji.

Mała impreza w północnych Włoszech była drugą w ciągu tygodnia, w której wystartował Kubica wracający do startów po 19 miesiącach przerwy i wielu operacjach. 9 września Polak zwyciężył w amatorskim Ronde Gomitolo di Lana. Teraz rajdu nie ukończył.

Kubica, którego pilotem był Jakub Gerber, jadący z krakowianinem także podczas feralnego wypadku w lutym 2011 r., już w piątek miał kłopoty. Na odcinku testowym, podczas pokonywania trasy wytyczonej przez opony i drogowe pachołki, wpadł swoim subaru imprezą w reklamy, a kilka metrów dalej - do rowu z wodą.

- Wybiło nas, pod tylne koła wpadła opona i wylecieliśmy z drogi w jedynym miejscu, gdzie to było możliwe. Prosto do strumyczka, więc lądowanie było miękkie - żartował przed kamerami Kubica, któremu nic się nie stało. Samochód stracił oba zderzaki, ale kierowca sam pojechał nim potem do serwisu.

Wieczorem podczas próby specjalnej wyścigowy rekonwalescent źle wszedł w zakręt, musiał się zatrzymać, wycofać i stracił kilka sekund. W sobotę po pierwszym odcinku specjalnym, który miał długość niespełna 2 km, Kubica zajmował siódme miejsce. Do lidera Włocha Paolo Porro w fordzie fokusie tracił 5,4 s.

Ale swój udział w rajdzie zakończył podczas drugiego odcinka specjalnego - dłuższego, prawie 27-kilometrowego odcinka Val Malene. Niemal dokładnie w połowie dystansu Kubica wyleciał z trasy i subaru zatrzymało się przechylone na lewy bok na zalesionym zboczu. Kierowca i pilot wyszli z tego bez szwanku.

Rajd przerwano na kilka minut, by usunąć samochód Polaka. Kilka godzin później Kubica spokojnie tłumaczył przed kamerami: - Wypadliśmy trochę pechowo, bo w ogóle nie jechaliśmy ryzykownie. Ten zakręt był bardzo brudny i tego, niestety, nie przewidziałem - mówił.

Kibice byli zawiedzeni - reporterka Polsat News, rozmawiając z włoskimi fanami czekającymi wzdłuż trasy, natknęła się na starszego kibica, który miał łzy w oczach, bo mówił, że przyszedł na rajd, bo chciał zobaczyć Kubicę.

Polak już drugi tydzień z rzędu sprawia, że niszowe, dwudniowe imprezy stają się oblegane przez kibiców, także z Polski. Udziela wywiadów przed kamerami i rozdaje dziesiątki autografów. Lewą ręką, a nie prawą, jak czynił to w przeszłości. Po pierwszym rajdzie kierowca przyznał, że jego prawe ramię, które w wypadku ucierpiało najbardziej, prawdopodobnie nigdy nie będzie sprawne w 100 proc.

Kondycję Kubicy analizował kilka dni temu Igor Rossello, chirurg, który operował Polaka. - Dziś oceniam sprawność tej ręki na 50 proc., ale zakładam, że rehabilitacja może doprowadzić do dalszej poprawy, nawet do poziomu 75-80 proc. To byłby wynik całkowicie wystarczający, by myśleć o prowadzeniu bolidu Formuły 1. Jedną z kluczowych potrzeb jest teraz wzmacnianie i poprawa działania mięśni dłoni, które mają bezpośredni związek z unerwieniem kończyny. Stąd konieczność ciągłej rehabilitacji, a to długi proces - podkreślał Włoch.

- Wracam do dalszej rehabilitacji. Zobaczymy, jakie będą dalsze plany i co będziemy dalej robić - mówił w sobotę Kubica. I dodał: - Narobiłem się dziś, jak czasem nie narobiłem się podczas testów Formuły 1, kiedy przejeżdżałem 150 km. Tutaj jest cały czas zakręt za zakrętem, często z pełnym zaciągiem ręcznego, także naprawdę porządna jazda.

Więcej o:
Copyright © Agora SA