Adam Małysz: Jeśli nie stanie się nic nieprzewidzianego, będę zdrowy i zmotywowany, to bez względu na wynik na igrzyskach, chcę skakać jeszcze przynajmniej przez kolejny rok. Postanowiłem to sobie jakiś czas temu, ale dotąd nie mówiłem. Powtarzałem, że przygotowuję się do igrzysk i tylko one są moim celem. Postawiłem wszystko na jedną kartę, w Vancouver chcę walczyć o złoto. Dlatego nie wybiegałem dalej w przyszłość. Przygotowania do igrzysk mam już za sobą. Niewiele poprawię przez te trzy tygodnie. Nie mam sobie nic do zarzucenia, jeśli chodzi o przygotowania, poświęciłem się im na całego, często kosztem rodziny. Mam nadzieję, że efekty tej przyjdą. A później ochoty do skakania nie stracę. W grudniu skończyłem 32 lata, to sporo jak na skoczka, ale uważam że jestem w stanie walczyć w PŚ także po igrzyskach. Skaczę to od dziecka, sprawia mi to ogromną frajdę, więc czemu miałbym przestać? Nie czuję się wypalony.
- Po igrzyskach w Turynie [Małysz był tam siódmy i 14. - rb] dziennikarze dopytywali się, czy to już koniec. Przez półtorej godziny po starcie na dużej skoczni tak mnie maglowaliście, aż w końcu sam uwierzyłem, że dalej skakał nie będę. Prawie mnie przekonaliście. Później pojechałem do Skandynawii, tam miałem dobre wyniki i odzyskałem motywację. Skaczę do dziś.
Cały wywiad z Malyszem przeczytasz w piątkowej "Gazecie Wyborczej" i na Sport.pl
Jubileuszowy konkurs Pucharu Świata w Zakopanem ?