Rajd Dakar. Awans Hołowczyca na szóste miejsce, Polacy rewelacją rajdu

Krzysztof Hołowczyc zajął siódme miejsce w dziewiątym etapie Rajdu Dakar i w klasyfikacji generalnej awansował na szóstą pozycję, po tym jak problemy techniczne spowolniły Carlosa Sainza. Pozycje w pierwszej dziesiątce poprawili też Marek Dąbrowski i Adam Małysz, który szóstym miejscem na wtorkowym etapie wyrównał życiowy wynik.

Na Twitterze nie tylko o rajdach pisze @kgirgiel

Początek wtorkowego etapu nie zapowiadał tak dobrego końca. Na ponad 150-kilometrowym pasie wydm Hołowczyc stracił kilka minut i zajmował miejsce w drugiej w dziesiątce. W drugiej, technicznej partii systematycznie poprawiał pozycję. - Etap był naprawdę morderczy. Początkowo ogromne dziury na trasie, które nasze auto pokonywało jednak bez większych kłopotów. Złapaliśmy tylko jedną gumę. Końcówka to już poważne wydmy i tu niestety nie udało na się ustrzec błędu, co kosztowało nas 10 minut odkopywania bardzo ciężkiego samochodu w potwornym upale - komentował Hołowczyc. Na metę, zlokalizowaną przy brzegu Pacyfiku, dojechał na siódmej pozycji.

Na piaskach Atakamy utknął Carlos Sainz. W jego buggy zawiodło podwozie i Hiszpan przestał się liczyć w walce o dobry wynik. Po jego problemach Hołowczyc przesunął się w klasyfikacji generalnej na szóste miejsce. Jeśli utrzyma je do końca zawodów, będzie to jego najlepszy dakarowy wynik od 2011 roku, kiedy zajął piąte miejsce. Polski kierowca co prawda marzy o podium i z takim celem leciał do Ameryki Południowej, ale jeszcze kilka dni temu nie zanosiło się, że skończy zawody na dobrym miejscu.

Zobacz wideo

Hołowczyc: Cieszyliśmy się jak dzieci

Problemy dopadły go już na drugim etapie, gdzie błąd w nawigacji kosztował mnóstwo czasu. Część strat udało się odrobić następnego dnia, ale na czwartym etapie Hołowczyc znów dojechał do mety z potężną stratą. Na trasie aż trzy razy łapał kapcia, długo jechał w kurzu za innym samochodem i wtedy właściwie stracił szansę na podium.

Sytuacja pogorszyła się jeszcze na szóstym etapie, gdy kierowca Mini sprawnie wyprzedzał kolejne załogi, aż trafił na Robby'ego Gordona, który od lat udowadnia, że średnio przejmuje się zasadami fair play. - Nie chciał nas przepuścić, mimo że wielokrotnie naciskaliśmy sygnalizację Sentinel o zamiarze wyprzedzania. Co gorsze, kilkakrotnie zwalniał, a gdy go zaczynaliśmy wyprzedzać, gwałtownie zajeżdżał nam drogę. Sytuacja była ekstremalnie niebezpieczna! Tak niesportowego zachowania nie widziałem nigdy w życiu! - opowiadał Hołowczyc. Po drodze jeszcze źle poczuł się pilot Polaka Konstantin Żylcow, a auto trzeba było odkopać z piasku. - Cieszyliśmy się jak dzieci, że udało nam się wyjść z tej matni cało i zdrowo - pisał olsztynianin na Facebooku.

Atakama rozstrzygnie?

Po tamtej przygodzie Hołowczyc już na stałe wrócił do czołówki rajdu. Dojeżdżał do mety w pierwszej dziesiątce. Unikał przygód na trasie. - W rajdowym peletonie wróciliśmy na swoje miejsce i przy stratach, jakie ponieśliśmy na początkowych etapach, trzeba sobie jasno powiedzieć, że bardzo trudno będzie je odrobić - oceniał.

Jego straty do czołowej piątki wynoszą ok. dwóch godzin, a do końca rajdu zostały cztery etapy. Wiele może się rozstrzygnąć na Atakamie, podczas środowego etapu. Jeśli Hołowczyc uniknie tam błędów, problemów technicznych i pomyłek w nawigacji, będzie miał już prostą drogę do życiowego wyniku w Rajdzie Dakar. O zwycięstwo powalczą lider Nani Roma i tracący do niego niespełna 16 minut Stephane Peterhansel.

Małysz wyrównał życiowy rekord

Duże szanse na miejsce w pierwszej dziesiątce zachowały dwie inne polskie załogi. Marek Dąbrowski i Jacek Czachor znów pojechali szybko, równo i spokojnie. Zakończyli etap na 10. miejscu, w klasyfikacji generalnej są na 7. pozycji. Załoga Orlen Team nie miała podczas rajdu tak dramatycznych przeżyć jak Hołowczyc. To ich samochodowy debiut w najtrudniejszym rajdzie świata i nikt nie mógł się spodziewać aż tak dobrej jazdy. Świetny wynik Dąbrowskiego i Czachora pokazuje, jak ważne w Dakarze jest doświadczenie i znalezienie proporcji między szybkością a ostrożnością.

Równie dobrze spisuje się Adam Małysz, pod okiem świetnie nawigującego i regulującego tempo Rafała Martona. We wtorek zajęli szóste miejsce, wyrównując życiowy rekord, ustanowiony zaledwie pięć dni temu. Były skoczek narciarski robi błyskawiczne postępy. Po 15. miejscu w ubiegłorocznej edycji poprawienie lokaty wydawało się zadaniem arcytrudnym. Dziś jest na wyciągnięcie ręki. Kierowca Toyoty Hilux w klasyfikacji generalnej jest dziesiąty.

Ostatnią polską rewelacją jest Martin Kaczmarski. 23-letni wrocławianin to debiutant i najmłodszy kierowca tego Dakaru. Brakuje mu doświadczenia, ale potrafi umiejętnie korzystać z możliwości topowego auta - Mini All4Racing i wiedzy przetestowanego już w tym rajdzie pilota Filipe Palmeiro. Regularnie dojeżdża do mety tuż za pierwszą dziesiątką i dobija się do pierwszej dziesiątki w "generalce". We wtorek był 13.

Więcej o:
Copyright © Agora SA