Rajd Rzeszowski. Jakub Brzeziński, dwa kierunki rajdowych studiów i wirtualna kuleczka

W Polsce jest niesamowicie wysokie tempo. Tutaj skupiamy się na takich subtelnych detalach. W MŚ odcinki specjalne są bardzo długie i trzeba oszczędzać samochód. Tam też jest element nauki, ale nieco innej - mówi Jakub Brzeziński, który na Rajd Rzeszowski przyjechał prosto z rundy MŚ, Rajdu Finlandii.

W Finlandii Brzeziński odniósł największy sukces w karierze - zajął trzecie miejsce w swojej klasie. 31-latek w tym sezonie jest mocno zapracowany, bo łączy w tym roku starty w mistrzostwach Polski z jazdą w mistrzostwach świata. W naszym kraju jeździ Fordem Fiestą R5, a w WRC ściga się Fordem Fiestą R2T w ramach pucharu Drive DMACK Fiesta Trophy.

Dla laika startu w dwóch różnych cyklach z pozoru niczym się nie różnią, ale dzieli je wiele. Podobnie jest z samochodami, którymi przemiesza się Brzeziński - z zewnątrz auta wydają się niemal identyczne, ale ze sobą wiele wspólnego nie mają. Dzieli je m.in. silnik i jego moc (około 100 KM więcej ma auto R5), a także napęd - auto klasy R2 napędzane jest na koła przednie, R5 to ma napęd 4x4. Jak z przesiadkami radzi sobie Brzeziński?

-Jakim samochodem bym nie jechał, to dla mnie najważniejsza jest kontrola wirtualnej masy. Kontrola takiej wirtualnej kuleczki, która krąży sobie w samochodzie. Niezależnie od tego jaki jest napęd, pomysł jest ten sam - kuleczka ma się przemieszczać jak najmniej gwałtownie. Staram się tą masą jak najdelikatniej przemieszczać. Od dłuższego czasu radzę sobie z tym dobrze. Tak sobie to wymyśliłem i to działa. Natomiast w zależności od napędu, różni się przede wszystkim agresywność operowania gazem i ostatnia faza wyjścia z zakrętu - tłumaczy swoją teorię Brzeziński.

Starty w rajdowych mistrzostwach świata to dla niego ogromna nauka, zwłaszcza jeśli chodzi o jazdę po szutrze. W mistrzostwach Polski jazdy po tej nawierzchni po prostu nie ma, dominują imprezy na asfalcie. - Całe życie jeździłem na asfalcie i przesiadka w mistrzostwach świata na szutry to jest zupełnie co innego. Tam jeszcze jest narzucone szybkie tempo. Bardzo się z tego ciesze, bo to jakbym przechodził rajdowe studia. Miałem już trzy weekendy na zajęciach - w Portugalii, Polsce i Finlandii. Tor jazdy na szutrze jest inny, niesamowicie wcześnie wchodzi się w zakręty. Na asfalcie mam to lepiej porozkładane. W MŚ jedziemy po to, żeby się uczyć i na pewno każdy kilometr przejechany tam, pomoże nam w startach w Polsce - powiedział Brzeziński.

Rajdy w MŚ to najczęściej trzydniowe zmagania, w Polsce imprezy zazwyczaj zamykają się w dwóch dniach, a do przejechania jest dwa-trzy razy mniej kilometrów, ale i z tych startów Brzeziński chce wyciągnąć jak najwięcej.

-Rajdy w Polsce to też uniwersytet, tylko inny kierunek. W Polsce jest niesamowicie wysokie tempo. Tutaj skupiamy się na takich subtelnych detalach. W MŚ odcinki specjalne są bardzo długie i trzeba oszczędzać samochód. Tam też jest element nauki, ale nieco innej. Jak wszystko to złożymy do kupy, to mam nadzieję, że będzie fajnie - mówi.

W Rajdzie Rzeszowskim Brzeziński chce powalczyć z czołówką. Po pierwszym odcinku specjalnym jest na razie 12. ze stratą 14,2 sekundy do lidera. - Muszę lepiej podejść do ustawień samochodu, bo żeby jechać takim tempem jak czołówka, trzeba mieć możliwość wykorzystania opon czy zawieszenia, a nie z tym walczyć, bo to są dziesiątki sekund na każdym zakręcie, z których na mecie robi się strata kilku sekund - tłumaczy.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.