WRC. Król Sebastien II

Rekordy Sebastiena Loeba miały przetrwać wieczność, ale już pojawił się kierowca, który obsesyjnie marzy o przebiciu dokonań rajdowego arcymistrza. W najbliższy weekend podczas Rajdu Francji Sebastien Ogier będzie miał ostatnią okazję do bezpośredniego pojedynku. I koniecznie chce udowodnić, że jest prawdziwym królem Sebastienem II, a nie tylko "tym drugim Sebastienem". Relacje na żywo z Rajdu Francji w Sport.pl.

Na Twitterze nie tylko o rajdach @kgirgiel ?

Gdy jeździli razem w zespole Citroena, mówiło się, że żyją ze sobą jak Sebastian Vettel i Mark Webber, tylko dziesięć razy gorzej. Świat rajdów nie widział takiego konfliktu od czasu, gdy Gilles Panizzi splunął w twarz François Delecourowi podczas Rajdu Sanremo 2000. Z jednej strony Loeb - kierowca wszech czasów, seryjnie wygrywający rajdy i mistrzowskie tytuły, z drugiej Ogier - piekielnie zdolny i tak samo ambitny zawodnik. Niepokorny następca wielkiego mistrza, który nie akceptuje roli kierowcy numer 2 i nie ma ochoty czekać, aż ktoś pozwoli mu wygrywać. Taka mieszanka musiała doprowadzić do ostrego sporu i bolesnego rozstania.

Po zdobyciu dziewiątego mistrzostwa świata w 2012 r. Loeb ogłosił zakończenie kariery i że startem we Francji pożegna się z rajdami. Teraz w mistrzostwach, już w barwach Volkswagena, dominuje Ogier. Ale to wcale nie zaspokaja jego ambicji. - We Francji pojadę po zwycięstwo. Jedyne, co złego może się dla mnie wydarzyć, to sytuacja, w której Loeb wygra, a ja będę miał jakieś problemy. To położyłoby cień na moim mistrzostwie i myślę, że nie zasługuję na to - powiedział niedawno Ogier. Kierowca, który z pilotem Julienem Ingrassią wygrał w tym sezonie sześć z dziesięciu rajdów, w dwóch był drugi, a w ostatnim Rajdzie Australii wygrał 19 z 22 odcinków specjalnych. Do pierwszego mistrzostwa świata brakuje mu zaledwie punktu, który może zdobyć w czwartkowym Power Stage'u.

Szlify w Citroenie

W Volkswagenie 29-letni Francuz znalazł to, na co przy Loebie nie mógł liczyć w Citroenie. Jest liderem zespołu, praca ekipy i ustawienia samochodu są podporządkowane jemu. Zespół ma do niego pełne zaufanie i żyje z nim w takiej symbiozie jak Citroen z Loebem. Ogier po prostu wsiada do auta i osiąga tempo niedostępne dla reszty rywali. Zajął miejsce, które przynajmniej według niego należało mu się już wcześniej.

Francuz zachwyca od pierwszych startów w mistrzostwach świata. - To był najbardziej spektakularny debiut ostatnich lat. W 2008 r. nikomu nieznany Seb wystartował w Rajdzie Meksyku i zajął ósme, ostatnie punktowane miejsce. Wygrał też klasyfikację Junior WRC. Nikt wtedy na niego nie stawiał, a on pojechał wspaniale - mówił Sport.pl Michał Kościuszko (Lotos Rally Team), polski kierowca regularnie startujący w mistrzostwach świata. - Mogę śmiało powiedzieć, że w 2009 r. byliśmy na tym samym poziomie. Potem Sebastien trafił do fabrycznego zespołu Citroena i został poddany profesjonalnej i przemyślanej "obróbce". Spędził mnóstwo czasu za kierownicą topowego samochodu, u boku Sebastiena Loeba. Takie talenty nie rozwijają się same. Zespół zainwestował w niego mnóstwo pracy i pieniędzy - podkreśla Kościuszko.

Cudowne dziecko Citroena dorosło szybciej, niż zespół zakładał. Jako inkubator służył mu Citroen C4 WRC w juniorskim zespole, gdzie Ogier jeździł z Kimim Raikkonenem. Zaliczał kraksy, popełniał błędy, ale już w siódmym starcie dla Citroena zdobył swoje pierwsze podium.

W 2010 r., w drugim sezonie startów w Citroën Junior Team, "mały Seb" wyszedł przed szereg. W majowym Rajdzie Portugalii szybko objął prowadzenie, ale nikt nie wierzył, że obroni je do mety. "Dają mu poszaleć, robi za odkurzacz" - można było usłyszeć wtedy w biurze prasowym. Ogier miał przed Loebem czyścić trasę z drobnego szutru i kamieni, a w stosownym momencie pozwolić mu się dogonić. Tymczasem kilometrów ubywało, a Ogier wciąż prowadził. Wygrał z przewagą niespełna ośmiu sekund nad starszym kolegą. - Próbowałem go dogonić przez cały rajd, ale był po prostu za szybki. Na drugiej pętli był właściwie nietykalny. Od dziś mam nowego rywala - mówił po rajdzie nieco zaskoczony sytuacją Loeb.

Po wygranej w Portugalii Ogiera promowano do pierwszego zespołu Citroena. W 2010 r. zastępował drugiego kierowcę - Daniego Sordo - w rundach szutrowych, w kolejnym sezonie już na stałe przejął auto z numerem dwa.

A więc wojna

Citroen widział w Ogierze perfekcyjnego następcę Loeba. Nie przewidział tylko, że delfin tak szybko zacznie rościć sobie pretensje do tronu. Umiejętności i ambicja młodszego Seba zamieniły sezon 2011 w pasmo konfliktów i pretensji, jakich rajdowy świat nie widział od lat. Piekło zaczęło się podczas czerwcowego Rajdu Akropolu. Na ostatnim sobotnim odcinku Ogier specjalnie pojechał wolniej i dał się wyprzedzić Loebowi, przez co mistrz ostatni dzień musiał jechać jako pierwszy i odkurzać trasę ze żwiru, a tego na greckich trasach mają na przyczepy. Przegrał z Ogierem, a po zawodach powiedział, co sądzi o swoim koledze i zespole, który dał zielone światło na taki manewr. - Byłem sfrustrowany. Zespół zezwolił mu na taktykę. Zapytałem więc: "Dlaczego on może to robić, a ja nie?". Przy braku odpowiedzi czułem się sfrustrowany całym zajściem i nie chciałem odkurzać mu drogi w niedzielę - denerwował się Loeb.

Od tego momentu już nie ukrywano, że między Sebastienami jest otwarta wojna. - Nie jesteśmy przyjaciółmi i nie jeździmy razem na wakacje. Taka jest prawda. Ale cieszę się, że Loeb zostaje na kolejne sezony. Mogę się z nim mierzyć. Wolałbym zdobyć jeden tytuł po wygranej z nim niż trzy tytuły bez niego - mówił Ogier.

Jeszcze goręcej było na Rajdzie Niemiec. Po pierwszym dniu Loeb prowadził przed Ogierem. Wieczorem w siedzibie zespołu zjawił się przedstawiciel Citroena Jean-Marc Gales. Grzecznie, lecz stanowczo zakomunikował, że taka kolejność ma zostać do końca rajdu. Ogier wściekał się, zamknął się w swoim pokoju i nie chciał z nikim rozmawiać. Musiał jednak zaakceptować wytyczne. Jednak drugiego dnia Loeb złapał kapcia i dał się wyprzedzić. Rajd wygrał jego młodszy kolega. - Nie mogę być szczęśliwy, że mój kolega z zespołu ma pecha, ale dobrze, że jest sprawiedliwość w sporcie - wypalił na mecie.

Okazji do skrytykowania postawy kolegi nie przegapił Loeb. - Nie wiem, czy Ogier realizował polecenia zespołu, o których tak dużo mówił. Nigdy nie zdradzałem, co dzieje się wewnątrz zespołu i jakie są relacje między nami, ale on zdecydował się publicznie zdradzić całą sytuację i oskarżać mnie - mówił. - Praca dla marki jest najważniejsza i to jest obowiązek, który trzeba przyjąć. Ogier ma w głowie co innego i nie akceptuje tego, ciągle się skarżąc. Praca z nim w przyszłości będzie bardzo trudna. W zeszłym roku, gdy negocjował z Fordem, mówiłem mu, że będzie lepiej, gdy będziemy jeździć dla różnych producentów.

Zespół ponad kierowcą

Ze sportowej perspektywy można było kibicować Ogierowi i pozostawiać rozstrzygnięcia czystej rywalizacji. Ale w sportach motorowych sukces jest nie tylko konsekwencją umiejętności załogi, ale też możliwości i polityki szefostwa. Interes zespołu bywa stawiany wyżej niż ambicje kierowcy. Dlatego podczas Rajdu Katalonii w 1995 r. ludzie z zespołu Prodrive wbiegali na trasę, by zatrzymać Colina McRae, co omal nie skończyło się tragedią. Ale wygrać miał wtedy Carlos Sainz. Jeszcze dalej posunął się zespół Lancii w Rajdzie Argentyny w 1986 r. Wygrać miał Miki Biason, a by spowolnić jego kolegę z zespołu Markku Alena, ekipa na trasie odcinka wylądowała helikopterem. - Nigdy nie widziałem tak wściekłego Markku. Musiałem go niemalże zatrzymywać, żeby nie wjechał samochodem w śmigłowiec - opowiadał pilot fińskiego kierowcy Olkka Kivimaki.

O tym, że zespół jest najważniejszy, przekonywał się też na początku kariery sam Loeb. W 2003 r. dostał zakaz ścigania się z Petterem Solbergiem, by nie ryzykować utraty punktów do klasyfikacji zespołów fabrycznych. Citroen zgarnął ten tytuł, ale tytuł dla kierowcy powędrował do Norwega.

Wtedy był jeszcze "tylko" niezwykle utalentowanym kierowcą, do którego rękę wyciągnął ówczesny szef zespołu Citroena Guy Fréquelin. W kolejnych latach Loeb spłacił swój dług z gigantyczną nawiązką, stając się ikoną zespołu. Przyzwyczaił się też, że drugi kierowca zespołu posłuszne wywiązuje się ze swojej roli. François Duval, Dani Sordo i Mikko Hirvonen nie wywierali na nim presji. Dopiero Ogier zrobił zamach na żywy pomnik.

W 2011 r. zdarzało mu się wygrywać z Loebem. Pokonał go w Szwecji, Portugalii, Jordanii, Grecji, Niemczech i Francji. Brak współpracy kierowców spowodował jednak, że do walki o tytuł włączył się Mikko Hirvonen z Forda. - Nie wiem, jak mógłbym sobie poradzić z tą sytuacją, ale wiem, co teraz przeżywają ludzie w Citroenie. To będzie dla nich trudny okres, z którego my możemy się cieszyć i być zadowoleni, że nas to nie dotyczy. Dla mnie byłby to problem - mówił szef konkurencyjnej ekipy Malcolm Wilson.

Mój własny Volkswagen

Hirvonen przegrał tytuł dopiero w ostatnim rajdzie. Wtedy było już jasne, że skład Citroena na przyszły sezon się zmieni. - Byłoby lepiej, gdyby Ogier zaczął szukać nowego zespołu - rzucił po jednym z rajdów Loeb. W listopadzie Ogier został zaprezentowany jako nowy kierowca wracającego do rajdów zespołu Volkswagena.

Decyzja była ryzykowna. Wiązała się ze stratą jednego sezonu, bo 2012 r. zespół poświęcił na budowanie i testowanie Volkswagena Polo R WRC. Nie wiadomo było też, jak szybko nowe auto uda się rozwinąć do mistrzowskiego poziomu. Z drugiej strony udało się stworzyć spory budżet i zapewnić mnóstwo testów. Wysoki poziom zespołu zapewniali ludzie odpowiadający za sukcesy marki w Rajdzie Dakar - szef zespołu Kris Nissen i Carlos Sainz w roli doradcy. No i nie było tam Sebastiena Loeba.

Francuz wykorzystuje szansę. Już w pierwszym sezonie w nowych barwach deklasuje rywali tak, jakby był nową inkarnacją Loeba. Prawie nie popełnia błędów, optymalnie wykorzystuje potencjał auta.

Kierowca Volkswagena może zdominować stawkę na lata. Jego zespół ma stabilną sytuację. Budżety konkurencji z M-Sportu i Citroena są w dużej mierze uzależnione od tego, co wnoszą kierowcy z ZEA i Kataru - Nasser Al Attiyah i Khalid Al Qassimi. Gdy im znudzi się jazda, sytuacja może znacznie się pogorszyć, zwłaszcza u Francuzów, którzy i tak więcej sił rzucają teraz na zespół w wyścigach WTCC. Do stawki wraca Hyundai, ale pełny program WRC planuje dopiero na 2015 r. Wśród młodych kierowców jedynym, który momentami nawiązuje walkę z Ogierem, jest Belg Thierry Neuville. To o niego po tym sezonie będą się biły zespoły fabryczne.

Seb vs. Seb. Ostatnie starcie

Myślenie o pobiciu rekordów Loeba byłoby szaleństwem, ale dla Ogiera nie ma większej motywacji niż ściganie cienia Alzatczyka. Przeżywa wspaniały sezon, a mimo to sam nakłada na siebie presję, deklarując przed Rajdem Francji, że porażka z Loebem zepsuje radość z tytułu. Wyprosił nawet u szefostwa pozwolenie na ściganie się z dziewięciokrotnym mistrzem świata bez oglądania się na punkty dla zespołu. - Gdyby nasza przewaga była mniejsza, wówczas być może Seb usłyszałby parę ostrych słów. Teraz jednak sytuacja wygląda dobrze - mówi Jost Capito, następca Krisa Nissena. - Byłoby frustrujące, gdybym musiał jechać po punkty. Nie jestem pewny, czy Jost naprawdę poprosiłby mnie o to. Zdobyłem dużo punktów dla zespołu i oni powinni mi zaufać. Jestem przekonany, że Jost w każdym przypadku dałby mi szansę powalczenia o zwycięstwo - dodał Ogier.

Loeb dystansuje się od pojedynku. Niedawno przyznał, że za swojego największego rywala zawsze uważał Marcusa Gronholma, nie Ogiera. W tym roku Francuz przesiadł się do aut wyścigowych. Testuje Citroëna C-Elysée przed przyszłorocznym startem w mistrzostwach WTCC, wygrał i pobił rekord górskiego wyścigu Pikes Peak, zaliczył kilka rund Porsche SuperCup. Ostatni raz w rajdowym aucie siedział w maju.

Na ten rok zaplanował cztery pożegnalne starty w WRC. Po trzech dotychczasowych prowadzi z Ogierem 2:1. Ale on już nie musi niczego udowadniać.

Sebastien vs. Sebastien w liczbach

Więcej o:
Copyright © Agora SA