Euro 2016. Polska - Portugalia. Gra o medal

Byłby pierwszym dla Polski na Euro, byłby pierwszym od 34 lat na imprezie mistrzowskiej. I byłby jeszcze bardziej sensacyjny niż mundialowy brąz drużyny Górskiego. Żeby go zdobyć, trzeba zatrzymać Portugalię. Początek meczu Polska - Portugalia o 21.00. Relacja na żywo w Sport.pl - to jest twój live!

Medal jest symboliczny, ponieważ pokonanych w półfinale się nie dekoruje, a meczu o trzecie miejsce na mistrzostwach kontynentu się nie rozgrywa. Jednak ci, którzy przeżyją ćwierćfinał, zdobywają brąz. Tak zapisujemy w tabelach.

Z zimną krwią na cyników

Nasi piłkarze na Euro 2016 wystrzelili zatem na kolejny poziom. Najpierw mierzyli w wyjście z grupy, czyli chcieli wreszcie nie narobić obciachu. Potem przekopali się do ćwierćfinału, czyli osiągnęli bezdyskusyjny sukces. A teraz pragną przejść do historii, dołączyć do króciutkiej listy futbolowych medalistów z Polski.

Owszem, można wzbić się jeszcze wyżej. Ale trudno wyobrażać sobie tamte okolice bez zawrotów głowy. Tymczasem w czwartkowy wieczór potrzeba więcej przytomności umysłu i zimnej krwi niż kiedykolwiek.

Portugalia to bowiem przeciwnik najbardziej cyniczny i przebiegły pośród wszystkich dostępnych na Euro 2016. I być może trudniejszy do pokonania nawet od Niemców, na których nasi wpadli w fazie grupowej - wtedy faworyci się dopiero powoli rozpędzają - i którzy zawsze stawiają na futbol na tak, ich prześlizgiwanie się do kolejnych rund to już przeszłość.

Piłkarze Fernando Santosa nie brzydzą się żadnych środków. Potrafią zabijać grę, potrafią wykazać się anielską cierpliwością - do ćwierćfinału wkradli się po golu wbitym w 117. minucie, wcześniej zajmowali się niemal wyłącznie krępowaniem ruchów Chorwatów. Potrafią zdominować rywali fizycznie, ale ich ofensywni zawodnicy wnoszą też na boisko nieskazitelną technikę. Po przechwycie potrafią w mgnieniu oka przejść z obrony do ataku. Potrafią wreszcie odwołać się do brudnych chwytów, wówczas mają twarz Pepe, osławionego brutala z Realu Madryt, który Roberta Lewandowskiego zapewne sprowokuje do wściekłej szamotaniny, a Arkadiusza Milika spróbuje wystraszyć.

Mali, ale wielcy

10-milionowe państewko z samego krańca kontynentu to w porównaniu z Polską - zresztą nie tylko Polską - futbolowe supermocarstwo. I historycznie, i tu i teraz. My przywykliśmy do odpadania w fazach grupowych imprez mistrzowskich, oni opłakują je jak klęskę - przytrafiło im się na ostatnim mundialu, ale na Euro dobiegają w tym stuleciu do finału (2004), półfinału (2012), w najgorszym razie ćwierćfinału (2008). My nie dowierzamy, że ktoś wreszcie zamierza zapłacić za piłkarza wychowanego nad Wisłą więcej niż kilka milionów euro, oni sezon w sezon eksportują tłum graczy po kilkadziesiąt milionów za sztukę. My ledwie dwukrotnie oklaskiwaliśmy Polaka na podium plebiscytu Złota Piłka (Kazimierz Deyna, Zbigniew Boniek), a oni podziwiali tam swojego rodaka 14 razy (połowę tego dorobku załatwił Cristiano Ronaldo). Nasze kluby biedzą się w kwalifikacjach pucharów, a kluby portugalskie uzbierały już dziesięć europejskich lub globalnych trofeów.

Ich reprezentacja kojarzy się nam przyjemnie, to w meczu z nią drużyna, kierowana wtedy przez Leo Beenhakkera, odniosła największy XXI-wieczny triumf przed zwycięstwem drużyny Adama Nawałki nad Niemcami. Jednak przez eliminacje Portugalczycy przechodzą roztargnieni notorycznie, dopiero w turniejach poważnieją. Przed czterema laty tylko oni zdołali zdławić hiszpańską ofensywę, po półfinałowym 0:0 i po przegranych rzutach karnych mieli prawo pomstować na okrucieństwo losu.

Tymczasem reprezentację selekcjonują z ledwie 133 tys. zarejestrowanych graczy, mniej niż jednej czwartej naszych zasobów. Oto ludzie stworzeni, by kopać piłkę - zresztą w Marsylii znów usłyszałem od Portugalczyka, że jego rodacy czują swoją odrębność, że Szwed czy nawet Polak bywa dla nich bardziej egzotyczny niż Brazylijczyk. A przecież Brazylia to futbol.

Nasi ćwierćfinałowi rywale pozostają reprezentacyjnie niespełnieni, ich drużyna narodowa uchodzi za element piłkarskiego krajobrazu najbardziej zaniedbany. I o ile kibice zrozumieliby niepowodzenie w 1/8 finału z Chorwacją, o tyle nie pojmą - i nie zaakceptują, nie przebaczą - porażki z Polską.

Orły Górskiego do pokonania

Z Polską, która przybywa znikąd. Kiedy Orły Kazimierza Górskiego leciały na Wembley, a potem po medal na mundialu, stawały się mitem jako nasi powojenni debiutanci na mistrzostwach, ogłaszaliśmy sensację. Jednak tamtą epopeję poprzedzały poszlaki pozwalające przeczuć nadejście lepszego - Górnik Zabrze umiał awansować do finału Pucharu Zdobywców Pucharów, Legia Warszawa biła się w półfinale Pucharu Europy (ówczesny odpowiednik Ligi Mistrzów), reprezentacja olimpijska sunęła po złoto igrzysk w Monachium. A Nawałka wchodził do szatni przybitej ciężką depresją, władzę nad kadrą przejmował w momencie, w którym leżała ona na historycznym dnie, wygrywała co najwyżej z Mołdawią i San Marino. Tylko tercet dortmundzki dawał nam resztkę kontaktu z dużym futbolem.

Dlatego medal zdobyty teraz byłby w pewnym sensie jeszcze bardziej sensacyjny niż tamten. Nawet jeśli ani piłkarze, ani trener nie chcieli słyszeć, że ich występ w półfinale byłby choćby niespodzianką. Milik przyznał tylko, że podziwia Ronaldo, zawsze się na nim wzorował, marzył o grze przeciw niemu - już po jesiennym awansie na Euro życzył sobie wylosowania Portugalii. Zaraz potem dodał, że stawka meczu nie czyni na nim żadnego wrażenia.

Pewnie mówił szczerze, bo doczekaliśmy się drużyny zawodowców. Zawodowców przyzwyczajonych do gry pod presją w europejskich firmach, a zarazem świadomych wyjątkowości drużyny narodowej. Lewandowski jeszcze przed turniejem opowiadał, jak innym wyzwaniem - pod względem emocjonalnym - jest gra dla kibiców mówiących tym samym językiem, za sukcesem w biało-czerwonych barwach głośno tęsknił też Błaszczykowski.

Słowem, na Portugalię naskoczą piłkarze, którzy wiedzą, że pieniądze zdobywa się w zagranicznych klubach, ale nieśmiertelną chwałę - w reprezentacji.

Piłkarze reprezentacji Polski jako Michał Pazdan [ZDJĘCIA]

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.